Blades of Time to wydany pierwotnie siedem lat temu na konsolach Xbox 360, PlayStation 3 i pecetach hack and slash. Ten przygotowany przez studio Gaijin Entertainment tytuł niedawno zawitał na kolejnej platformie – Nintendo Switch. Sprawdźmy więc jak produkcja ta działa na najnowszym sprzęcie Japończyków.
Obecna w produkcji fabuła wypada dość przeciętnie. Przedstawiona tutaj historia jest głównie pretekstem, byśmy mogli podróżować po kolejnych lokacjach, zabijając po drodze wielu wrogów. Główną bohaterką jest Ayumi, która to wyrusza do krainy zwanej Dragonland, by odnaleźć tajemniczy skarb.
Przemierzamy więc kolejne, całkiem różnorodne miejscówki, walcząc po drodze z wieloma przeciwnikami. Choć początkowo do dyspozycji mamy wyłącznie podstawowy atak, wraz z postępami uzyskujemy dostęp do broni palnej, czy różnorakich umiejętności aktywowanych prostymi kombinacjami przycisków. Potyczki z wrogami są przyjemne, lecz zwykle nie stanowią zbyt wielkiego wyzwania. Ogromna szkoda też, że nie przygotowano większej liczby modeli postaci. W przypadku potworów identyczne stworzenia można zrozumieć, o tyle podczas walki z ludźmi nieraz walczymy z kilkoma klonami.
Teoretycznie sporo możliwości twórcom dała opcja cofania się w czasie, po czym pozostawiamy swojego klona, powtarzającego nasze wcześniejsze ruchy. Jednocześnie możemy wygenerować kilka klonów, co bywa przydatne w pokonywaniu mocniejszych wrogów. Niestety twórcy nie zdecydowali się na stworzenie jakichś ciekawych zagadek w oparciu o tę umiejętność. Czasem jedynie musimy otworzyć i przejść przez ekspresowo zamykające się drzwi, czy odciągnąć zbyt silnego wroga od bramy do dalszej części etapu.
Oprawa audiowizualna Blades of Time wypada dość przeciętnie. Nawet na konsolach poprzedniej generacji tytuł ten nie zachwycał, a nawet na hybrydowym sprzęcie Japończyków są znacznie lepiej wyglądające tytuły. Grając przenośnie część wad ukrywa jednak mały, 6-calowy ekran konsolki. Sterowanie za pomocą Joy-Conów i Pro Controllera sprawdza się dobrze.
Nintendo Switch zalewa coraz większa liczba portów produkcji z poprzedniej generacji konsol. Teoretycznie sytuacja taka ma parę plusów – pozwala graczom na zapoznanie się z pominiętymi produkcjami, bądź też powrót do znanych i lubianych tytułów. Moc najnowszej konsoli nie stanowi w takim przypadku problemów, co udowodniło już parę niezłych portów.
Zaskakująco więc w dniu premiery produkcja Gaijin Entertainment borykała się z ogromną liczbą problemów natury technicznej. Dopuszczenie produkcji do sprzedaży w tym stanie jest karygodne. Niemożliwe było już ukończenie pierwszego rozdziału ze względu na wyrzucanie do menu konsoli po pokonaniu bossa. Nawet po dwóch aktualizacjach część błędów pozostała, wymuszając zamknięcie gry w losowych momentach.
Nie oznacza to jednak, że to wszystkie problemy produkcji. Podczas dalszej zabawy natrafiłem na wiele miejscówek, gdzie bohaterka się blokuje. Czasem pomaga wtedy kilkukrotne wciśnięcie skoku i kręcenie gałką, częściej wymaga to powrotu do poprzedniego punktu kontrolnego. Tytuł ten ma też spory problem z utrzymaniem stałej liczby klatek na sekundę. Choć aktualizacje już znacznie poprawiły płynność, wciąż gra niemal stale gubi klatki, co nie sprzyja zbyt przyjemnej rozgrywce. Polskiej wersji językowej produkcja ta nie oferuje.
Blades of Time mógłby być udanym tytułem, gdyby nie spora liczba problemów natury technicznej. Przyjemna i nawet wciągająca rozgrywka oraz całkiem dobry system walki nie pomagają, gdy tytuł nawet po aktualizacjach nie utrzymuje stałej płynności, a przez błędy nieraz trzeba uruchamiać ponownie grę, bądź też cofać się do poprzedniego punktu kontrolnego.
Grę do recenzji dostarczyło Gaijin Entertainment.











Dodaj komentarz