W świecie bezprzewodowych akcesoriów do konsol, można poddawać w wątpliwość istnienie tych przewodowych. Szczególnie, jeśli te pierwsze brzmią już naprawdę dobrze. Słuchawki na kablu mają jednak wciąż potężną przewagę: po prostu działają, a przełączanie pomiędzy różnymi urządzeniami to kwestia sekund.
Jak sprawdzają się więc słuchawki Recon 200 drugiej generacji od Turtle Beach? Zapraszamy na testy.
Teoria
Recon 200 Gen 2 to odświeżony model przewodowych słuchawek od Turtle Beach. Pierwsza seria Recon 200 trafiła do sprzedaży w 2018 roku, a od 2021 możemy cieszyć się ich drugą generacją. Dzięki wtyczce mini-jack, słuchawki te kompatybilne są ze wszystkimi konsolami, a także z PC czy telefonami.
Wygląd
Headset ten znajdziemy w dwóch kolorach: czarnym i białym.
Na pałąku i zewnętrznej części nauszników zobaczymy wzór przypominający włókno węglowe. Występuje on zarówno w czarnej, jak i białej wersji słuchawek Recon 200. To w sumie jedyny „akcent” w nich. Reszta wygląda bardzo typowo, szczególnie w porównaniu z innymi headsetami Turtle Beach. Też znajdziemy w nich „złamanie” na nausznikach, które pozwala im na trochę większy zakres ruchu i lepsze dopasowanie do głowy.
Na górze po wewnętrznej stronie pałąka znajdziemy obitą ekoskórą sztywniejszą gąbkę, która zabezpieczy głowę przed uciskiem.
Kabel bez oplotu jest przymocowany do słuchawek na stałe, podobnie jak mikrofon na sztywnym pałąku, który włącza się dopiero po pełnym ściągnięciu w dół.
Na lewym nauszniku znajdziemy pokrętła do sterowania głośnością oraz wyciszaniem tła zbieranego przez mikrofon. Oprócz tego jest też przełącznik pomiędzy PlayStation, a Xboxem, a także… gniazdo USB-C służące do ładowania.
Dlaczego słuchawki te trzeba ładować?
Recon 200 drugiej generacji mają wbudowany amplifier. I różnica w dźwięku jest wyraźna, choć włączenie „boostu” doda też trochę szumów.
Na jednym ładowaniu słuchawki wytrzymują około 12 godzin, co jest wystarczająco dobrym wynikiem, ale nie szczególnie komfortowym. Ładować możemy go bezpośrednio z konsoli przez dołączony kabel USB-A USB-C, czas ładowania to… klika godzin.
Pierwsze uruchomienie
Przyznam szczerze, że w pierwszej chwili zgłupiałam.
Wzięłam te słuchawki do ręki, wsadziłam kabel w kontroler, włączyłam Apex Legends i podłączyłam się do grania ze znajomym. O ile dźwięk w słuchawkach miałam, o tyle mikrofon ewidentnie nie chciał zaskoczyć. W teorii wszystko działało, choć „cokolwiek” było słychać tylko w momencie przełączania mikrofonu pomiędzy włączonym i wyłączonym. I nie były to słowa, tylko trzaski.
Próbując dojść do przyczyny problemu, przywróciłam ustawienia domyślne w moim pro-controllerze (Victrix Gambit), a gdy to nie pomogło, wróciłam na chwilę na oficjalny kontroler Xboxa. Z tym samym efektem. Wiedziałam już, że to nie kwestia kontolera.
Zrestartowałam konsolę, tak dla pewności. Później włączyłam swoje bezprzewodowe HyperXy, które bez problemu się podłączyły i mikrofon działał. Spróbowałam na innych przewodowych słuchawkach — też wszystko działało.
Podłączyłam Recon 200 pod Surface’a Go 2 – dźwięk był, mikrofon nie działał. Na telefonie działało i to, i to. Okej. Dziwnie!
Skończyły mi się pomysły, więc sięgnęłam po instrukcję. Przeczytałam w niej, że część funkcji słuchawek może nie działać, jeśli nie są one naładowane…
Trochę niedowierzając podłączyłam je więc na parę godzin do ładowania. I tak, wtedy zaczęły działać! Nareszcie.
Okej…
Powiedzmy sobie szczerze: decydując się na przewodowe słuchawki, nie robię tego z myślą, by jeszcze pamiętać o ich ładowaniu. Oczekiwałabym, że będą po prostu i zawsze działać. Co z tego, że mogę w nich słuchać, jak nie robią wtedy za headset?
Gdy są „wyłączone” i korzystamy tylko z dźwięku, jest nieźle. Nauszniki, wyściełane oddychającym materiałem, są przyjemne w dotyku, a i same odgłosy gry są dobre. Nie genialne, ale wystarczające w większości przypadków.
Gdy słuchawki włączymy, pojawia się ciągły szum. Ale przynajmniej działa mikrofon. I odsłuch z niego.
Dobre strony Recon 200
Żeby nie było, po rozczarowującym starcie, jest jednak parę bardzo dobrych punktów! Albo… jeden, ale istotny. Wspomniane wcześniej pokrętło do regulowania monitoringu mikrofonu. Pozwoli nam bardzo mocno wyfiltrować tło, lub właśnie dopuścić go ciut więcej. W sytuacji, gdy nie jesteście sami w pokoju lub macie zaraz obok ruchliwą ulicę, a nie chcecie zamykać okien — bardzo się to przyda. Różnice są wyraźne, a ustawienie banalne!
Dłuższa praktyka
Po dłuższych sesjach z tymi słuchawkami mam parę przemyśleń:
- regulowanie monitoringu tła jest świetne. Możemy to zrobić „z zamkniętymi oczami”, momentalnie i bez skakania po ustawieniach czy aplikacjach. Ustawienie na maksymalne wyciszanie tła nie jest idealne na dłuższą metę, więc gdy mamy już ciszę i spokój wokół, dobrze jednak wrócić na normalne wartości – nasz głos będzie wtedy brzmiał lepiej.
- headset jest całkiem wygodny i dobrze sprawdzi się na głowie chyba każdego dorosłego. Moja głowa jest raczej mała, bo w ogóle nie rozsuwam pałąków, ale ich zakres zmieści naprawdę dużo. Burzę włosów czy czapkę z daszkiem pomieści bez problemu.
- Recon 200 jest jednak bardzo niestabilny na uszach. Walczę aktualnie z przeziębieniem i dużo kicham, a headset wtedy momentalnie zsuwa mi się z głowy, układając pałąk na wysokości moich oczu. Auć. Jeśli będziecie chcieli schylić się w nim pod biurko, też skończycie łapiąc go w locie. Może to oczywiście kwestia mojego przyzwyczajenia do bezprzewodowych headsetów, które trzymam na głowie nawet wstając od biurka, ale… uderzyło mnie to, gdy musiałam przełączyć szybko kable w PC.
Trzeba jednak przyznać, że są to słuchawki tańsze. Korzystając na co dzień z Logitech G733 i HyperX CloudX Stinger Core jestem trochę rozpieszczona. I o ile nie jest to najlepszy dźwięk, a ładowanie ich by korzystać z mikrofonu jest niedorzeczne, po doświadczeniach z Turtle Beachem wiem, że są to jednak słuchawki nie do zdarcia. Przy dzieciach-graczach słuchawki te poddawane są największej próbie, a po roku dalej nic im nie jest (model Recon 70). Wiele innych headsetów po takim czasie miało już problemy z mikrofonem czy jedną niedomagajacą słuchawką.
Podsumowanie
Jest to więc headset, który poleciłabym ludziom, którzy potrzebują czegoś wytrzymałego. Co wystarczająco dobrze gra, wyciszy Wam tło (co jest naprawdę super!), a jednocześnie nie uszczupli za mocno portfela. Może to będą słuchawki leżące w salonie, gotowe do podpięcia przez kogokolwiek do dowolnej konsoli, a może zajmą miejsce przy biurku — i tu, i tu mają sens.
Ich ogromnym plusem jest możliwość podłączenia do dowolnej konsoli. I do telefonu i PC, choć w tym ostatnim przypadku możecie potrzebować rozgałęźnika z jednego gniazda mini-jack na dwa.
Słuchawki do testu dostarczyła firma Turtle Beach.
Dodaj komentarz