Hyrule Warriors: Age of Imprisonment to nowa odsłona cyklu gier pobocznych dla serii The Legend of Zelda. Czy warto powrócić do przeszłości?
Hyrule Warriors to cykl, który swoje początki miał na zasłużonym Wii U w 2014 roku. 11 lat od premiery pierwszej części serii owocowało w rozmaite porty oraz spin-offy, fabularnie nawiązujące do głównych gier sagi The Legend of Zelda. Hyrule Warriors: Age of Imprisonment zabiera nas w podróż jeszcze głębiej w przeszłość od poprzedniczki – Age of Calamity. Czy podróż w czasie Zeldy jest przygodą wartą naszej uwagi? Przekonajmy się.
Powrót do przeszłości



Historia Age of Imprisonment cofa nas, oraz Zeldę, do okresu panowania Króla Rauru i Królowej Soni – założycieli królestwa Hyrule. Dotychczas okres ten był pełny niedopowiedzeń i tajemnic, które teraz na własną rękę odkryjemy wcielając się w młodą księżniczkę. Krainą rządzi konflikt między Rauru, a Ganondorfem panującym nad armiami walecznych Gerudo.
Opowieść jest tu prowadzona niespodziewanie interesująco i konsekwentnie. Zelda nie pełni jedynie roli biernej obserwatorki. Uczestniczy ona w wydarzeniach, wspiera kreujących się bohaterów Hyrule i odkrywa mnóstwo sekretów, które staną się później fundamentem świata znanego nam z TLoZ: Breath of the Wild oraz Tears of the Kingdom. Na naszej drodze spotkamy wiele smaczków dla fanów powyższych tytułów. Rozbudowany lore rasy Zonai, starożytnej magii światła oraz dotychczas tylko wspomnianych wątków rzuca nowe światło na poprzednie gry sztandarowej serii Nintendo.
Jednym minusem, na który muszę zwrócić uwagę, jest dość niekonsekwentne podejście do dialogów. W nowej grze wielkiej korporacji w 2025 roku po raz kolejny spotkamy multum nieudźwiękowionych kwestii, co skutecznie wybija z immersji. Aktorzy powracają w swoich rolach z Tears of the Kingdom i grają je z grubsza tak samo – patetycznie, z pełną powagą i teatralnie.
Hordy na ekranie



Trzon rozgrywki pozostaje niezmienny względem poprzednich odsłon Hyrule Warriors. Age of Imprisonment to pełnoprawne musou – gra, w której prowadzony przez gracza protagonista przedziera się przez setki przeciwników wylewających się z każdego zakamarka ekranu. Hordy przeciwników wyeliminujemy efektownymi combosami i zjawiskowymi atakami specjalnymi, których więcej odblokujemy wraz z postępem fabuły i wyzwań pobocznych.
System walki jest tu dynamiczny i bardzo responsywny, dzięki czemu wykonywanie kolejnych akcji przychodzi z łatwością. Nie jest to jednak gra, w której wystarczy szybkie wciskanie jednego przycisku, by wygrać. Przeciwnicy mają bowiem różne słabości, a każda z szeregu grywalnych postaci może wspomóc Zeldę na unikatowy sposób. Przykładowo, Zelda specjalizuje się w obszarowych atakach idealnych do walki z mięsem armatnim. Rauru natomiast wykorzystuje swą świetlistą glewię, by wyprowadzać dynamiczne ciosy pojedynczym celom.


Ciekawą mechaniką są tu również powracające z Tears of the Kingdom urządzenia Zonai, które działają na system baterii. Możemy używać między innymi miotacza ognia spalającego wszystkich oponentów wokół nas, albo oszałamiającej wrogów bomby czasowej. To bardzo przydatny dodatek, który odróżnia Hyrule Warriors: Age of Imprisonment od poprzedników.
Mgła wojny


Rozgrywka w recenzowanej produkcji podzielona jest na poziomy, które wybieramy na rozległej mapie Hyrule i jego podziemi. Podczas misji głównych weźmiemy udział w wielkich bitwach fabularnych, często urozmaiconych walkami z bossami i świetnie wyreżyserowanymi scenami przerywnikowymi. To one są zdecydowanie głównym daniem tytułu Nintendo.
Misje poboczne wymagają zazwyczaj dostarczenia konkretnych materiałów do ulepszenia jednego z bohaterów (nie należy ich ignorować, bo nagrodą może być nawet rozszerzenie zestawu ruchów wojownika). Wyzwania natomiast działają jako dodatkowe cele, które często zmuszą nas do korzystania z mechanik pojedynczych bohaterów.
W ogólnym rozrachunku podoba mi się taka struktura i podział misji. Szkoda, że twórcy nie pokusili się o większe otwarcie świata, jednak podejrzewam, że nawet moc Switcha 2 mogłaby ich w tym przypadku ograniczać.
Znajome twarze w nowym świetle


Pod względem artystycznym Age of Imprisonment trzyma wysoki poziom ostatnich kilku części cyklu The Legend of Zelda. Styl graficzny nawiązuje do Breath of the Wild, ale jest bardziej stonowany i mroczny, co dobrze podkreśla atmosferę starożytnego Hyrule. Widać niestety przy tym, że gra działa w stosunkowo niskiej rozdzielczości. Już na ekranie Switcha 2 obraz bywa lekko nieostry. Natomiast po podpięciu konsoli pod telewizor całość momentami wygląda jak gra z poprzedniej generacji.


Modele postaci i animacje ataków wypadają natomiast naprawdę dobrze. Imponuje to zwłaszcza przy tak wielkim zatrzęsieniu przeciwników na ekranie. Główną przewagę względem poprzedników stanowi tu oświetlenie, które wskazuje na przepaść technologiczną między pierwszym Switchem, a jego następcą. Szkoda tylko, że już na wczesnym etapie rozgrywki spadki płynności stają się normą, zwłaszcza podczas potyczek z bossami.
Nikogo nie powinien zdziwić fakt, że muzyka w Age of Calamity brzmi niesamowicie dobrze. Dynamiczne aranżacje orkiestralnych motywów z głównych gier wzbogacone o perkusyjne akcenty zagrzewają do walki i budują nie tylko klimat, ale też tempo wielkich bitew.
Podsumowanie


Hyrule Warriors: Age of Calamity to solidna, dynamiczna i pełna zawartości gra, która nie tylko rozwija formułę poprzedników, ale też wnosi wartościowe nowości do uniwersum Zeldy. Pomimo kilku technicznych i fabularnych potknięć, gra broni się różnorodną rozgrywką i dużą liczbą aktywności pobocznych. Jest to obowiązkowa pozycja dla każdego miłośnika BotW oraz TotK, a także świetna propozycja dla graczy dopiero zaczynających swoją przygodę z serią.
Grę do recenzji dostarczył ConQuest Entertainment – oficjalny dystrybutor Nintendo w Polsce
Dodaj komentarz