UWAGA: W poniższej recenzji mogą pojawić się spoilery. Jeżeli jednak nie chcesz ich zobaczyć, najlepiej odpuść sobie jej lekturę, do momentu, w którym zobaczysz serial.
Tytuł, nie ukrywam, brzmi całkiem zachęcająco. Uznałam, że okaże się doskonalą odskocznią od pracy, na kilka chwil. Jakież było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że film nie został zawarty w standardowych 80-ciu minutach i trwa prawie dwie godziny! Przed Wami skromna recenzja Ulica Strachu – część 1: 1994, która na Netflixie swoją premierę miała 2 lipca.
Fabuła filmu
Grupa nastoletnich przyjaciół całkiem przypadkiem staje twarzą w twarz z wyjątkowo mroczną siłą, która od ponad 300 lat gnębi ich miasteczko. Gdyby tego było mało, siła ta ma na swoim koncie serię brutalnych morderstw. Witajcie w Shadyside. W pierwszej części trylogii w 1994 roku grupa nastolatków odkrywa, że przerażające zdarzenia, do których od wielu pokoleń dochodzi w ich miasteczku, mogą być ze sobą powiązane. Łączy się to z tym, że grozi im śmiertelne niebezpieczeństwo. Trylogia Ulica Strachu została oparta na bestsellerowej serii powieści R.L. Stine’a, która opowiada mroczną 300-letnią historię miasteczka Shadyside – historię koszmaru, której nowy rozdział właśnie się pisze. Jak zakończą się mroczne przygody bohaterów?
Pierwsze wrażenie
Pierwszą sceną, jaka ukazuje się nam w Ulica Strachu – część 1: 1994 jest morderstwo w centrum handlowym. I może nie byłoby w tym nic niemiłego, gdyby nie fakt, że… nie mogłam na to patrzeć. Moje oczy wręcz płakały, zanim ja zaczęłam płakać. Połącznie niebieskich i fioletowych świateł w jednym ze sklepów podczas ucieczki przed mordercą sprawiało, że miałam ochotę wyłączyć Netflixa, wyłączyć TV i pójść spać. Musiałam się również szybko przyzwyczaić do tego, że ponownie na ekranie pojawi się grupa nastolatków i wszystko będzie się kręciło wokół nich. Wydawało mi się, że jest to tytuł dla dzieci, ewentualnie dla nastolatków chodzących do szkoły, będących na etapie Riverdale. Nic bardziej mylnego. Krwawy strzał w głowę, wbicie noża w klatkę piersiową, wypadek samochodowy i słowa „kurde, spadaj” w trochę wulgarniejszym wydaniu. Taka mieszanka, której nikt się nie spodziewał.
Same zbrodnie
Na samym początku w Ulica Strachu – część 1: 1994, w miasteczku Shadyside dochodzi do wcześniej wspomnianej przeze mnie masakry. Nastolatkowie twierdzą, że stoi za nią pewna Sarah Fier. Była to wiedźma, która została zgładzona setki lat wcześniej. Według miejskich legend to właśnie ona odpowiada za tragiczne wydarzenia, które w przeciągu tych wszystkich lat miały miejsce. Teraz przyzywa część opętanych w minionych dekadach osób, by dorwały Sam (licealistka opłakująca zerwanie z dziewczyną, która próbuje tuszować fakt, że jest lesbijką i randkuje z chłopakami). Wraz ze swoją byłą dziewczyną i jej przyjaciółmi, będzie musiała znaleźć sposób, by mordercy dali jej spokój. No i historia tak się rozkręca, że odkrywają kolejne mroczne tajemnice.
Czy ten film Was wciągnie?
Nie mam zielonego pojęcia. Ulica Strachu – część 1: 1994 to bardzo lekki, średnio absorbujący film, idealny na jakieś przyjęcie podczas Halloween. Klimatycznie jest, jednak nie oczekujcie po filmie, że wystraszycie się bardziej i nie będziecie mogli zasnąć. Ponownie wejdziecie w świat nastolatków, którzy próbują rozwiązać krwawą zagadkę. Czasami odnosiłam wrażenie, że trudno jest się w ten film wczuć. Bohaterów nawet na końcu filmu ledwo znamy, a fabuła wraz ze scenami przeskakuje bardzo szybko. Na tyle szybko, że ciężko się skupić. Osobiście miałam problem z tym, że od razu zaklasyfikowałam film jako wulgarniejsze w dialogach Riverdale z wielką ochotą na sukces niczym w To Kinga. Jaka będzie druga część? Okaże się 9 lipca.
Film Ulica Strachu – część 1: 1994 dostępny jest na platformie Netflix od 2 lipca – https://www.netflix.com/pl/title/81325689




Dodaj komentarz