Mechy i steampunk to zaskakująco dobre połączanie
Na pewno niewielu z was słyszało o marce Sakura Wars. Nie ma w tym nic dziwnego. Seria, pomimo tego, że w Japonii świeci triumfy od 1996 roku, tak na Zachodzie jest ona niezbyt popularna. Nadmienić warto, że obecnie możemy otrzymać tylko dwie produkcje rozgrywające się w tym uniwersum, gdzie ujrzymy angielskie napisy. Pierwszą z nich było wydane w 2005 roku Sakura Wars: So Long, My Love, które fani mogli ogrywać na PlayStation 2 oraz Nintendo Wii. Drugą natomiast jest przedmiot dzisiejszej recenzji czyli Sakura Wars (w Japonii okraszone nazwą New Sakura Wars). Pora więc zobaczyć co mają nam do zaoferowania mechy w steampunkowym wydaniu
Najnowsza odsłona tego wieloletniego cyklu jest określana jako „soft reboot”, co może być zachętą dla graczy, którzy nigdy nie mieli styczności z marką. Osobiście uważam, że taki zabieg jest dobrym zagraniem ze strony Segi, ponieważ starzy wyjadacze będą mogli cieszyć się z nawiązań do starszych odsłon, natomiast nowe osoby będą mogły zapoznać się z tą intrygującą wizją okresu Taishō. W kwestii fabuły natomiast możemy powiedzieć, że twórcy upodobali sobie czerpanie inspiracji z wielu gatunków mangi i anime. Znajdziemy tutaj wątki, które w mig rozgryzą miłośnicy takich gatunków jak: mecha, harem czy komedia. Mimo tego, że historia o perypetiach Sejiorou Kamiyamy oraz Kwiatowej Dywizji jest wielkim zlepkiem klisz, to wszystko jest nam podane w takiej formie, że z każdą kolejną godziną jesteśmy coraz bardziej wciągani przez zaprezentowany świat.
Oczywiście historia nie będzie parła do przodu bez odpowiedniej rozgrywki. Tutaj twórcy postanowili na ulepienie swojego dzieła z trzech składowych (jeśli będziemy liczyć karcianą minigrę to czterech). Mamy tutaj bowiem połączenie gry akcji, symulatora randkowania oraz klasycznej visual novelki. Jeśli ktoś myśli, że pierwszy aspekt będzie najbardziej okazały to muszę jak najszybciej wyprowadzić go z błędu. Naszym głównym zadaniem w celu poznania kolejnych elementów fabularnych będzie rozmowa z postaciami, pogłębianie z nimi relacji oraz wykonywanie dla nich prostych zadań.
Te ostatnie nie należą do zbyt skomplikowanych, bo skupiają się albo na wędrówce w konkretne miejsce w celu zebrania przedmiotu, bądź zdobycia informacji w ograniczonym czasie. Pomimo tego, że rozmowa to 80% zabawy, to sam system dialogów nie należy do zbyt powalających. Podczas kluczowych fragmentów konwersacji mamy do wyboru trzy ścieżki, w kierunku których możemy popchnąć rozmowę. Dodajmy do tego fakt, że jedna opcja totalnie nie pasuje do kontekstu i kończymy raptem z dwoma zdaniami, dzięki którym popchniemy fabułę na przód. Od siebie dodam, że jeśli jednocześnie poznamy charaktery bohaterek, to wszystkie rozmowy będziemy przeprowadzać na przysłowiowym autopilocie, bez rozmyślania, jaką kwestię powinniśmy wybrać..
Przez średniej jakości system dialogów cierpi drugi aspekt zabawy, czyli symulator randkowania. Wynika to z tego, że możemy być albo mężczyzną idealnym wobec naszych towarzyszek, bądź najgorszym człowiekiem na ziemi. Nie mamy żadnych opcji pośrednich, co moim zdaniem urozmaiciłoby niejeden dialog. Na szczęście bohaterki żeńskie zostały dobrze rozpisane, nawet pomimo tego, że widać jak na dłoni wiele klisz na jakich zostały one zbudowane. Mamy bowiem przyjaciółkę z dzieciństwa, twardą dziewczynę, która skrywa swoje delikatne wnętrze czy osobę z tajemniczą przeszłością. Oczywiście z każdą z nich warto być w jak najlepszych relacjach, bo im większy poziom sympatii, tym lepiej nasze towarzyszki radzą sobie na placu boju.
I tutaj dochodzimy do elementu zabawy o najmniejszej objętości, czyli wsiadania do naszego mecha. U podstaw widać tutaj inspirację Dynasty Warriors, ponieważ przed naszymi bohaterami pojawią się niezliczone bataliony demonów. Twórcy nie chcieli jednak by ktokolwiek zaciął się na dłużej w omawianych etapach i tak naprawdę całość można przejść z zamkniętymi oczami. Najlepszą taktyką jest robienie uników w celu spowolnienia czasu oraz ładowania paska związanego z atakiem specjalnym.
Dzięki niemu będziemy mogli posłać w nicość całe zastępy wrogów, a większość bossów (poza ostatnim) padnie u naszych stóp, po wykonaniu dwóch specjalnych akcji. Tym samym pomimo całych pokładów efektowności segmenty walki nie porywają. Możemy oczywiście wydłużyć czas jaki spędzimy za sterami mecha dzięki misjom treningowym, jednak tutaj będziemy powtarzać poziomy, które już widzieliśmy, co daje nam fantastyczny przepis na szybkie znudzenie się. Warto również nadmienić, że w grze nie występuje coś takiego jak poziom trudności, co na pewno może zniechęcić graczy oczekujących wyzwania płynącego z zabawy.
Tym co jednak uderzyło mnie pozytywnie podczas grania w omawianą produkcję jest oprawa audiowizualna. Modele postaci oraz mechów to pierwsza klasa. Osobiście, jako fan historii o dużych robotach, byłem pełen podziwu jeśli chodzi o ich design. Z racji tego, że prezentowany świat należy do nurtu steampunku, to nasze jednostki są napędzane parą. Podczas przerywników widzimy jak z dużych rur dyszy para, oraz jak działają poszczególne elementy naszego narzędzia do walki z demonami. Sam design jest również na tyle oryginalny, że nie można tutejszych mechów pomylić z jakąkolwiek inną marką.
Dzięki temu, że odwiedzane przez nas lokacje są w miarę zamknięte, to twórcy nie pożałowali nam ładnie wyglądających wnętrz oraz terenów miejskich. Tym co jednak napędza całą zabawę są głosy postaci oraz muzyka. Jak to przystało na japońskich aktorów głosowych, czujemy, że każdy głos idealnie pasuje do postaci. Dodajmy do tego muzykę, która perfekcyjnie sprawdza się we wszystkich scenach od dramatycznych po komediowe i dostajemy produkcję, która spokojnie może być uznana za długie i dobre anime (fakt ten podkreśla również podział gry na epizody).
Osobiście jestem zaskoczony Sakura Wars. Na początku mojej zabawy sądziłem, że produkcja szybko mnie znudzi przez swoje granie na popularnych schematach. Jednak im dalej w las, tym bardziej chciałem zobaczyć w jakim kierunku potoczy się opowieść, ze względu na naszą grupę głównych bohaterów. Jeśli Sega będzie kontynuowała rozwój marki, to mam nadzieję, że w następnej odsłonie zostaną poprawione dwa największe grzechy omawianej dziś produkcji, czyli zbyt prosty system walki oraz dialogi, które na dłuższą metę nie oferują nam zbyt dużego pola do popisu. Jeśli jednak obecnie przymkniemy oko na te niedociągnięcia, to i tak w nasze ręce trafi produkcja mogąca przyciągnąć nas do ekranu telewizora na kilka przyjemnych wieczorów.
Grę do recenzji dostarczyła Cenega




































Dodaj komentarz