Przetestowałem razem z Tomaszem najbardziej wyczekiwaną grę tego roku na PS Vita, nasze wrażenia oraz opinie poznacie czytając poniższą recenzje.
- Normalna czcionka – Konrad
- pogrubiona – Tomasz
Nazywasz się Aaron Daner, jesteś najemnikiem, nie masz przyjaciół, nie masz uczuć, nie wiesz co to dobro, za to przemoc masz opanowaną do perfekcji. Wszystko co robisz, robisz dla kasy. Lądujesz w samym środku konfliktu odwiecznej wojny miedzy ISA a Helghastami.
I mimo, że wygląda to nieciekawie, to fabuła potrafi zainteresować. Zdarzają się emocjonalne rozterki i zwroty akcji. Daner wbrew pozorom ma swoje poglądy. W trakcie gry zdarza się też, że możemy podjąć jakąś decyzję, ale nie mają one większego wpływu na fabułę.
Rolą najemnika jest przyjmowanie kontraktów, których w grze jest dziewięć. Misje są bardzo różnorodne i nie polegają tylko na „znajdź i zlikwiduj”. Oczywiście jako „broń do wynajęcia” w każdej misji będziemy zabijać, dużo zabijać. Jednak główne cele polegają np. na uratowaniu jakieś ważnej osoby, wysadzeniu konkretnego miejsca czy wykradzeniu broni chemicznej. Każdy kontrakt ma swojego zleceniodawcę, który dobrze płaci za jego wypełnienie. Dodatkowo, podczas każdej misji sami możemy podnieś stan swojego konta likwidując każdego wrogiego żołnierza. Natomiast za wykonanie finezyjnej egzekucji na wrogu np.: ciche zabójstwo nożem czy strzał w głowę zarobimy dodatkową sumę pieniędzy. Mniejszą kasę dostajemy za niszczenie kamer czy nawet podnoszenie amunicji z pokonanych wrogów. Gdzie jeszcze leży kasa? W terminalach, które możemy złamać, aby uzyskać tajne dane wywiadowcze. Hakowanie polega na rozwiązaniu mini gierki, w której musimy dopasować do siebie odpowiednie znaki w określonym czasie.
Warto wspomnieć, że poziom trudności też ma wpływ na wynagrodzenie. Stanowi to dodatkową motywację do jego podniesienia.
Zarobione pieniądze wydajemy zaglądając do skrzyń BlackJacka. Jest on handlarzem broni, który rozstawił swoje skrzynie z zaopatrzeniem dosłownie wszędzie. Podobnie jak najemnikowi, zależy mu tylko na kasie i nie wtrącą się w konflikt miedzy ISA a Helghami. Chce tylko, aby wojna trwała jak najdłużej, bo oznacza ona popyt na broń. BlackJack nie tylko sprzedaje uzbrojenie. Niejednokrotnie ma on informacje dotyczące aktualnie wykonywanego przez nas kontraktu. W tym miejscu należy pochwalić polskiego wydawcę, którym jest SCEP, podobnie jak to jest w wersji angielskiej, tak i w Polsce BJ ma akcent rosyjski, a aktor, który podłożył mu głos dal z się 100% ponieważ jest to najlepiej podłożony głos w tej grze.
A ja się tutaj z Konradem nie zgodzę. Głos BlackJacka jest tak przesadnie rosyjski, że aż śmieszny. Jego kwestie brzmią, jakby były tłumaczone przez Rosjan ze stadionu X-lecia. Niestety, mi psuło to trochę klimat rozgrywki i mimo, że się przyzwyczaiłem, to nawet po kilkudziesięciu godzinach nadal potrafi drażnić.
Co możemy kupić w skrzyni BlackJacka? Oczywiście, zapas amunicji ale nie tylko. Możemy też kupić lub zmienić broń główną na taką, która lepiej sprawdzi się w trakcie danej misji. Do naszej dyspozycji oddano karabiny szturmowe, snajperskie (które podczas celowania wykorzystują dodatkowe funkcje Vity), jeden LKM i pistolety maszynowe. Bron dodatkowa, to oprócz pistoletów i rewolweru, kilka strzelb (swoją drogą najlepsza broń zapasowa), granatnik i kilka wyrzutni rakiet. Nie może zabraknąć granatów odłamkowych, przylepnych czy błyskowych. Nowością w serii Killzone są pakiety zbroi, które dzielą się, w zależności od potrzeb, na pancerne lub lekkie. Ich wybór zależy od naszego stylu gry. Można iść na bezpośrednią wymianę ognia lub poruszać się szybko i bezszelestnie. Ostatnią nowością jest system Van-Guard, czyli coś w rodzaju perków, dodatkowej broni czy umiejętności, jak np. wyrzutnia rakiet, latający dron ucinający głowy, tryb niewidzialności, zagłuszacz nieprzyjacielskiego wyposażenia czy skaner pokazujący pozycje wrogich żołnierzy. Wielki plus dla twórców za zrobienie filmiku instruktażowego dla każdego Van-Guard. Skrzynie BlacJacka pełnią jeszcze jedną funkcje w grze, czyli dodatkowych punktów kontrolnych. Za każdym razem gdy zginiemy, odradzamy się przy ostatnio odwiedzonej skrzyni. Jest ich w jednej misji kilka, więc nie trzeba bardzo się cofać, a do tego jest jeszcze drugi system checkpointów. Niestety, wyłączenie gry w trakcie misji zmusza nas do rozpoczęcia jej od nowa.
O ile bogactwu uzbrojenia nie można niczego zarzucić, to braku systemu ulepszeń nie jestem w stanie zrozumieć. Nie można przykręcić tłumika do dowolnej broni (tylko niektóre go mają). O zmianie celownika też można zapomnieć, a takich przykładów w trakcie zabawy nasuwa się więcej. Obecnie jest to standard i szkoda, że w Najemniku z tego zrezygnowano. Poza tym, praktycznej broni wcale nie ma aż tak dużo i w multi (o którym później) arsenał ogranicza się do dosłownie kilku pukawek.
Sterowanie zostało rozwiązane najlepiej jak tylko się dało. Mamy tutaj mieszankę przycisków funkcyjnych z dotykowymi elementami na ekranie, które zostały perfekcyjnie rozmieszczone i niczego nie zasłaniają. Bardzo dobrze prezentuje się mini mapa, znajdująca się w lewym, dolnym rogu ekranu. Jest czytelna i wykonana wręcz idealnie. Oprócz aktualnego celu pokazuje położenie skrzyń BlackJacka oraz wrogich żołnierzy. Niestety, mapa pokazuje ich na każdym poziomie trudności, a szkoda, bo to znacznie ułatwia grę (możemy ją wyłączyć sami w ustawieniach gry). Pomarańczowa strzałka oznacza żołnierza, który niczego nie podejrzewa, natomiast czerwona oznacza wykrycie nas przez przeciwników i ich zaalarmowanie. Trzeba się przyzwyczaić do zmiany broni lewym ramieniem krzyżaka, a nie trójkątem. Tym ostatnim wchodzimy w interakcję z otoczeniem lub zadajemy cios nożem, który dopełnia się przesuwając palec po ekranie w odpowiednią stronę. Bieganie także zostało wygodnie rozwiązane, wystarczy raz pyknąć w tylny panel PS Vity lub raz nacisnąć kółko – gdy je przytrzymamy najemnik zacznie się skradać.
Zgadzam się z Konradem – sterowanie jest dobrze rozwiązane, ale nie obyło się bez kilku wpadek. Na początek jednak pochwała dla twórców. Wszelkie „ponadprogramowe” funkcje przemieszczania można wyłączyć. Ktoś nie lubi korzystać z tylnego panelu dotykowego (moim zdaniem przekleństwa tej konsoli)? Nie ma problemu, można go wyłączyć i biegać po naciśnięciu kółka. Można też wyłączyć dotykowe elementy interfejsu i korzystać z przycisków, ale uważam, że te akurat są przemyślane. Z odrobiną wprawy da się nawet rysować strzałki na ekranie (podczas sekwencji ataków wręcz) bez zmiany chwytu konsoli. Przydatne jest też celowanie żyroskopem, które domyślnie jest wyłączone. Podczas strzelania do odległych celów funkcja ta potrafi być nieoceniona i znacznie precyzyjniejsza od analoga. Niestety, jest też druga strona medalu. Sprint pod kółkiem jest niewygodny. Znacznie lepiej wypada pod tym względem Call of Duty, w którym wystarczy nacisnąć dolne ramie krzyżaka i nie trzeba odrywać palca od analogów. Tragicznym rozwiązaniem jest połączenie kucania ze sprintem, przez co przemieszczając się nie można przykucnąć. Przydałaby się też możliwość interakcji z otoczeniem pod innym przyciskiem, bo trójkąt jest dosyć daleko od analoga, a grając w multi często liczą się ułamki sekund. Niby szczegóły, ale jednak drażnią. Najlepszym rozwiązaniem byłaby możliwość samodzielnego dostosowania klawiszologii, ale nie można mieć wszystkiego.
Oprawa graficzna już od pierwszych screenów zaczęła wzbudzać zachwyt, potem przyszyły trailery, które tylko potwierdziły, że będzie to gra graficznie porównywalna do Killzone 3 na PS3. Jakiś czas temu dostałem do testowania wczesną wersje Najemnika z jednym poziomem singla i już wtedy napisałem Wam, że gra wygląda fenomenalnie. W czasie rozgrywki spowolnień animacji w ogóle nie doświadczyłem. Dosłownie raz się zdarzyło, że tekstury jednego z poległych żołnierzy wkleiły się w otoczenie, ale takie coś może się przytrafić w każdej grze. Kiedyś, graficznie zachwycał nas Uncharted. Aktualnie, na tle Killzone, jest to zwykły przeciętniak. Postaci w Najemniku są bardziej szczegółowe, wybuchy efektowniejsze, a długość misji na wielkich obszarach zadowalająca. Po ukończeniu wszystkich kontraktów zegar wskazywał cztery godziny i cztery minut. W przypadku tak dynamicznej gry, w której co chwile coś się dzieje, a mapy są dosyć duże, jest to dla mnie wynik zadowalający. Gra waży tylko 3.3GB. Więcej nie może ze względu na ograniczenia Sony co do małej karty pamięci. Dziewięć misji na dużych mapach, to przy takim ograniczeniu i tak ogromny sukces ekipy z Cambridge. Wolę dopracowaną, ładną, działającą bez zarzutu, trwającą 3 – 4 godziny grę, niż takiego brzydkiego, niedorobionego Resistance z głupimi przeciwnikami, którego można ukończyć w 5-6 godzin.
Grafika faktycznie jest rewelacyjna, ale ma też mankamenty, o którym dla uczciwości wspomnieć trzeba. Otoczenie ma tendencję do doczytywania się na oczach graczy. Niby drobiazg ale jest. Ogień wygląda z bliska bardzo słabo i kojarzy się bardziej z pierwszym Medal of Honor, niż grą z 2013. roku. Przyglądając się wybuchom podczas przerywników filmowych bardzo widoczne są pojedyncze piksele. Wiem, że cut scenki robione na silniku gry, ale skoro to przerywniki, to szkoda że trochę nad tym nie popracowali. Może się czepiam, ale nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że ta gra dorównuje grafiką takiemu Far Cry-owi 3 czy innej nowej strzelance. Niestety, to jeszcze nie ten czas, chociaż postęp poczyniony w ciągu kilku ostatnich lat jest imponujący.
Skoro o sztucznej inteligencji zacząłem, to już Killzone 2 i 3 na stacjonarce osiągały pod tym względem wysoki pułap. Przeciwnicy nie lecą w naszą stronę na wariata, nie strzelają na oślep, gdy nas nie widzą. Potrafią się zorganizować w mniejsze grupy, flankować, chować za osłonami i czekać aż się wychylimy.
Bezsprzecznie sztuczna inteligencja robi wrażenie i w 100% zgadzam się z Konradem. Sam byłem czasem pozytywnie zaskoczony zachowaniem przeciwników.
Na naszym forum spotkałem się z zarzutem, że Uncharted ma długą kampanie, że jak się chce to można zrobić grę na kilkanaście godzin. Nie do końca się z tym zgadzam. W Uncharted jest 30 chapterów, które trwają po 5-10 minut (może pod koniec były dłuższe, nie pamiętam już dokładnie, w każdym razie szybko się je przechodziło), macie dużo scenek filmowych, sporo chodzenia po skałkach i ścianach oraz QTE, które wydłużają znacznie czas gry. Do tego Uncharted nie jest aż tak dynamiczną grą, nie ma w nim masy wybuchów, które są w Killzone. Brakuje mu też armii żołnierzy, która ambitnie na nas naciera.
A ja się tutaj z Konradem nie zgadzam. Oś fabularna jest za krótka. Przejście jej na weteranie nie jest dużym wyzwaniem i można to zrobić w jeden dzień. Poziom trudności też nie jest zbyt wysoki. Dosłownie kilka razy w ciągu całej kampanii zdarzyło mi się przyciąć i powtarzać dany fragment kilkukrotnie (grałem na weteranie). Inna sprawa, że są jeszcze operacje tajne, precyzyjne i demolki, o których Konrad nie wspomniał. Dodają one dodatkowe cele do standardowych misji (np. pozostań ukryty, zabij przeciwnika w określony sposób, korzystaj z konkretnej broni itd.). Są one znacznie trudniejsze, ale to jednak trochę sztuczne wydłużanie gry, które zainteresuje tylko część osób. Nie mają one też wpływu na fabułę i wymagają kilkukrotnego powtarzania tych samych kontraktów, tyle że z odmiennymi celami.
Ok. Dosyć tych porównań do byłej, najlepszej gry na PS Vita. Jednak wypadało to zrobić, żeby przedstawić Wam, dlaczego teraz Killzone obejmuje status najlepszej i najbardziej dopracowanej gry na PS Vita.
Zgadzam się 😉
[youtube id=”J7WyyKy54LU” width=”618″ height=”348″]
Oprawa dźwiękowa oraz polonizacja jest na zadowalającym poziomie. Nie podobał mi się tylko głos podłożony pod naszego wspólnika w pierwszym kontrakcie. Widać, że to zabijaka, a głos podkładał mu ktoś najprawdopodobniej lubiący nosić różowe sweterki. Pierwszy raz jak go usłyszałem to się nawet uśmiałem, ale im dalej w misje, tym irytacja rosła. Do pozostałych aktorów nie mam większych zastrzeżeń, po prostu dobrze wykonali swoją pracę. Nawet chłopiec, którego ewakuujemy w jednej z misji. Podobnie jak w każdej części Killzone, tak i w Najemniku dialogi są wyraźne i czuć w nich emocje (z tym jednym wyjątkiem). Muzyka jest odpowiednia do panującej na sytuacji ekranie, wybuchy oraz wystrzały też są dobrze nagrane. Udźwiękowienie, to zdecydowanie najwyższa półka.
Moje uwagi w tej kwestii napisałem wspominając o BlackJacku. Poza tym faktycznie trudno się do czegoś przyczepić. Nie spotkałem się też z literówkami w opisach i napisach, za co należy się kolejny plus studiu lokalizującemu.
Pora jeszcze opisać to z czego Killzone najbardziej słynie, czyli tryb wieloosobowy. Większość z Was zapewne testowała betę i ma już wyrobione zdanie na ten temat. Śledząc wpisy na naszym forum z radością mogę napisać, że większość graczy jest zachwycona multiplayerem w Najemniku. Niestety, na początku były problemy i wiele osób nie mogło się połączyć albo byli rozłączani z dziwnym komunikatem „zostałeś wyrzucony z powodu braku aktywności połączenia”. Radą na takie problemy, było otwarcie dodatkowych portów w routerach. Oczywiście, większości to pomogło ale nie tędy droga. Nie każdy ma ochotę grzebać w ustawianiach swojego routera, aby pograć w konkretną grę. W pełnej wersji takie błędy się zdarzają, najczęściej podczas szukania gry: „nie można się połączyć z hostem meczu”. Przeprowadziłem w tej kwestii mały test na łączach ADSL, radiowym oraz udostępnionym połączeniu z telefonu. Niestety, na każdym łączy wystąpił powyższy komunikat, więc to chyba nie do końca wina graczy i ich łączy internetowych. Wracają do samej rozgrywki, tryb wieloosobowy oferuje nam trzy rodzaje starć: Starcie najemników, Partyzantka i Strefa wojny – mało prawda? Niestety, map też nie ma dużo, bo tylko sześć ale są chociaż duże.
Na początek powiem, że gra działa nawet na ograniczonym NAT-cie (Resistance i CoD nie miały ochoty), więc użytkownicy LTE mogą czuć się bezpieczni. Multiplayer jest miodny, daje sporo satysfakcji i po prostu bawi. Do zabawy motywuje zdobywanie pieniędzy (tych po kilku dniach wystarcza do zakupu całego możliwego uzbrojenia), internetowa tablica wyników, zdobywanie kart odwagi, które wypadają z innych graczy oraz osiąganie coraz wyższych poziomów (odblokowują kolejne sloty na uzbrojenie). Niestety, na dłuższą metę frustrują problemy z połączeniem, szczególnie w nocy, gdy graczy jest mniej. Mój rekord, to 30 minut prób dołączenia do jakieś rozgrywki. Na szczęście, ostatnio jest trochę lepiej, a po dołączeniu do pokoju łączność jest raczej stabilna. Dużym problemem są też pingi. Sporo ludzi widać, że gra przez Internet mobilny i ma bardzo duże opóźnienia (na HSPA w Orange, to około 100 ms.). Dlatego korzystając z domowego łącza ma się olbrzymią przewagę (przynajmniej ja odnosiłem takie wrażenie, bo najczęściej tylko walka z hostem stanowiła dla mnie wyzwanie). Nie jest to wina samej gry, ale w przyszłości może być to duży problem. Mam też nadzieję, że z czasem dojdą nowe mapy (ah te DLC) i tryby, bo te obecne szybko potrafią się przejeść. Nie mniej, odkąd mam Najemnika, gram w sieci tylko w niego, a to już o czymś świadczy.
Znacie to uczucie kiedy kończycie grę w kampanii, macie odblokowane wszystkie bronie i chcecie przejść do trybu wieloosobowego, a tam zero, nic, wszystko przyblokowane i jesteście niczym sarenka na łące pośród gepardów? Też tego nie lubię. Ktoś w ekipie Guerilla wpadł na genialny pomysł, aby wszystko to, co zakupimy u BlackJack’a było z nami na stałe, niezależnie czy nową broń kupimy podczas grania w kampanii czy multiplayer. To naprawdę proste, genialne i jak najbardziej sprawiedliwe posunięcie. Podczas grania w multi nie muszę się martwić, aby ustrzelić 300 graczy by móc odblokować ulubioną broń z singla. Rozpoczynam zabawę wyposażony w to, czym najlepiej mi się grało i zaczynam rzeź. A jeśli polegnę, to nie dlatego, że ktoś ma level 100 i lepszą broń, tylko mogę mieć pretensje do siebie, że za późno zareagowałem.
Tak jak wspomniałem wcześniej, brakuje tylko możliwości samodzielnego ulepszania broni, bo zdobycie wszystkiego to kwestia przejścia kampanii i kilku godzin w multi. Warto mieć też na uwadze, że niektóre pukawki nie sprawdzają się w trybie wieloosobowym, więc ogólna pula uzbrojenia dodatkowo się zmniejsza. Fajnie jednak, że kampienie na mapach do multi jest skutecznie utrudnione i trudno się obejść bez częstych zmian pozycji.
Podsumowując. Oto macie grę, która pokazuje wszelkie możliwości systemu PS Vita. Killzone: Najemnik powinno być pierwszym tytułem, który będziecie prezentować znajomym na PS Vita. Już nikt nie zarzuci Wam, że PS Vita służy tylko do grania w małe gierki, że nie ma na ten system dynamicznych gier. Killzone: Najemnik obala ten mit, ta gra łączy wszystkie zalety wersji ze stacjonarki. Gra jest dynamiczna, nie jest to taktyczny FPS w stylu CoD czy Battlefield, tutaj zawsze priorytetem było efekciarstwo i jak najwięcej rozwałki. Gra nie należy do łatwych, AI przeciwników jest na wysokim poziomie. Nawet na najniższym poziomie trzeba się szybko ruszać, chować za zasłonami czy mądrze przeładowywać. Misje są bardzo zróżnicowane, a do tego dochodzi ogromny wybór broni oraz dodatkowych perków. Multi jest fajne, szybko znajduje graczy, a sporadyczne problemy z wyszukiwaniem gier da się przeboleć. Ten tytuł bym Wam poleciłbym nawet jakby kosztował 199zł, ponieważ jest to najbardziej dopracowana, duża gra jaka kiedykolwiek wyszła na PS Vita.
Killzone: Najemnik trudno komukolwiek nie polecić. Obecnie jest to jeden z najlepszych tytułów na Vitę, co uargumentował powyżej Konrad. Zgadzam się z jego stanowiskiem i nie pozostaje mi nic innego, jak szukać Was podczas rozgrywek wieloosobowych.
Grę do recenzji dostarczył Wydawca SCE Polska





































































































Pytanko: Jak sie Vitke przestawi na angielski to można normalnie po angielsku grać bez tego okropnego dubbingu? Bo jak nie to kompletna klapa.
To zależy od wersji jaką posiadasz. Zakładając iż wersja pudełkowa ma pakiet z językiem polskim to angielskiego tam nie ujrzysz. Żeby mieć angielską wersję musiałbyś kupić Killzone’a w PSN i ściągnąć wersję EFIGS; DUT; POR choć także nie wiem czy Polski PSN udostępnia ten pakiet językowy, ponieważ w przypadku Brytyjskiego PSN nie mam dostępu do innych pakietów poza wyżej wymienionym. Także możesz kupić wersje pudełkową on-line by cieszyć się angielską wersją językową.
Sorry, wyraziłem sie niejasno. Chodzi mi właśnie o wersję dostępną w Polskim PSN.
W tej recenzji http://technopolis.polityka.pl/2013/killzone-najemnik-recenzja-gry autor dodał:
„Warto wiedzieć, że jeśli komuś polskie głosy nie przypadłyby do gustu,
wystarczy w ustawieniach językowych konsoli zmienić język na angielski:
gra wtedy automatycznie uruchomi się w wersji oryginalnej.”.
Jednakże, nie wiem czy miał grę z PSN czy wersje pudełkową 🙂
Mogę dodać od siebie iż brytyjski PSN w przypadku Killzone’a ogranicza się do podstawowego pakietu językowego EFIGS; DUT; POR. Nie mam możliwości ściągnięcia pakietu z językiem Polskim w przeciwieństwie do chociażby Sly Cooper’a przy którym udostępnili wszystkie pakiety oO.
Więc bierz pod uwagę, że polski oddział PlayStation mógł zrobić to samo.i udostępnić polskiemu PSN tylko pakiet POL; RUS; TUR; SCA.:(
Spoko Wam to wyszło. Fajny tekst.
Jak wreszcie uzbieram na vite to kupie najpierw ac a poneij naemnika. Troche zniechęcił mnie ten krótki singiel. Poza tym fajna recenzja
Gra jest zacna! Troszkę krótkie single (jak ukończyłem grę w 6 godzin „sam single”)
Misje by się zdały dłuższe i na bardziej rozległych lokacjach (chociaż te są też duże ale jednak…)