Trochę historii na dwudziestolecie
Pro Evolution Soccer obchodzi w tym roku dwudziestolecie istnienia serii (1995-2015). Początkowo gra była w Europie sprzedawana pod nazwą International Superstar Soccer. W Japonii oraz USA produkcja Konami była wydana pod nazwą Winning Eleven. Obecnie w Ameryce Północnej pełną nazwą gry jest „Winning Eleven: Pro Evolution Soccer”. Oficjalnie pierwszy raz na pudełkach nazwa „Pro Evolution Soccer” pojawiała się w 2001 roku, co ważne w tym wydaniu także po raz pierwszy zaczęli pojawiać się licencjonowani piłkarze. Do Polski PES (Winning Eleven 5) dotarł dopiero w 2003 roku – był to także debiut serii na komputerach osobistych. W Polsce gra odniosła ogromny sukces, na tyle duży, że w szóstej edycji PESa pokuszono się o polską wersję językową wraz z parą komentatorów Polsatu: Matusz Borek i Roman Kołtoń, a na okładce znalazła się ówczesna gwiazda reprezentacji Polski Maciej Żurawski – niestety była to jedyna polska wersja gry. W 2007 roku Konami zrezygnowało z numerowania PESa i przyjęło po raz pierwszy numerację roczną – PES 2008. Rok później w PES 2009 pojawiła się po raz pierwszy Liga Mistrzów, Konami się wykosztowało (i dalej płaci – licencja do 2018 roku), ale warto było. Najbardziej prestiżowe rozgrywki w piłce nożnej przyciągają do PESa najbardziej wybrednych graczy. W kolejnych odsłonach studio systematycznie wdrążało kolejne licencjonowane puchary jak choćby Liga Europy, czy azjatycka Liga Mistrzów.
Dzisiaj PES jest silną marką, która dzielnie toczy batalie z serią FIFA. W ciągu kilku ostatnich lat Konami przegrywało z EA Sports przez złe terminy wydawnicze – gra miała premierę kilka tygodni po „Fifie”. W tym roku Konami w końcu wydało Pro Evo w drugim tygodniu września – FIFA standardowo ukazuje się w ostatnim tygodniu tego miesiąca. Także demo – które zostało ciepło odebrane przez graczy, ukazało się tydzień przed premierą gry.
FOX Engine jest super!
PES 2016 stworzony został na silniku FOX Engine. To wspaniałe narzędzie, które odpowiada nie tylko za grafikę, a także fantastyczną fizykę w grze. Mało tego odpowiednie opcje odpowiadają osobno za prawdziwą fizykę piłki, masę i balans zawodników, jest też specjalny system odpowiadający za rzeczywiste kolizje piłkarzy. Nawet postarano się o system emocjonalny, piłkarze to nie tylko zawodnicy z masą cyferek w statystykach, ale także ludzie, którzy mają wahania nastrojów czy nieoczekiwany spadek formy. Jeżeli chodzi o aspekty graficzne, to Konami w tym roku zaprezentowało najlepiej wyglądającą piłkę nożną. Jeszcze dwa lata temu, to FIFA zachwycała nas oprawą graficzną, ale teraz studio za sprawą FOX Engine przejmuje koszulkę lidera. Stadiony wyglądają przepięknie, są pełne detali. Gra świateł i cieni na stadionach jest wspaniała i bardzo realistyczna. Na trybunach panuje prawdziwe piłkarskie święto. Kibice różnią się ubiorami, większość z nich nosi koszulki swoich klubów. Kibice posiadają także różne zestawy animacji, dzięki czemu ich reakcje są jeszcze bardziej autentyczne. Konami nawet, aby zaprezentować nam jak żyje stadion, często po strzelonej bramce robi najazdy kamerami na reakcje kibiców. Stadionów w grze jest 22 – 11 licencjonowanych jak np. San Siro, Old Trafford, Allianz Arena, czy Juventus Stadium oraz 11 stworzonych przez programistów. Niestety zabrakło naszego Stadionu Narodowego, który był w PES2015. Nowością jest dynamicznie zmieniająca się pogoda.Opady atmosferyczne w końcu mają wpływ na wydarzenia boiskowe, piłkarze częściej popełniają błędy i ulegają kolizjom.
Już ubiegłoroczna edycja zachwycała mnie pod względem oprawy audiowizualnej, ale w 2016 roku Konami poszło o nie jeden, a kilka kroków naprzód. Czołowi wirtualni zawodnicy jeszcze bardziej odpowiadają swoim realnym sylwetką. Bez problemu rozpoznamy twarze zawodników czołowych reprezentacji, ligi hiszpańskiej, francuskiej czy włoskiej. Mało tego, ogrom pracy włożono w animacje ruchów oraz cieszynki wielu zawodników. Twarze zawodników są pełne emocji, każda z gwiazd ma swoje indywidualne, przeniesione ze stadionu do gry animacje twarzy. Fani piłki nożnej dobrze wiedzą jak po strzelonej bramce reaguje Ronaldo – wielki szczerzący uśmiech lub grobowa poważna mina Balotelliego albo, gdy Ibrahimovic nie strzeli bramki, to kopie, że złości niewidzialną piłkę.
Takich indywidualnych smaczków dla wielu piłkarzy jest cała masa w PES 2016. Jeżeli chodzi o sam przebieg meczu, to dostaliśmy więcej elementów gry w powietrzu, teraz możemy łatwiej i efektowniej oddać strzał z przewrotki, nożycami, szczupakiem, a nawet co mi się już zdarzyło oddać słynny strzał z powietrza piętą Ibrahimovica. Udoskonalono system kolizji, sporadycznie nawet zdarzy się, że zawodnicy tej samej drużyny potrafią wpaść na siebie, co ciekawe piłkarze bez piłki potrafią się poślizgnąć, czy upaść podczas szybkiego zwrotu. Dodano dużo nowych zmian w dryblingu, sami zawodnicy także dużo szybciej reagują na to, co dzieję się na boisku. Niestety bramkarze dalej są ospali, często sztywno trzymają się blisko bramki i wpuszczają komiczne gole – szczególnie ci na poziomie poniżej 75/100. Do samej obrony też mam trochę zastrzeżeń, czasami zbyt często odpuszczają w pojedynkach z napastnikami oraz dają się zaskoczyć prostopadłą lub górną piłką rzuconą na napastników.
Standardowo od kilku lat w Pro Evo możemy uczestniczyć w rozgrywkach Ligi Mistrzów oraz Europy, rozegrać azjatycką Ligę Mistrzów, Copa Libertadores (międzynarodowy turniej pomiędzy najlepszymi klubami piłkarskimi Ameryki Południowej i Meksyku) oraz Copa Sudamericana (odpowiednik naszej Ligi Europy).
Niestety PES dalej cierpi na brak wielu czołowych lig europejskich. Z tych obecnych jest tylko pełna licencja na hiszpańską, holenderską, portugalską oraz francuską. Niestety dalej nie mamy ligi niemieckiej, czy angielskiej. Ale tutaj nie wszystko jest stracone. Konami udostępniło edytor w wersji na PS3 i PS4, dzięki któremu możemy modyfikować nazwy klubów, koszulki, loga, trenerów etc. Długo nie trzeba było czekać na reakcje fanów. Już od kilku dni możemy pobrać pełną ligę angielską, dzięki podmianie herbów i koszulek możemy cieszyć się z Premier League w PES 2016.
myClub – lepszy niż rok temu, ale do Ultimate Team daleka droga
Wiele zmian i aktualizacji otrzymał myClub – czyli odpowiednik Ultimate Team z serii FIFA. Rok temu był to w mojej ocenie mocny niewypał z powodu wysokich cen piłkarzy i zaskakująco niskich nagród za mecze online. Samo menu także nie zachęcało, aby tam często zaglądać. W edycji 2016 myClub przeszedł masę pozytywnych zmian. Zacznijmy od tego, że samo menu jest w końcu intuicyjne i ogląda się je z przyjemnością. Wybieramy sobie jeden klub ze wszystkich zawartych w grze, możemy mu zmienić nazwę, ale stroje i herb zostają oryginalne. Na start możemy wypożyczyć na pięć meczy jednego z najlepszych piłkarzy na świecie. Zatrudniamy trenera odpowiedniego do naszego stylu gry. Przychodzi on ze stałym ustawieniem formacji i taktyką, której nie możemy modyfikować, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby mieć w klubie kilku trenerów. Zawodników możemy pozyskiwać na kilka sposobów, np. kupić w zakładce „Loan” – tam każdego dnia mamy do wyboru 20 piłkarzy, ich lista zmienia się po godzinie 17:00. Nie kupimy tam największych gwiazd, ale kilku dobrych piłkarzy na poziomie 70-80/100 możemy śmiało zakontraktować. Raz możemy wykorzystać specjalnego agenta, który sprowadzi nam do składu wielką gwiazdę (u mnie był to Ibrahimovic). Jest jeszcze zakładka Top Agent, w której za dosyć wysoką kwotę (10 tys. kredytów) możemy wylosować sobie dosyć dobrego zawodnika na konkretną pozycje – dwa razy skorzystałem z tej opcji, dwa razy byłem niezadowolony ze sprowadzonego piłkarza. Ostatnią możliwością, do której będziemy najczęściej zaglądać jest „Scout”. Po każdym rozegranym meczu w myClub dostaniemy kupon na losowanie zawodnika. Niestety w tej puli przeważają słabi zawodnicy, przeciętnych jest trochę więcej, a takich dobrych garstka. Wszystko zależy od szczęścia, kto nam zostanie wylosowany. Stworzoną drużyną możemy grać online w 12tu dywizjach – dobieranie graczy działa bardzo dobrze, serwery są stabilne, zero lagów, rozgrywka jest bardzo płynna. Możemy także grać offline w małych turniejach zaproponowanych przez konsole. Co ciekawe, możemy rywalizować online z innym graczem jako trener. Piłkarze grają sami bez naszego udziału, a my wydajemy tylko krótkie polecenia taktyczne i ewentualnie przeprowadzamy zmiany. O ile całe projektowanie zespołu w myClub bardzo przypadło mi do gustu, to sama rozgrywka szybko zniechęca. Nawet jeżeli mamy zespół wypchany gwiazdami, to i tak ich zgranie jest bardzo niskie, występuje masa błędów w obronie. Co więcej, gdyby bramkarzy nie było na bramce, to nikt by ich braku nie zauważył, przepuszczają praktycznie każdy strzał, nawet z daleka. Bramek pada mnóstwo, dużo więcej niż w słynnej amerykańskiej lidze hokeja NHL lub Rocket League. Ponad 10 bramek w 10 minut to norma meczowa w trybie online myClub. Na koniec warto jeszcze wspomnieć, że każdy z piłkarzy w składzie pracuje indywidualnie na swoje konto. Oprócz statystyk ma też swój poziom umiejętności, który rośnie wraz z dobrymi wynikami na boisku. Dodatkowo piłkarzy możemy trenować. Na koniec wspomnę, że Konami, aby zachęcić graczy do grania w myClub codziennie (przez 7 dni) za zalogowanie nagradza graczy wysokimi nagrodami pieniężnymi lub losowymi kuponami.
Jestem trenejro!
Kolejnym trybem rozgrywki, który został mocno przemodelowany jest „Master League”, czyli tryb menadżera. Podobnie jak w myClub poprawiono menu, które także jest bardziej czytelne i intuicyjne. W końcu szczęśliwi będą gracze, którzy karmią się taktyką i mają głowę pełną pomysłów. Nie jest to co prawda Football Manager, ale naprawdę możemy być zadowoleni. Z najważniejszych zmian uproszczono negocjacje kontraktów. Mamy bardzo szczegółowe wyszukiwanie zawodników, oraz precyzyjnie możemy wydać polecenia skautom, jakich graczy mają konkretnie szukać. Wracając do samego składu, to mamy pełną linię możliwości edytowania formacji, oraz szczegółowego wytyczania zadań taktycznych.
Podsumowując, najnowsza odsłona symulacji piłkarskiej od Konami jest bardzo udana. Masa zmian i szlifów w najważniejszych dwóch trybach myClub oraz Master League wyszła bardzo dobrze. Niestety mocno rozczarowuje tryb online w tym pierwszym, ale normalne granie online licencjonowanymi klubami ze znajomymi może się podobać. Nie ma problemów z płynnością gry, a serwery działają bardzo dobrze. Oprawa audiowizualna jest na wysokim poziomie, podobnie fizyka, zachowanie zawodników oraz ich animacje. Stadiony żyją każdą akcją, która wydarzy się na boisku, a dynamiczna pogoda potrafi nieźle namieszać. Z wad należy przypomnieć dalej nie najlepiej interweniujących bramkarzy oraz okazyjnie śpiącą linię obrony. Składy nadal są bardzo nieaktualne, nie ma transferów z letniego okienka – patch będzie dopiero w październiku. Mimo wszystko, to i tak jedna z najlepszych odsłon Pro Evo od lat – o ile preferujemy granie offline lub z przyjaciółmi na kanapie.
Dziękujemy CDP.pl za dostarczenie gry do recenzji.


































Dodaj komentarz