Każdy z nas chciał jako dziecko zasiąść za sterami statku. Oglądaliśmy filmy, w których walki statków kosmicznych grały główną rolę i wyobrażaliśmy sobie jakby to było samemu zasiąść w takim pojeździe. Teraz, dzięki wirtualnej rzeczywistości mamy taką możliwość. Szkoda tylko, że nie wszystko się dograło.
W StarBlood Arena przejmujemy kontrolę nad specjalnymi, bojowymi kapsułami i bierzemy udział w efektownych walkach rozgrywających się na podziemnych arenach. Do naszej dyspozycji oddano aż dziewięciu pilotów, zróżnicowanych pod kątem stylu gry i preferowanej broni.
Każdy pojazd możemy modyfikować nie tylko wizualnie, ale także uzupełniać go o dodatkowe wyposażenie i broń. Rozgrywka w grze ma formę teleturnieju prowadzonego przez dwóch prowadzących, co chwilę rzucających do siebie dowcipami.
Poruszamy się we wszystkich kierunkach i akcja jest bardzo szybka. Nie wiem jak wpływa to na tzw. rzygogenność tego tytułu, bo mnie nic nie ruszyło, ale bierzcie pod uwagę, że jest to dynamiczny tytuł i jeśli macie błędnik podatny na chorobę symulatorową to kontakt z StarBlood Arena może się dla was źle skończyć.
Muszę pochwalić w grze grafikę. Jest naprawdę dobra. Wszystko działa płynnie i bez żadnych problemów czy przycięć. Kreskówkowa stylistyka pasuje do całości jak ulał.
W grze dostępnych jest kilka trybów. Możemy rozegrać standardowy Deathmach, jak i jego wariację drużynową. Jest też tryb Invaders, który jest po prostu hordą, oraz drużynowe zbieranie punków w Gridiron. Dla każdego coś miłego.
Grać możemy sami, z przeciwnikami komputerowymi, ale możemy też przejść do rozgrywki online. I tutaj przestaje się robić różowo. PlayStation VR nie jest bardzo popularne. Owszem szybko po premierze wyprzedało się co do ostatniej sztuki, ale w ogólnym rozrachunku posiadaczy VR nie ma aż tak dużo. Jak z tej dość ograniczonej liczby osób wydzielimy posiadaczy StarBlood Arena to zrobi się dosłownie garstka graczy. I to widać. Niestety przez cały okres testowania nie udało mi się ani razu połączyć z innymi graczami. Próbowałem wiele razy, w różne dni, o różnych porach, ale bez sukcesu. Oczywiście można mi zarzucić, że mogłem czekać dłużej na połączenie albo próbować o jeszcze innych porach, ale chyba nie o to chodzi nie? Nie oczekiwałem, że tak jak w Call of Duty czy inne popularne gry dostanę się do meczu w kilkadziesiąt sekund. Liczyłem, że chociaż cokolwiek się uda.
Przez długi czas zastanawiałem się jak ten fakt ma wpłynąć na ostateczną ocenę tej gry. Nie mogę powiedzieć złego słowa o wykonaniu technicznym. Gra działa bardzo dobrze, nie ma żadnych problemów od tej strony. To nie do końca wina autorów, że nikt nie gra online w ich dzieło. Ostatecznie zdecydowałem, że nie wpłynie to znacząco na ocenę końcową gry, ale jeśli będziecie się nad StarBlood Arena zastanawiać to musicie pamiętać, że raczej pogracie sobie w ten tytuł samotnie. Szkoda, bo tytuł ma ogromny potencjał i jest mi autentycznie przykro, że niewiele osób się o tym przekona.
Ocena portalu: 7
Dziękujemy PlayStation Polska za dostarczenie gry do recenzji.
Rozgrywka:
Galeria:















Dodaj komentarz