NBA 2K26 to ewolucja w dobrym kierunku, lecz nie rewolucja. Zapraszamy na naszą recenzję.
Coroczne edycje NBA 2K przypominają trochę samotnego MVP. W każdym następnym sezonie chce być jeszcze lepszy. Ćwiczy, robi postępy, ale nie musi się przesadnie napinać, bo i tak jest poza jakąkolwiek konkurencją. W przypadku NBA 2K26 twórcy gry Visual Concepts są w tak komfortowej sytuacji, że rywali w ogóle nie mają. Co nie znaczy, że spuszczają z tonu i co roku kolejna część wirtualnego kosza jest po prostu lepszą wersją samej siebie.
Kiedy dostałem kod do recenzji, od razu zabrałem się za ściąganie gry. Będąc na światłowodzie, nie przeszkadzał mi duży rozmiar (105 GB), ale dalej uważam, że jak na sportówkę to po prostu bardzo dużo (np. FC25 waży połowę tego). Byłoby super, jakby można było pobrać tylko te komponenty gry, które nas interesują. Ostatnio VC nie posłuchali sugestii, cóż… może za rok? 😉 Po zweryfikowaniu kodu w menu konsoli pojawia się ikonka przypominająca dokładnie tę z zeszłego roku. Przyznam, że nie jest to najlepszy prognostyk… Podobnie jak konieczność zakładania konta przed rozpoczęciem gry. Wcześniej tego nie było, dziwne. Pamiętajcie tylko, żeby sprawdzić wiadomości przychodzące na podanego maila, bo należy potwierdzić założenie konta. Jeśli tego nie zrobimy, to cały proces należy powtórzyć do skutku (dodajmy, że bez podpowiedzi czy autouzupełniania). U mnie dopiero po kilku dniach przyszedł taki mail.

Pierwsze wrażenia po uruchomieniu
Natomiast już po odpaleniu gra sporo zyskuje. Menu gry jest po prostu schludne i sensownie pogrupowane, a na czarnym tle poruszają się najlepsi aktualnie koszykarze świata. Shai, Luka, Durant czy Giannis w zwolnionym tempie pokazują swoje zagrania, zdecydowanie to lepsze od zeszłorocznego wydania. Kolejnym pozytywem, który rzucił się od razu w uszy jest muzyka. Pojawia się wiele znanych wykonawców i ich kultowych utworów.
To miła odmiana od ścieżek dźwiękowych w zeszłych latach, gdzie jak nie śledzisz sceny rap/hip-hop głównie z zachodniego wybrzeża, to większość zlewała się w jedną, nudną papkę. A tutaj atakuje nas przykładowo Cypress Hill ze swoim „Insaine in The Brain”, Wu-Tang i „C.R.E.A.M” czy Ice Cube z „You know how we do it”. Nawet dla miłośników gitarowych riffów jest Green Day z melodyjnym „When I come Around”, Blur 2 i agresywne „Song 2” (Fifa, heloł!) czy elektroniczne „Block Rocking Beats” Chemical Brothers. Nie pamiętam już, w której części NBA 2K na soundtracku mieliśmy bangery grane na halach NBA i wtedy to było naprawdę WOW, ale i w tej części jest naprawdę dużo lepiej.

MyCareer
Jak co roku, gra jest wypakowana zawartością po brzegi. MyCarrer to tryb, w którym, kierując stworzonym przez nas zawodnikiem, przechodzimy drogę „od zera do bohatera”. Warto odnotować, że The City, po którym się poruszamy w tym trybie jest lepsze niż w zeszłym roku. Do poszczególnych atrakcji jest bliżej, a co najważniejsze – działa w 60 klatkach na sekundę, także jest płynniej. Jak ktoś ma ochotę spróbować kariery, myślę, że w tym roku bardziej warto.
MyTeam
MyTeam to z kolei karcianka o tworzeniu własnej wymarzonej drużyny. Ilość różnych personalizacji jest naprawdę bogata, poczynając od nazwy, przez wygląd parkietu czy sam skład, po stroje, piłki – wszystko można dopasować do własnych wyobrażeń. O ile to odblokujecie, rzecz jasna. Gra się tu głównie 3 na 3 i 5 na 5 z różnymi modyfikatorami rozgrywki. Fajne, rozbudowane, sporo czasu można na to poświęcić, także „bang for your buck” jest tutaj mocny.

Learn 2K
W Learn 2K znajdziecie filmiki, poradniki i mini gry, dzięki którym lepiej zrozumiecie rozgrywkę i docelowo staniecie się po prostu lepsi. Jest trochę nowych zagrań, delikatne szlify przy niektórych dotychczasowych. Na plus obok innych mini gier, które naprawdę lubię dodano nową H.O.R.S.E. Z grubsza polega na tym, że rzucacie z dowolnego miejsca na parkiecie. Jak traficie, to przeciwnik musi rzucić z tego samego miejsca, ale również w ten sam sposób. Fajna opcja do nauczenia się różnych eurostepów, floaterów, rzutów po sidestepie czy piwotach. Jak konkurentowi się uda, to wtedy on próbuje ze swojego miejsca; jeśli nie, to dostaje pierwszą literę. Przegrywa ten, który skompletuje całe słowo. Dobra zabawa i niezły pokaz jak zawodnicy bez krycia potrafią być skuteczni. Rywalizacja z np. Stephenem Currym może trwać naprawdę długo.

Inne tryby w NBA 2K26
Poza tym można rozegrać sezon, zarządzając drużyną w trybie myNBA. Większy nacisk położono również na promocję kobiecej koszykówki spod znaku WNBA, można wyjść na streetballowe boiska w trybie Blacktop. Jednym, czego nie sprawdziłem, a bardzo lubię, jest NBA Today, czyli możliwość rozgrywania bieżących meczów jak trwa sezon. Z tym trzeba poczekać do startu nowych rozgrywek, a te na szczęście już za chwilę. Podobnie jak do nowych epizodów autorskiego show 2KTV, gdzie prowadzący rozmawiają z graczami, zawodnikami NBA, czy twórcami gry. Można się z niego czegoś ciekawego dowiedzieć, zgarnąć trochę waluty w grze odpowiadając na pytania, czy poznać porady do gry wprost od deweloperów.
Na boisku
Przejdźmy w końcu na sam parkiet, wszak tu jest serce gry. Niezmiernie miło jest mi poinformować, że w tym roku bije naprawdę mocno. Przyznam, że grałem w NBA 2K25 praktycznie do premiery nowej części (kilka meczów online raz na jakiś czas, sezony z konsolą). Przy tej ilości zmian nie wyobrażam sobie powrotu do poprzedniczki. Jest to zasługa systemu Pro Play, czyli wykorzystania nagrań z meczów NBA do odwzorowania ruchu zawodników na boisku. I to naprawdę działa – niezgrabny, acz skuteczny w swych ruchach Joker, ekstremalnie fizyczny Giannis, czy tańczący z piłką Lillard poruszają się jak ich rzeczywiste odpowiedniki.

Oczywiście co roku gra jest blisko rzeczywistości, ale w tym dzieje się to z niespotykaną wcześniej lekkością. Co więcej, w NBA 2K26 przede wszystkim wyczuwa się ruch zawodników bez piłki. Nie stoją jak kołki i czekają co się wydarzy, ale stawiają i chodzą po zasłonach. Próbują uwolnić się na dogodne pozycje. Naprawdę czasem nie trzeba korzystać tyle z set plays czy proszenia o zasłonę, aby rozegrać widowiskową i skuteczną akcję. Lepsze pozycjonowanie naprawdę czuć i przekłada się to na większą frajdę z rozgrywki. AI też zaczęło wykorzystywać lepiej przewagi na boisku.
Akcje
Przykład? Robisz centerem wsad, wisisz na obręczy, a przeciwnik zaczyna akcję. Po chwili widzisz, jak piłka trafia do wysokiego drugiej drużyny i ten kończy z góry. Takich sytuacji jest sporo i dodatkowo wszelkie mismatche dają duże przewagi. Wyraźnie czuć zróżnicowanie w masie zawodników, nie ma pewnej ciężkości, szczególnie w obronie. Zdecydowanie przewagę ma jednak gracz w ataku i można kilkoma zwodami uwolnić się na czystą pozycję. Gra przyspieszyła, trochę jak w prawdziwej NBA gdzie zmiana generacyjna jest zauważalna, młodzi zaczynają dominować nad obecnymi gwiazdami. Coraz większe znaczenie ma szybkość, zgranie drużyny i szeroka ławka zamiast hero basketball. To czuć na boisku w obecnej odsłonie.

Reakcje
Z innych ciekawostek pojawiły się przewinienia za zagrania nogą, częściej też sędziowie gwiżdżą nielegalne zasłony, a i AI jakby częściej popełnia niewymuszone błędy. Za przykład mogą posłużyć wyjście poza pole gry, czy podania w trybuny. To wszystko korzystnie wpływa na nieprzewidywalność meczów. To, co można uznać za minus to przechwyty – bardzo ciężko wyczuć, jak działają. Czasem przeciwnik traci piłkę wyłącznie dzięki presji obrońcy. Kończąc aspekt boiskowy, warto dodać, że niektóre layupy i dunki również bazują na wskaźniku. Zdarzy się teraz spektakularnie przestrzelona paczka czy spudłowany dwutakt. W ogóle rzuty są jeszcze bardziej zależne od sytuacji na boisku – czy gracz jest na otwartej pozycji, czy kryty, jaki ma współczynnik trafień z danego miejsca, czy to jest jego hot zone czy raczej weak spot. I często zielone pole na wskaźniku oznaczające, że się trafi może być większe lub znacząco mniejsze.
Ogólnie rzecz biorąc trzeba dobrze znać swoich graczy. Wobec tego jeszcze raz zachęcam do korzystania z Learn 2K, a w szczególności z freestyle, gdzie można wyjść na parkiet dowolnym zawodnikiem i obrzucać kosz do woli. Oczywiście na niższych poziomach trudności trzeba się postarać, żeby nie trafić i gracze sypią rzut za rzutem, ale wybierając poziom „all-star” można się nieźle sfrustrować, że „jak to Luka nie trafia? Przecież w telewizorze było inaczej!”

Strona wizualna NBA 2K26
Jeśli chodzi o prezentację rozgrywki, to jest to ścisły top gier sportowych. Nie byłem nigdy na meczu NBA, ale oglądam dużo transmisji i cechy charakterystyczne oraz atmosfera poszczególnych aren są zachowane (np. słynne The Wall w nowej hali Clippers, oprawa dźwiękowa w Madison Square Garden), komentatorzy mają nowe linie tekstu odnoszące się do poprzednich sezonów, bieżących wydarzeń off season, transferów, itp. Autorzy chwalą się ulepszonym potem na skórze zawodników. Choć większość z nas powie, że to drobnostka, to przy i tak już pięknych poprzednich odsłonach o dziwo robi to robotę. Gra wygląda jeszcze lepiej, nic znaczącego, ale na pewno w ruchu prezentuje się znacznie płynniej.
NBA 2k26 jak Lebron James
Podsumowując, NBA 2K26 to ewolucja w dobrym kierunku, nie rewolucja. Tam, gdzie trzeba było została usprawniona. Dzięki zróżnicowanym poziomom trudności oraz możliwości dostosowania poszczególnych elementów gry do własnych potrzeb świetnie może się sprawdzić jako punkt wejścia do wirtualnego kosza dla początkujących, gra na imprezę dla koszykarskich casuali, czy dający masę satysfakcji symulator dla najbardziej wymagających graczy. Oczywiście malkontentów zarzucających grze zachowawcze zmiany czy „kasynowość” nie przekona się i tak.

Owszem, są elementy losowe, season passy, możliwość kupowania waluty w grze za prawdziwą gotówkę, rzeczywiście MyCarrer czy MyTeam to mnóstwo grinde’u. Niektóre elementy przydałoby się odświeżyć, typu podsumowanie pierwszych dwóch kwart. Ale to drobnostki. W kwestii rozgrywki NBA 2K26 to znaczny krok naprzód w stosunku do poprzedniczek. Jest i tak bezkonkurencyjna w swojej kategorii, a tej na horyzoncie brak. Nawet jak się pojawi, to będzie miała naprawdę bardzo ciężko. Ten wspomniany MVP jest cały czas w doskonałej formie i mimo upływu lat stara się być coraz lepszy.
Grę do recenzji dostarczyła CENEGA
Dołącz do dyskusji
Zaloguj się lub załóż konto, by skomentować ten wpis.