Wojna między roślinami a nieumarłymi powraca, ale w formie, której nikt się nie spodziewał.
EA można lubić lub nie. Firma na swój obecny wizerunek pracuje już od lat. Można mieć do nich pretensje, że co roku wydają właściwie te same gry, że nie starają się itd. Czasem jednak zdarza się im stworzyć jakąś perełkę, coś intrygującego, nietypowego i ciekawego. Chyba wszyscy zgodzimy się z tym, że tego tytułu nikt się nie spodziewał. Seria Plants vs Zombies zaczęła się jako prosta gra na smartfony. Była tak popularna, że wszyscy czekali aż EA zapowie jej kontynuacje. To, co pokazali przyćmiło najśmielsze oczekiwania. Sam pamiętam jak z niedowierzaniem patrzyłem na pierwsze zapowiedzi, obrazki i informacje. Początkowo gra dostępna była jedynie na platformach konkurencji, dzisiaj jednak zagrać mogą w nią również fani marki PlayStation. Zapraszam do lektury recenzji tej nietypowej produkcji.
Plants vs. Zombies: Garden Warfare jest zupełnie inną grą niż jej poprzednik, jednak zachowuje w sobie zamysł oryginału. Najnowsza produkcja PopCap to FPS z dużym naciskiem na drużynowy tryb multiplayer. Trybu dla jednego gracza tutaj nie uświadczymy, możemy co najwyżej pograć z kolegą. Całość opiera się na rozgrywce wieloosobowej, więc bez łączności z internetem nie ma za bardzo co robić. Niech nie zmyli was bajkowa oprawa, to wciąż kompetentna strzelanka.
Standardowo dla tego typu produkcji mamy tryb rywalizacji i kooperacji. W tym pierwszym naprzeciw siebie stają dwie drużyny – roślin i zombie. Możemy wybierać kilka różnorodnych rodzajów rozgrywki. Od drużynowego deathmachu, tutaj zwanego Team Vanquish, przez wariację na temat capture the flag – Gardens and Graveyards, w której rośliny próbują odeprzeć atak zombiaków na ogród. Każda drużyna dysponuje różnymi jednostkami, w jakie możemy się wcielać. Każda z nich ma inny wygląd, umiejętności i właściwości. Co ciekawe, przez to, że naprzeciw siebie stają dwie zupełnie różne rasy przeciwników, to każda klasa jest zupełnie inna. W obu drużynach mamy te same specjalizacje – żołnierz, medyk, specjalista od walki wręcz itp. Ale zupełnie inaczej gra się medykiem roślin i zombie. Postacie są różne, mają własne zdolności. Każdą z klas możemy awansować na wyższe poziomy, odblokowujące nowe ataki. Jednostki awansujemy, wykonując specjalne zadania, jak np. uleczenie kompanów, czy zabicie odpowiedniej liczby wrogów. Każdą klasę dla każdej z frakcji trzeba ulepszać osobno, więc wymaksowanie wszystkich zajmie nam sporo czasu.
Różnorodność postaci to jedna z największych zalet produkcji i coś, co wyróżnia ją na tle konkurencji. W takim Team Fortress 2 drużyny różnią się pomiędzy sobą jedynie kolorami – tutaj są to dwa zupełnie odmienne zespoły. Na szczęście nie ucierpiał przez to balans gry. Grając nigdy nie ma się poczucia, że któraś z ras jest mocniejsza. Każda ma swoje wady i zalety i to właśnie odkrywanie ich daje dużo frajdy.
Drugim trybem jest Garden Ops. Jest to klasyczny przykład trybu hordy. Ten tryb najbardziej oddaje ducha oryginału. Wcielamy się tutaj jedynie w rośliny i staramy się odeprzeć nadciągające fale nieumarłych. To jedyny tryb, w jaki możemy zagrać z kolegą na kanapie. Początkowe fale są proste i łatwe do pokonania, ale im dalej i im wyższy poziom trudności wybierzemy, tym zadanie to będzie coraz trudniejsze. Oprócz naszej postaci i jej umiejętności możemy wykorzystać porozstawiane dookoła doniczki, by zasadzić inne rośliny, które pomogą nam w walce z przeciwnikami. Do wyboru mamy bardzo sporo flory znanej z komórkowego oryginału. To, jakie rośliny możemy zasadzić zależy od posiadanych kart. Te kupujemy za zdobytą w grze walutę. Każdej karty możemy użyć tylko raz, więc do rozgrywki wkrada się aspekt ekonomiczny – czy wykorzystać tę roślinę teraz, czy zachować ją sobie na później?
Rozgrywka jest miła i przyjemna. Pomimo tego, że jest to FPS z krwi i kości, gra się tutaj inaczej niż w innych produkcjach. Całość wydaje się zdecydowanie wolniejsza niż inne produkcje z tego gatunku. Sam miałem wrażenie, że kontrolowane przeze mnie postaci są strasznie wolne i kiedy po śmierci musiałem przejść się przez pół mapy, aby dotrzeć do centrum walki, to trwało to trochę długo. Ta powolność rozgrywki skutkuje jednak tym, że całość jest łatwiejsza do przyswojenia dla nowicjuszy. Jeśli wasi domownicy lub przyjaciele nie są strzelankowymi weteranami, Plants vs Zombies może być dla nich dobrym sposobem na naukę.
Jak już wspominałem wcześniej za zdobytą w grze gotówkę możemy kupować karty. Przychodzą one do nas w losowych zestawach, każdy za inną kwotę. Oczywiście im zestaw droższy, tym większa szansa na cenne przedmioty. Oprócz kart jednostek, które możemy użyć w Garden Ops dostajemy też dodatkowe stroje i akcesoria dla naszych postaci. Ich ilość robi wrażenie. Po zdobyciu odpowiednich dodatków możemy nasze rośliny pomalować w ciekawe kolory, a zombiaki ubrać w prześmieszne stroje. To ciekawe urozmaicenie, które sprawia, że po polu bitwy biegają naprawdę śmiesznie przebrani gracze.
Grafika prezentuje się bardzo kolorowo i jest spójna z charakterem serii. Jeśli graliście w PvsZ na telefonie to prawdopodobnie przestawienie się z dwuwymiarowych modeli postaci na trójwymiarowe może trochę potrwać. Całość wygląda ładnie, a plansze, na których przyjdzie nam walczyć są ciekawie zaprojektowane. Pełne są różnych przejść, uliczek czy zasadzek. Twórcom udało się grę zoptymalizować i w wersji na PS4 tytuł działa w 1080p i 60 klatkach na sekundę. Całość dopełnia muzyka, która spełnia swoją rolę, ale nie zapadnie wam w pamięci oraz odgłosy otoczenia, które są rewelacyjne. Dźwięki, jakie wydają z siebie rośliny i zombie są po prostu doskonałe. Co chwila słychać jakiś inny odgłos, który nieraz sprawi, że uśmiech zagości na waszych twarzach.
Plants vs Zombies Garden Warfare to bardzo dobra strzelanka. Może rozgrywka nie jest tak szybka jak w innych grach, ale samo strzelanie daje tyle samo frajdy. Jednocześnie oprawa tytułu jest miłą odskocznią od szaroburych, realistycznych wojennych strzelanin. Najnowsze dzieło PopCap daje niesamowitą frajdę i jest powiewem świeżości w zabetonowanej ofercie EA. Warto tej grze dać szansę.


















Dodaj komentarz