Jeśli marzyłeś, żeby zostać pilotem statku kosmicznego rodem z Gwiezdnych Wojen, studio Born Ready daje Ci tę możliwość.
Od lat konsole stacjonarne nie widziały dobrego kosmicznego shootera, który nie byłby taki sam, jak wszystkie inne. Jednak studio Born Ready próbuje stworzyć własny wzorzec, pozwalając pilotować statki kosmiczne zmieniające się w mechy. Strike Suit Zero dostępny jest na PC od ponad roku – Director’s Cut zawiera wypuszczoną w ramach dodatku DLC mini-kampanię, nowe statki oraz masę usprawnień.
[youtube id=”y8Cdj8yEw5M” width=”618″ height=”348″]
W Strike Suit Zero gracz wciela się w pilota Narodów Zjednoczonych Ziemi, biorącego udział w wojnie z siłami kosmicznych kolonii, mającego miejsce w przyszłości. Ludzkość rozprzestrzeniła się po wszechświecie w wyniku kolonizacji innych planet. Po krótkim czasie wybuchł konflikt między wojskiem Ziemi i kolonistami. Gracz wciela się w Adamsa, pilota reprezentującego błękitną planetę i odgrywającego ważną rolę w ostatecznym wyniku bitwy. Jednak starcia nie koncentrują się na bohaterze, gdyż jest on jedynie małą częścią większej batalii.
Główna kampania składa się z 13 misji, a każdy z etapów oferuje wiele celów, które zmieniają się wraz z przebiegiem historii. Inaczej jest w przypadku Heroes of the Fleet – zestawu pięciu zadań, które były początkowo DLC – w którym jest się wrzuconym w środek bitwy , a zadaniem jest unicestwienie jak największej liczby przeciwników. Ten rodzaj rozgrywki ma o wiele bardziej dynamiczny charakter, ponieważ nie podano konkretnego celu: należy po prostu walczyć najlepiej jak się potrafi.
Z trzech poziomów trudności do wyboru zalecam rozpocząć od łatwego – zwłaszcza, jeśli jesteś zupełnie niedoświadczony w pilotowaniu statków kosmicznych. Zapewniam, że nawet jeśli wydaje Ci się, że posiadasz odpowiednie umiejętności, to do opanowania kontroli nad myśliwcem bez wątpienia będziesz musiał się przyzwyczaić.
Prawy drążek analogowy służy do manewrowania i celowania, podczas gdy lewy kontroluje kąt lotu. L2 to swojego rodzaju pedał gazu, a R3 uruchamia kolejny przypływ prędkości. Za hamowanie odpowiada L1, R1 obsługuje rakiety, a R2 odpala podstawową broń. Za pomocą przycisku X zmienia się swoją formę z małego, zwinnego statku w niszczycielskiego robota. Całkiem sprytnie wykorzystano panel dotykowy DS4. Dotykając jego prawego rogu, wybiera się cel znajdujący się w tym samym miejscu na ekranie. Do ustawień kontrolera trzeba się przyzwyczaić i opanować płynne zmiany formy tak, aby jak najlepiej wykorzystywać je w walce.
Z pewnością opanowanie sterowania statkiem potrwa kilka misji, ale gdy już okiełzna się bestię, to tytuł staje się naprawdę interesujący. Sukces zależy od świadomości korzystania z funkcji okrętu. Zatem, jeśli goni się torpedy, które zmierzają w stronę okrętu dowodzenia, oczywistym wyborem jest zwrotny i szybki myśliwiec, ale już hurtowe niszczenie pocisków lepiej przeprowadzić mechem. W tej formie można również namierzać naraz tyle celów, na ile pozwala zapas energii, a po ich wybraniu odpalić salwę pocisków. Energię Flux natomiast, która potrzebna jest do zmiany formy, uzupełnia się przez likwidację oponentów.
W grze wprowadzono kilka usprawnień względem wersji na PC, czego przykładem jest lepszy system checkpointów. Jednak tytuł ma swoje minusy. Najbardziej niewybaczalnym jest cały etap, w którym pilotuje się niemrawy bombowiec. Ten środek transportu jest przeciwieństwem wszechstronnego i zwinnego Strike Suit, do którego już można było się przyzwyczaić. Misja jest po prostu nudna i zupełnie nie na miejscu, po kilku epickich bitwach z poprzednich zadań. Co gorsza, identyczne magazyny niszczy się w dalszym etapie kampanii, siedząc wygodnie w kabinie ulubionego mecha. Sprawia to, że nasuwa się pytanie: do czego był potrzebny ten ociężały bombowiec?
Jak już wcześniej wspomniałem, Strike Siut Zero może być brutalnym doświadczeniem. Jednak śmiały charakter produkcji sprawia, że gracza napawa duma, kiedy zakończy rozdział ze szczególnie wysokim wynikiem. Pomaga również to, że tytuł pod kątem grafiki jest miły dla oka, a każdy etap ukazuje widoki różnych galaktyk, które doskonale działają na nastrój podczas masywnych konfrontacji. Niestety modele statków nie są aż tak imponujące jak przestań kosmiczna, w której się znajdują, ale z drugiej strony neonowy ogon stworzony przez manewrująca flotę na polu walki tworzy wspaniały obraz.
Od strony audio sprawy również mają się dobrze. Soundtrack pełen jest eterycznych, niesamowitych wokali i instrumentów, które rozłożone są na elektronicznych bitach. Daje to grze unikalny klimat, ale powtarzające się melodie mogą zacząć irytować podczas dłuższych misji. Na szczęście, efekty dźwiękowe są satysfakcjonujące i ostre, co dobrze uzupełnia całą warstwę audio.
Podsumowanie:
Nigdy nie miałem okazji polatać w kosmosie, a tym bardziej brać udział w epickich bitwach. Strike Suit Zero daje tę możliwość i przypomina, że kosmiczne shootery mogą być fajne. Na tę chwilę produkcja w wersji na PS4 nie ma w swoim gatunku konkurencji, aczkolwiek nawet pomijając ten fakt, za cenę 79 zł warto się nią zainteresować. Jeżeli więc jesteś fanem takich produkcji jak: Gwiezdne Wojny, Star Trek czy Battlestar Galactica, Strike Suit Zero: Director’s Cut musi znaleźć się w Twojej kolekcji gier.
Dziękuję firmie ICO Partners za dostarczenie gry do recenzji / Thanks for ICO Partners for providing a review copy








Dodaj komentarz