Proszę wstać, Detektyw Yagami wchodzi na scenę
Kamurocho, dzielnica, którą każdy gracz zaznajomiony z japońskimi klimatami zna od podszewki. Sama dzielnica była świadkiem wielu przygód, w których głównym bohaterem był znany i lubiany Kiryu Kazuma. Na przestrzeni 14 lat, przeżyliśmy wiele niezapomnianych przygód, ale jak to zwykle bywa, protagoniści odchodzą na emeryturę, a w naszych sercach zostaje nieopisana pustka. Sega jednak nie chce opuścić słynnej dzielnicy więc czas zobaczyć, czy stare dobre Kamurocho będzie równie dobrą scenerią dla historii z ogromną tajemnicą i prawnikami w tle.
Judgment to nowe dziecko Ryu Ga Gotoku Studio. Po sześciu odsłonach głównej linii Yakuza (nie liczymy tutaj przeróżnych spin-offów), twórcy postanowili zmienić delikatnie klimat swojej produkcji, nie porzucając przy tym znanego wszystkim Kamurocho. Tym razem zamiast kolejnego gangstera wywodzącego się z Yakuzy, pokierujemy detektywem, który wcześniej był dobrze prosperującym prawnikiem.
Takayuki Yagami, musiał dokonać szybkiego przebranżowienia, w związku z tym, że jego ostatni klient, po uniewinnieniu dokonał brutalnego morderstwa na swojej dziewczynie. Oczywiście jest to tylko punkt wyjścia do o wiele większej intrygi, która dzięki talentowi Toshihiro Nagoshiego trzyma w napięciu od początku do końca. Osobiście gdybym miał do czegoś przyrównać całą historię, to byłoby to niepozorne ciastko. Na pierwszy rzut oka wydaje się proste, jednak z każdym ugryzieniem schodzimy coraz niżej i niżej odkrywając nowe kaskady smaków, które biorą nas z zaskoczenia.
Fabuła tak jak w Yakuzie gra pierwsze skrzypce, jednak tutaj mamy do czynienia z zupełnie innym rozłożeniem poszczególnych akcentów opowieści. Całość sprawia wrażenie o wiele bardziej poważnej historii, gdzie humor służy jedynie do rozładowania atmosfery, przez co nie jesteśmy narażeni na monotonię. Sam bohater jak i plejada postaci mu towarzyszących to klasa sama sobie i na pierwszy rzut oka widać, że każda z nich ma odmienne relacje z naszym sympatycznym detektywem. Jeśli ktoś, sięgający po Judgment, ma ograne poprzednie tytuły studia, to może od razu zobaczyć, że Toshihiro Nagoshi umiejętnie używa kilku sprawdzonych przez siebie motywów w związku z przedstawieniem postaci.
Z racji tego, że tytuł stoi w stu procentach fabułą, mówienie czegokolwiek więcej mogłoby być karane z urzędu, więc pora na trochę rozgrywki. Tutaj od razu na usta cisną się dwa słowa – deja vu. Z racji tego, że akcja produkcji rozgrywa się w tej samej lokacji co wszystkie poprzednie przygody Kiryu, będzie można poczuć się dosłownie jak w domu. Cieszy fakt, że twórcy umieścili wiele odniesień do szóstej odsłony Yakuzy. Widać to idealnie na przykładzie lokacji o wdzięcznej nazwie Little Asia.
Ta w wyniku pożaru została zamknięta dla wszystkich, przez co z jednej strony mamy o jedną ulicę mniej do zwiedzania, z drugiej jednak jest to miłe mrugnięcie oka w kierunku zaangażowanych fanów. Niestety pomimo ogromnego sentymentu i jeszcze większej dawki emocji, trzeba powiedzieć jasno, mamy do czynienia z jednym wielkim recyklingiem. Dla sympatyków serii nie będzie to duża wada, jednak dla ludzi, którzy dopiero niedawno weszli w świat Yakuzy może być to odczuwalny problem.
Od strony rozgrywki również nie zmieniło się aż tak dużo. Wracamy do koncepcji wielu styli walki, które możemy przełączać w locie. W porównaniu do takiej Yakuzy 6 czuć, że Yagami jest bardziej lekką postacią i wszystkie potyczki wyglądają jakbyśmy uprawiali coś na zasadzie ulicznego baletu z dodatkowymi atrakcjami w postaci roweru czy innych elementów otoczenia, o których nie pomyślelibyśmy, że mogłyby stać się zabójczym orężem. Jednak, z racji profesji, którą para się nasz bohater otrzymaliśmy wiele nowych mechanik, które sprawiają, że czujemy się jak pierwszorzędny detektyw.
Mamy tu wszystko; poszukiwanie dowodów na miejscach ważnych dla śledztwa, śledzenie niewiernych mężów bądź groźnych gangsterów, otwieranie zamków czy latanie dronem w celu rozeznania w terenie. Wszystkie wypadają genialnie i każda sprawa w inny sposób korzysta z dostępnych nowości. Warto wspomnieć jeszcze o zbieraniu informacji podczas dialogów. Tutaj niczym rasowy specjalista musimy użyć potęgi naszego umysłu i rozważnie zadawać pytania, ponieważ im lepsi jesteśmy w lustrowaniu naszych rozmówców, tym szybciej zbliżamy się do rozwiązania tajemnic, które czekają na nas w Kamurocho.
Oczywiście odpoczynek i rozrywka również są ważne więc i tutaj Ryu Ga Gotoku Studio dostarczyło wiele atrakcji. Od klasycznych automatów z kultowymi grami ze złotej ery salonowego grania przez wyścigi dronów, aż po produkcję rozgrywającą się w wirtualnej rzeczywistości. Każdy znajdzie coś co pozwoli mu odsapnąć od natłoku obowiązków. Smuci fakt, że z gry zniknął segment karaoke, jednak przy natłoku aktywności pobocznych można przymknąć na to oko. Poza tym możemy też zawierać znajomości z różnymi osobami w Kamurocho. Całość opiera się na kontekstowych zadaniach, które wykonujemy dla danej osoby. Obok klasycznych misji pobocznych, są to też dodatkowe akcenty humorystyczne, które skutecznie rozładowują poważną atmosferę, której jesteśmy świadkami w głównej historii.
Jak widać fabuła i mechaniki jak zawsze stoją na wysokim poziomie, ale co z oprawą audiowizualną? Tutaj niestety widać, że tytuł jest spin-offem z krwi i kości. Pomimo tego, że dzielnica czerwonych latarni, jak zawsze poraża ilością detali oraz ogólnym przepychem, tak już wnętrza budynków są bardziej sterylne i w niczym nie przypominają pomieszczeń z Yakuzy 6, gdzie mogliśmy dostrzec nawet najdrobniejsze detale. Na szczęście modele postaci, jak zawsze prezentują najwyższy poziom i oglądanie ich podczas przerywników filmowych to istna uczta dla oczu.
Uszy na szczęście nie zostały w tyle, ponieważ muzyka, a zwłaszcza otwierający tytuł utwór grupy Alexandros dodają całości odpowiedniego kopa i z miłą chęcią słucha się tego co przygotowali dla nas kompozytorzy. Głosy bohaterów, to również wysoka półka dubbingowa (mowa oczywiście o japońskim dubbingu, i to właśnie z nim polecam ogrywać cały tytuł), a angaż największej gwiazdy japońskiego show-biznesu (Takuya Kimura jako Yagami) było strzałem w dziesiątkę. Jedynym mankamentem jest fakt, że tytuł pomimo bycia mniej spektakularnym niż Yakuza 6, potrafi złapać zadyszkę na bazowym PlayStation 4, co jednak nie wpływa znacząco na całkowite doznania płynące z grania.
Podsumowując to wszystko w dobrą mowę końcową. Jeśli na serii Yakuza zjadłeś zęby, lub poszukujesz czegoś co zaoferuje Ci genialną historię o prawnikach oraz tajemniczych morderstwach, to Judgment to tytuł dla Ciebie. Pomimo kilku wad od strony technicznej i ogólnego recyklingu lokacji, Toshihiro Nagoshi znowu dostarczył tytuł, którzy przykuje graczy na wiele godzin do konsoli. Mamy tu wszystko; dramat, szczyptę humoru, świetnie zarysowanych bohaterów oraz intrygę, którą chcesz rozwiązać, kawałek po kawałku. Jeśli więc jeszcze nie masz swojego egzemplarza to nadrób to szybko udając się do najbliższego sklepu po swoją kopię.

Grę do recenzji dostarczyła Cenega
Jako mały dodatek warto dodać, że twórcy nie mogli sobie odpuścić drobnego puszczenia oka do fanów jednej z sławniejszych serii Capcomu czyli Ace Attorney


































































Dodaj komentarz