W ostatni weekend w Warszawie odbyła się IV edycja retro święta wszystkich graczy, czyli PIXEL HEAVEN 2016. Wyjątkowa impreza z całą masą rozrywki dla każdego, w każdym wieku. Działo się tam tak wiele, że nie przedłużając, zapraszam do relacji.
Tym razem na lokalizację wybrano Hale Miejskich Zakładów Autobusowych i trzeba przyznać, że zajezdnia tej wielkości doskonale się spisała. Na wejściu witała nas sekcja Food Tracków, gdzie pod gołym niebem można było się posilić. Była ona przed wielką halą, gdzie odbywała się cała impreza. W środku podzielono wszystko na kilka stref — RETRO, Komiksową, Gry karciane/planszowe i Indie razem ze sceną główną. W całość powciskano w różnych miejscach stoiska sklepów tematycznych. Wnętrza były bardzo przestronne i w doskonałym klimacie, idealnie komponujące się z tematyką imprezy. Czuć było minioną epokę.
Na wejściu z lewej strony witała nas strefa retro, gdzie mieliśmy do dyspozycji masę starych konsol i komputerów. Nie zabrakło też całej alejki dla fanów Pinballi. To w tej części można było pograć na wszelkiego rodzaju Amigach, były też Commadore, niektóre widziałem pierwszy raz w życiu na żywo. I na wszystkim można było pograć, zobaczyć jak są podłączone, poczuć klimat grania joystickami, nie robiłem tego prawie 20 lat. Wszystko było ustawione jedno przy drugim, w ścisku, ale poruszało się tam wygodnie. Część tytułów znałem z dzieciństwa, część była dla mnie znana tylko ze screenów. Dalej mieliśmy współcześniejsze retro i idące bardziej w stronę konsol. Królowały sprzęty Nintendo, ale można było też zagrać na Segach czy poczciwym PSXie. Tu oczywiście można mnożyć miłe sytuacje, gdzie czekając na wolny sprzęt, nigdy nie dłużej niż kilka minut, rozmawiało się z innymi graczami czy obserwowało reakcje tych niezaznajomionych. Byli to ludzie w każdym wieku, z dziećmi, dziewczyną czy rodzeństwem, prawie wszystkich łączyło granie. Tu były szaleństwa na bongosach w Donkey Kongu, pojedynki w Martio Kart i masa innych łączących gier. Całość uzupełnił sklep z gadżetami, gdzie mogliśmy kupić koszulki, kubki czy kolczyki, masa wszystkiego.
Wszystko przechodziło płynnie w kolejną sekcję, tematy niezależne, tu można było znaleźć wszystko. Od małych pomysłów na gry, gdzie ktoś testował wymyśloną mechanikę i sprawdzał, czy warto wokół tego budować grę. Byli ludzie z automatami, czasami własnej produkcji, aż po deweloperów gier mobile czy technologi VR. Co ciekawe, żeby przetestować HTC Hive organoleptycznie wystarczyło maksymalnie 15 minut oczekiwania. Można było sprawdzić kilka różnych pomysłów, przetestować w VR Mosh Pit Simulator, Sosa Sosowskiego, a nawet zagrać w No Thing na bananach, dosłownie. Nie sposób tutaj wymienić wszystkiego, bo jest tego masa. Gry mobile, mniejsze stemowe produkcje, konkursy i mnóstwo emocji. Tu też umiejscowione było stoisko cdp.pl gdzie można było nabyć drogą kupna różne przecenione dobra. Sam uzupełniłem swoje półki o kilka przedmiotów, m.in. o książkę Marcina Kosmana „Nie tylko Wiedźmin”, którego można było spotkać na imprezie i poprosić o dodatkową dedykację, książki były podpisane. Tego typu interakcji można było zawrzeć na imprezie mnóstwo, twórcy komiksów czy gier na wyciągnięcie ręki. Można też było kupić w różnych sklepach popkulturowe koszulki, był Pixel Box, solidne stoisko z komiksami czy podzespoły do starych sprzętów.
Następnie mieliśmy sąsiednią hale, gdzie była główna scena, z widownią z rozkładanych krzesełek i boxy twórców indie. Tu pojawia się mały zgrzyt imprezy, nie chodzi o siedziska, na mniej wygodnym piszę ten tekst. Ale porównując warunki z zeszłym rokiem, gdzie mieliśmy salę kinową teraz było bardziej polowo. Pod względem rozwiązania technicznego i nagłośnienia wszystko bardzo profesjonalnie, bez najmniejszych zarzutów. Niestety krecią robotę robiła akustyka, a i często ludzie krążący nieopodal przy stoiskach. Nie umniejszyło to kompletnie zawartości, niestety znam ją szczątkowo, było dużo paneli, wykładów i wywiadów. Po programie i zebranych tam nazwiskach mogę wnioskować, że było warto słuchać, co nadrobię i wam też polecam.
Wzdłuż ścian w tej hali mieliśmy ustawione Boxy z niezależnymi grami, gdzie mogliśmy porozmawiać z twórcami i sprawdzić ich produkcje w praniu. Tu też mogliśmy znaleźć mniejsze i większe gry, niektóre już całkiem znane, inne próbujące dopiero walczyć o swoją uwagę. Tu też mogliśmy znaleźć stoisko SPInki z wielkim Spejsonem czy „boksera” w klimatach Blok Ekipy. Ostatni przystanek imprezy znajdował się za ścianą w mniejszej sali. Były tam porozkładane stoły, na których można było grać w gry planszowe i karcianki. Jeśli nie byliśmy zdecydowani na jakąś grę mogliśmy ją wypożyczyć i potestować, później ew. kupić. Masa graczy do rywalizacji, a i nie brakowało hostess, które zachęcały do wspólnej partii.
Największym plusem imprezy jest to, ile fantastycznych ludzi można tam spotkać. Pograć, porozmawiać wszystko odbywa się w bardzo luźnej atmosferze. Dobra zabawa łączy tam pokolenia. Można spotkać legendarnych twórców gier, jak i tych współczesnych. Ludzi z szeroko pojętej branży — prasy, portali, podcastów czy youtuberów. Te dni to prawdziwe święto dla wszystkich graczy i nie wyobrażam sobie, żeby je ominąć za rok.
Zapraszam do galerii:
















































Dodaj komentarz