Dawno minęły czasy, w których posiadacze kilku konsol musieli mieć osobny zestaw słuchawkowy do każdej z nich. Choć branża zrobiła ogromny krok w stronę wspólnych standardów, pełna kompatybilność wciąż pozostaje marzeniem. Na szczęście producenci headsetów coraz lepiej wyczuwają potencjał multiplatformowości i coraz częściej przygotowują urządzenia, które bez marudzenia współpracują zarówno z Xboxem, jak i PlayStation. Najnowszym przykładem jest recenzowany dziś Astro A20X.
Nie jest to pierwsza próba Astro na tym polu. Dwa lata temu testowaliśmy model A50X – prawdziwy multimedialny kombajn, który potrafił obsłużyć praktycznie cały salon. A20X to zdecydowanie bardziej przystępna cenowo propozycja, ale też taka, która obiecuje zaskakująco dużo. Zwłaszcza jeśli ktoś szuka zestawu „do wszystkiego”, ale nie chce wydawać małej fortuny.
Co w pudełku?
W zestawie znajdziemy słuchawki z odłączanym mikrofonem oraz niewielki, czarny nadajnik multiplatformowy. To właśnie on jest sercem całego ekosystemu. Dołączone dwa długie przewody USB pozwalają bez problemu połączyć konsolę i/lub PC nawet wtedy, gdy urządzenia stoją w różnych częściach szafki RTV.



Konstrukcja i ergonomia
Wykonanie A20X stoi na bardzo dobrym poziomie. Użyty plastik nie skrzypi, nic nie trzeszczy, a materiałowe nauszniki z miękką pianką zapewniają komfort nawet podczas długich sesji. Górny materiałowy pas skutecznie izoluje głowę od plastikowego pałąka, co sprawia, że słuchawki nie uciskają i nie męczą.
Na lewym nauszniku znajdziemy włącznik, mały przycisk Bluetooth, pokrętło głośności, przycisk wyciszenia mikrofonu oraz port USB-C do ładowania. Mikrofon jest odłączany i elastyczny, choć nie można go schować w obudowie, co jedni uznają za zaletę (pełna pewność odłączenia), a inni za drobny minus ergonomiczny.


Prawy nausznik jest znacznie skromniejszy. Wyposażono go w przycisk do przełączania się między urządzeniami podłączonymi do bazy oraz kontrolkę balansu między dźwiękami gry a czatem. Nie zabrakło też obowiązkowych dla gamingowych sprzętów diod RGB.



PlaySync Base Station – małe pudełko, duża wygoda
Najważniejszym elementem zestawu jest niewielka PlaySync Base Station. To ona pozwala uczynić ze słuchawek sprzęt „podłącz i zapomnij”. Z tyłu znajdziemy dwa porty USB-C, a obok nich przełączniki trybów: USB/Xbox oraz USB/PC. Tryb USB odpowiada za PS5 lub Switcha, Xbox ma dedykowany własny tryb, a PC pozwoli używać słuchawek z Windows i Mac OS.


To rozwiązanie naprawdę zmienia codzienne korzystanie z headsetu. Nie trzeba nic przepinać, nie trzeba podchodzić do konsol. Wystarczy jedno kliknięcie na słuchawkach i możemy skakać między PS5, Xboxem.
Niestety baza ma jedną irytującą wadę: przy wyłączonych konsolach jej diody wciąż migają białym światłem. Ani to praktyczne, ani energooszczędne, a jeśli ktoś ma stanowisko gamingowe w sypialni, może to wręcz przeszkadzać. Ja rozwiązałem to chowając nadajnik w szafce i polecam to samo każdemu wrażliwemu na świecidełka.
Drugą kwestią jest sama forma nadajnika. Niektórzy mogą kręcić nosem na dodatkowe pudełko w salonie. W teorii podobny efekt można by osiągnąć, gdyby do pudełka trafiły dwa oddzielne dongle USB, ale w praktyce PlaySync działa na tyle wygodnie, że można mu to wybaczyć.
Bluetooth – nie wszystko na raz, ale działa
A20X oferują również łączność Bluetooth, choć niestety nie jednoczesną z połączeniem konsolowym. Oznacza to, że nie posłuchamy w tle Spotify z telefonu podczas rozgrywki, co w 2025 roku może dziwić. Bluetooth przydaje się jednak do obsługi aplikacji mobilnej, w której zmienimy efekty dźwiękowe, ustawienia świateł czy zaktualizujemy firmware. To również alternatywny sposób na sparowanie słuchawek ze Switchem 2, czyniąc je pełnoprawnym sprzętem trzyplatformowym.



Jakość dźwięku i mikrofon
Dźwięk stoi na dobrym poziomie – w grach A20X spisują się świetnie, a po odpowiedniej konfiguracji na PlayStation otrzymujemy pełne 3D Audio. To idealny zestaw na nocne sesje, kiedy nie chcemy przeszkadzać reszcie domowników. Mikrofon daje radę – moi rozmówcy słyszeli mnie wyraźnie. Do zwykłych rozmów w multiplayerze wystarczy bez zastrzeżeń.



Podsumowanie
Astro A20X to świetna propozycja przede wszystkim dla osób, które mają w domu więcej niż jedną platformę do grania. W salonie sprawdzają się wręcz wzorowo – raz podłączone praktycznie nie wymagają żadnej obsługi, a przełączanie źródła dźwięku jednym przyciskiem to czysta wygoda.
Oczywiście nie jest to model pozbawiony wad. Przydałaby się możliwość jednoczesnego korzystania z Bluetooth i USB, a baza mogłaby nie świecić jak latarnia morska po wyłączeniu konsol. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę cenę zestawu i fakt, że A50X kosztuje ponad dwa razy więcej, to A20X okazuje się doskonałym kompromisem. Dla większości graczy szukających jednego headsetu do wszystkich konsol będzie to wybór więcej niż wystarczający.


Sprzęt na testy dostarczył Logitech.
Dodaj komentarz