W zasadzie to nie grałem w żadnego twin-stick shootera od czasów ukończenia Hotline Miami. The Ambasador nie jest grą wybitną, ale uświadomiła mi, że powinienem częściej zaglądać do nowości z tego gatunku.
The Ambassador: Fractured Timelines to twin-stick shooter osadzony w świecie fantasy. Gra skupia się na motywie kontroli upływu czasu i chociaż realizuje pewne aspekty całkiem ciekawie, to wciąż nie jest grą specjalnie dobrą. Tak jak w większości gier tego gatunku, przemierzamy kolejne areny i czyścimy je z obecności przeciwników. Większość gier tego gatunku wprowadza jakieś urozmaicenia w rozgrywce i nie inaczej jest z “Amabasadorem”. Manipulowanie czasem jest tutaj dość nietypowe. Po pierwsze, gra nie umożliwia cofania się, spowalniania lub przewijania. Nie umożliwia nam pełnej kontroli nad czasem. Nasz protagonista jest w stanie zatrzymać czas na określonym obszarze. Używając naszej zdolności jesteśmy w stanie zatrzymać przeciwników tuż przed silnym atakiem, zatrzymać nadlatującą strzałę, albo nawet zniszczyć interaktywne obiekty. Obszar jaki ulega zatrzymaniu oznaczony jest fioletowym okręgiem

Jak na twin-stick shootera przystało, napotkamy tutaj wiele rodzajów broni białej, która po rzuceniu będzie zachowywać się w określony sposób. Oprócz tradycyjnych broni, mam też przedmioty wymagające punktów many. Są one o wiele potężniejsze i mogą niszczyć pewne ściśle określone elementy otoczenia. Nowe rodzaje broni otrzymujmy wraz z przejściem przez kolejne portale aktywowane po wyczyszczeniu danej areny. Czasami zdarzają się również opancerzenia ze specjalnymi efektami. Skoro już przy przedmiotach jesteśmy, to warto podkreślić, że możemy je utracić po śmierci na “standardowym” poziomie trudności. Gra posiada wspomniany właśnie tryb standardowy, oraz pobłażliwy tryb dla niedzielnych graczy, który nie usuwa naszego ekwipunku. Ja grałem w trybie standardowym. Gra zwiększa poziom trudności wraz z postępem i wymaga od nas coraz to lepszego kombinatorstwa. Trzy serduszka w lewym górnym rogu ekranu obrazują, jak bardzo blisko śmierci jesteśmy. Regenerować je możemy, a jakżeby inaczej, poprzez spożywanie jedzenia, które znajdziemy w drewnianych beczkach, lub pozyskamy ze świeżo upolowanych królików.

Oprawa graficzna w The Ambasador: Fractured Timelines nie wprowadza niczego zaskakującego do gatunku, w którym dominuje pixelartowa grafika. Audio nie zaskakuje tym bardziej. Omawiana gra stara się być bezpieczna i nie niespecjalnie się wychylać. Co więc podtrzymywało mnie przy grze? To, że jest win-stick shooterem. Jest w tym gatunku coś co sprawia, że grę ciężko jest zepsuć. Nie jest to Hotline Miami, ale bawiłem się przy tej grze naprawdę dobrze. Brakowało mi przede wszystkim lepszej ścieżki dźwiękowej i bardziej charakterystycznej kolorystyki. Walka również ma swoje wady. Czasami miałem wrażenie, że hitboxy protagonisty są zbyt duże. Zwłaszcza na początku gry, bywały momenty w których byłem pewien że uniknąłem ataku, ale tak nie było.

Wszelkie powyższe uwagi nie zmieniają faktu, że The Ambasador: Fractured Timelines jest grą bardzo przyjemną, od której ciężko jest się oderwać. Zwłaszcza gdy będziecie ją ogrywać w trybie mobilnym na Switchu.
Dołącz do dyskusji
Zaloguj się lub załóż konto, by skomentować ten wpis.