Pora ruszyć na walkę z morderczymi siłami niegościnnej planety
People Can Fly, od lat znane jest z tworzenia gier, w których głównym celem jest faszerowanie wrogów ołowiem. Od czasów Gears of War Judgment, o studiu było relatywnie cicho, jednak teraz zamierzają oni wrócić w bardzo dobrym stylu. Czas pomówić trochę o Outriders.
Outriders to nowy projekt polskiego studia. Pierwszy raz mogliśmy o nim usłyszeć przy okazji zeszłorocznych targów E3. Wtedy jednak otrzymaliśmy tylko śliczny prerenderowany zwiastun, który mgliście zapowiadał klimat jaki będzie oferowała nowa produkcja znad Wisły. 31 stycznia miałem przyjemność zobaczyć, jak tytuł wygląda od strony gameplay’owej i już teraz muszę powiedzieć, że całość pozytywnie mnie zaskoczyła.
W pozytywnym odbiorze gry, pomagało również to, że pokaz był zorganizowany na naprawdę wysokim poziomie. Duża liczba stanowisk, gdzie można było przetestować opisywany tytuł, oraz odpowiedni sprzęt z wyłapującymi najmniejsze dźwięki słuchawkami na czele, bez problemu pozwoliły na zanurzenie się bez reszty w nowej grze People Can Fly.
U podstaw, Outriders jest przedstawiane jako kooperacyjny shooter z elementami RPG. Rozgrywkę będziemy oglądali z perspektywy trzeciej osoby, co na pewno będzie nasuwało wielu graczom skojarzenia z wyżej wspomnianą serią Gears of War. Przygody Marcusa Fenixa i spółki, to jednak nie jedyne inspiracje, które widać w najnowszej produkcji od PCF, ale o tym jeszcze napiszę trochę szerzej.
Przechodząc do historii, która ma odgrywać znaczącą rolę w całej produkcji: ludzkość stanęła na skraju przepaści. Ziemia, która została wyniszczona, przez wojny oraz zmiany klimatyczne, popadła w ruinę więc jedyną nadzieją na ocalenia naszego gatunku jest wysłanie dwóch ogromnych statków kolonizacyjnych.
Oczywiście jak to bywa, przy mrocznym sci-fi, jeden ze statków ulega zniszczeniu, a drugi, z dużym zapasem szczęścia dociera do wyznaczonego celu, planety Enoch. My, jako gracz wcielamy się w jednego z Outriderów, którzy mają za zadanie skolonizować nową planetę, żeby służyła ona jako miejsce, gdzie ludzkość będzie mogła systematycznie się odbudować.
Niestety planeta do gościnnych nie należy, nasza misja, by przygotować ją na przybycie jedynego statku, kończy się fiaskiem, a my sami zostajemy siłą wrzuceni do komory kriogenicznej, gdzie zapadamy w długi, trzydziestoletni sen. Po niezbyt przyjemnej pobudce widzimy, że planeta z potencjalnego raju, stała się piekłem, a ludzie, którzy mieli razem stworzyć nowy dom, teraz walczą ze sobą o ciągle kurczące się zasoby.
Pomimo tego, że cały zarys fabuły jawi się, jako coś, co widzieliśmy już milion razy w popkulturze, tak wraz z kolejnymi wydarzeniami, których byłem świadkiem, zacząłem chłonąć całą tą atmosferę oraz klimat. Byłem do tego stopnia wciągnięty, że gdy moim oczom ukazała się plansza kończąca cały udostępniony build, to od razu zabrałem się za przechodzenie rzeczonego fragmentu jeszcze raz tylko po to, żeby zobaczyć czy nie pominąłem jakichś ciekawych wydarzeń bądź zleceń.
Jednak nie tylko historią człowiek żyje. Pora powiedzieć co nieco o mechanikach, które rządzą światem Outriders. Na pierwszy rzut oka, produkcja wygląda jak typowy przedstawiciel szkoły Gears of War. Trzecioosobowa perspektywa, duży nacisk na strzelanie no i na deser, system chowania się za osłonami. Pomimo tego, że ten schemat widzieliśmy już milion razy, to doznania płynące z zabawy są bardzo przyjemne. Strzelanie jest satysfakcjonujące, każda broń ma swoje mocne i słabe strony, a wraz ze znajdowaniem coraz to mocniejszych pukawek, widzimy jak pojedynki zmieniają się w spacer po parku, oczywiście jeśli przyłożymy się do celowania w głowy naszych adwersarzy.
Wspominałem wcześniej, że produkcja nie posiada w swoim rodowodzie tylko jednej inspiracji. Nowa tytuł od People Can Fly, czerpie garściami z dorobku takich gier jak Anthem, Borderlands czy Destiny. Jednym słowem spędzimy dużo czasu, nie tylko nad posyłaniem naszych wrogów do piachu, ale również nad odpowiednim doborem uzbrojenia do panującej sytuacji. Oczywiście wraz z postępami w grze, będziemy otrzymywali coraz mocniejszy sprzęt, a nasz pancerz zapewni nam ochronę, której nie powstydziłby się rycerz w pełnej zbroi płytowej.
Jeśli jednak boicie się, że tytuł nie będzie oferował nic poza pruciem ołowiem, to jesteście w dużym błędzie. Jako tytułowy outrider, na początku otrzymujemy możliwość wyboru klasy naszej postaci. W nasze ręce zostaną oddane trzy specjalizacje: Trickster, Pyromancer oraz Devastator. Mój wzrok od razu zwrócił się w stronę drugiej klasy, ponieważ specjalnością naszego entuzjasty płomieni jest walka na średnim dystansie.
W nasze ręce zostaje więc oddana cała gama ataków, które mogą nie tylko być świetne, do wypłoszenia wrogów z ukrycia, ale sprawdzają się również idealnie jako ataki obszarowe. Omawiana klasa ma to do siebie, że umożliwia nam nie tylko systematyczny ostrzał zza osłon, ale również pozwala od czasu do czasu z marszu wbiec w grupę adwersarzy i przypalić ich wedle uznania. Każdy przeciwnik, którego zabijemy przy pomocy naszych specjalnych mocy, pozwala nam na odnowienie pewnej ilości zdrowia, co zachęca nas do zabawy z naszymi umiejętnościami.
Jeśli nie lubicie jednak walki na średni dystans, a w waszej duży gra miłości do tanków, to Devastator jest właśnie dla was. Wybór idealny dla ludzi, którzy nie bawią się w półśrodki, i widząc grupę przeciwników od razu chcą ich roznieść w drobny pył. Dzięki kontroli grawitacji oraz mocy kontroli ziemi, otrzymujemy klasę, która może bez najmniejszego problemu przywdziać skalną zbroję, nafaszerować wrogów ołowiem, a gdy będą oni odpowiednio słabi przy pomocy specjalnego ataku wbić się we wszystkich z powietrza, zadając przy tym masywne obrażenia.
Z racji tego, że całą grę będziemy mogli przejść w trzy osoby, nie mogło zabraknąć również klasy, dla fanów bardziej dynamicznej walki. Trickster, sprawdza się idealnie jako mobilny dostawca obrażeń. Tutaj pierwsze skrzypce gra ciągłe bycie w ruchu oraz manipulacja czasem i przestrzenią. Dzięki temu można bez problemu zajść wrogów od flaki i wspomóc naszych kompanów podczas walki, jako idealna dywersja na tyłach wroga.
Każda z klas posiada swoje specjalne drzewko rozwoju, które można ulepszać wedle uznania, dzięki czemu zyskamy jeszcze większą skuteczność podczas walki. Z racji tego, że tytuł ogrywałem najpierw samotnie, a potem w towarzystwie dwóch innych Outriderów, to mogę powiedzieć, że tytuł został bardzo dobrze zbalansowany, jeśli chodzi o liczbę graczy.
Nieważne, czy będziemy grali samotnie, czy w grupce znajomych, produkcja w locie dostosowuje się do naszego stylu gry. Trzeba jednak oddać People Can Fly, że podczas rozgrywki z dwoma kompanami możemy zobaczyć na własne oczy jak wszystkie klasy idealnie się uzupełniają, a różne umiejętności mogą nam ułatwić potyczki z przeciwnikami oraz dać pretekst, do wykorzystania ciekawych taktyk.
Produkcja posiada jednak jeszcze jedną, drobną inspirację. Końcówka dema była okraszona walką z bossem, na dosyć zamkniętej arenie. Musieliśmy zwracać uwagę na ataki naszego przeciwnika, dostosować oręż do sytuacji, oraz kontrować pewne ataki specjalnie naszymi umiejętnościami. Dodajmy do tego klasycznego rolla i można odnieść wrażenie, jakby w grze znalazła się odrobina DNA z Dark Souls.
W kwestii oprawy mogę na ten moment powiedzieć, że całość prezentuje się naprawdę dobrze. Przerywniki filmowe na silniku gry dają radę, postaci to nie są statyczne figury, które tylko mają udawać prowadzenie rozmowy, a podczas dialogów pozostają cały czas w ruchu. Planeta Enoch wygląda pięknie zwłaszcza na początku naszej przygody, żeby potem zamienić się w małe piekło. Produkcja ma zadebiutować jednocześnie na konsolach starej oraz nowej generacji, co widać, bo podczas ogrywania całego dema, z tyłu głowy miałem cały czas stwierdzenie, że całość produkcji prezentuje oprawę, która bez większych problemów powinna ruszyć na sprzętach obecnej generacji
Oczywiście podczas grania zdarzyło się kilka wpadek. Kilka razy system osłon miał problem z odczytaniem naszych zamiarów i zamiast przykleić się do wybranej osłony, my robiliśmy trzy piruety i znajdowaliśmy się w zupełnie nie planowanym miejscu. Raz czy dwa zdarzyło się, że jakiś skrypt nie wczytał się poprawnie, co równało się rozpoczynaniem całej zabawy od nowa. Na szczęście wszystkie te błędy, to nie jest coś co zaważyło na moim pozytywnym odbiorze całej produkcji, a wszystkie te mankamenty powinny już zniknąć do czasu premiery, która jest ustalona na koniec tego roku.
Podsumowując, Outriders pozytywnie mnie zaskoczyło. Na ten moment mogę powiedzieć, że pod koniec roku otrzymamy porządną grę akcji, w której strzelanie i używanie mocy będzie szło ze sobą w parze. Dodajmy do tego uzupełniające się klasy postaci, oraz fabułę, która moim zdaniem ma potencjał na coś wciągającego, to otrzymamy tytuł, który będzie idealnym wyborem nie tylko dla fanów wspólnego grania, ale również samotnych wilków, nastawionych tylko na poznanie historii. Jeśli nic nie stanie produkcji na przeszkodzie, to szykuje się nam gra, która w dobrym stylu otworzy nową generację konsol.
Dodaj komentarz