Borderlands, a konkretniej druga odsłona serii, otrzymuje wsparcie dla gogli wirtualnej rzeczywistości, PlayStation VR. I niesamowicie na tym korzysta.
Borderlands 2 ukazało się pierwotnie w 2012 roku na komputerach klasy PC i konsolach PlayStation 3 oraz Xbox 360. Po dwóch latach tytuł został wydany także na przenośnej konsoli Sony – PlayStation Vita. Mimo że produkcja nie była pozbawiona wad – najpoważniejszą był zauważalny spadek liczby wyświetlanych klatek na sekundę w co niektórych lokacjach. Nie przeszkodziło mi to jednak w ukończeniu gry. W Borderlands 2 grałem również na PC (przez kilkanaście godzin), a pierwszą część kończyłem kilka razy, zarówno samotnie, jak i ze znajomymi. Toteż gdy tylko dowiedziałem się, że Borderlands 2 zostanie wydane na VR, nie mogłem się doczekać premiery. W końcu nadszedł 14 grudnia, a Konrad wysłał mi kod recenzencki. Pełen nadziei pobrałem tytuł na dysk konsoli i uruchomiłem tytuł, licząc na wspaniałą rozgrywkę i zatopienie się w wirtualnym świecie. I na szczęście w zdecydowanej przewadze aspektów twórcom, studiu Gearbox Software, udało się ten cel osiągnąć.
Rozgrywkę w Borderlands 2 VR rozpoczynamy od wyboru jednej z 4 dostępnych postaci. Różnią się one między sobą nie tylko aparycją, czy płcią, ale przede wszystkim zdolnościami specjalnymi. Ja postawiłem na Axtona – żołnierza, który jest w stanie rozstawić automatyczne działko rażące przeciwników. Jeśli nie zależy Wam na wcieleniu się w tego bohatera, możecie spróbować swoich sił jako Maya – swojego rodzaju „mag“ (jej umiejętność specjalna to pole siłowe), Salvador – wielki ludzki czołg korzystający z dwóch różnych broni naraz, czy Zero – postać silnie akcentująca przekradanie się pod nosem przeciwników dzięki jego kamuflażowi zapewniającymi chwilową niewidzialność. Nie dajcie się jednak zwieść – Borderlands 2 VR to żadna skradanka, a strzelanka pierwszoosobowa z elementami gry RPG.
„RPG-owość“ gry przejawia się kilkoma elementami. Pierwszym z nich jest zdobywanie doświadczenia przez naszego bohatera. Odkrycie nowych lokacji i zabijanie przeciwników zapewnia nam przyrost punktów doświadczenia, które następnie wydajemy na rozwijanie naszych umiejętności i polepszanie statystyk. Temu ostatniemu służy też wykonywanie całej masy wyzwań dostępnych w Borderlands 2 VR. Ich stopień skomplikowania jest dość zróżnicowany. Zobaczymy banalne wyzwania (na przykład „zabij 10 bandytów“, „wystrzelaj 1000 pocisków“, „otwórz 250 pojemników”), ale nie brakuje też wymagań nieco trudniejszych do spełnienia. Wykonanie każdego wyzwania dodaje na nasze konto specjalny żeton, a zebranie ich odpowiedniej ilości pozwala zwiększyć naszą rangę „Badass“ i wybrać parametr, który chcemy poprawić. Może to być procentowy wzrost maksymalnego poziomu zdrowia, pojemności tarczy, szybkości strzelania, obrażeń zadawanych bronią, zmniejszenie czasu odnawiania zdolności specjalnych, okresu potrzebnego na naładowanie tarczy, zwiększenie szansy na zadanie ciosu krytycznego, czy wzrost obrażeń od niego. Zdecydowanie jest co rozwijać w Borderlands 2 VR i jestem pewien, że będziecie z niecierpliwością czekali, by móc wydać swoje ciężko zarobione żetony.
Jak wspomniałem wcześniej, Borderlands 2 VR to produkcja z gatunku RPG. Jest to zauważalne także przez ogrom łupu, jaki znajdziemy na Pandorze. Dzieli się on ze względu na stopnie rzadkości – mamy zwykły, biały sprzęt, ale też epicki, fioletowy i niebieski, rzadki. Od stopnia rzadkości zależą oczywiście zadawane obrażenia, ale i specjalne ataki broni, czy tarcz. Możemy trafić na osłonę o gorszej osłonie, ale rażącą przeciwników prądem po wyzerowaniu jej. Nierzadko znajdziemy teoretycznie gorszą broń od obecnie wyekwipowanej, ale różnicę może nadrobić niesłychanie silnym atakiem ognistym, czy chociażby wybuchem magazynka przy przeładowywaniu. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że bronie i sprzęt generowane są losowo, więc nigdy nie wiemy, co gdzie znajdziemy i co warto podnieść. Nie można zapomnieć o różnego rodzaju granatach: wybuchowych, zapalających, kwasowych, rażących prądem, rozbijającym się na mnóstwo mniejszych i wiele więcej. Na niedobór wyposażenia nie można narzekać i w Borderlands 2 VR bez wątpienia spędzicie mnóstwo czasu na przeglądaniu wyposażenia i wybieraniu najlepszego ekwipunku, pasującego do Waszych preferencji.
Produkcja może pochwalić się całym mnóstwem ciekawych oponentów. Należą do nich między innymi Bullymongi – przypominające śnieżne yeti stwory ciskające w nas skałami i rzucające się, by nas zmiażdżyć. Są też podobne do wilków Skagi, latające Rakki, Psychole w różnych odmianach i wiele innych. Wrzucenie do Pandory takiego ogromu stworzeń sprawia, że mamy wrażenie faktycznego istnienia w przedstawionym świecie, jego realności mimo świadomości, że jest to tylko złudzenie.
Wersja na VR otrzymała także nową umiejętność specjalną. Jest nią BAMF – spowolnienie czasu. Połączenie tej zdolności z rozstawianiem działka i rzucaniem granatów, a w międzyczasie strzelaniem z karabinu ogniowego potrafi sprawić, że na ekranie dzieje się bardzo wiele. Na szczęście liczba klatek na sekundę nie spada ani na sekundę. Jeśli jednak mimo wszystko otrzymamy niemal śmiertelne obrażenia, nie oznacza to, że od razu giniemy. Zamiast tego przechodzimy w swojego rodzaju tryb nagłej śmierci. Jeśli w czasie jego trwania zdołamy zabić przeciwnika, odrodzimy się natychmiast z małym zastrzykiem zdrowia, a na ekranie widzimy kolorowy napis Second Wind.
W tekście nieraz użyłem tytułu recenzowanej produkcji – Borderlands 2 VR. Chciałbym teraz wyjaśnić zasadność użycia ostatnich dwóch liter w nazwie – a jest ona niemała. Dzięki najnowszej wersji Borderlands 2, przeznaczonej na PlayStation 4 i gogle PlayStation VR, możemy doświadczyć świata wykreowanego przez Gearbox Software jak nigdy dotąd. Zakładamy gogle i możemy się poczuć jakbyśmy faktycznie istnieli w tym, co widzimy. Możemy oczywiście rozglądać się dookoła, a twórcy oddali do naszej dyspozycji mnóstwo opcji jak najlepszego dostosowania rozgrywki pod siebie, dla naszej wygody. W menu Comfort znajdziemy takie opcje jak wysokość gracza, oddalenie broni, o ile stopni mamy się obracać po naciśnięciu stosownego przycisku i wiele innych. Jesteśmy także w stanie wybrać jeden z czterech profili sterowania – mamy wśród nich między innymi poruszanie się i teleportowanie przy wykorzystaniu kontrolerów Move. Nie zapomniano też o wsparciu dla zwykłego pada DualShock 4, choć mi grało się zdecydowanie lepiej za pomocą Move’ów. Muszę wspomnieć w tym miejscu o braku wsparcia dla kontrolera celowniczego PS Aim. Nie mogę nie napisać o zaimplementowaniu modelu jazdy samochodem z widokiem pierwszoosobowym. Już w podstawowym Borderlands bardzo lubiłem jazdę łazikiem i strzelanie do przeciwników. W VR jest to jeszcze bardziej wciągające; czujemy się tak, jakbyśmy faktycznie siedzieli za kierownicą i podróżowali przez świat pełen tajemniczych precjozów.
Pozostańmy jeszcze w temacie sterowania za pomocą kontrolerów PlayStation Move, bowiem jest to coś, co decyduje o sile tytułu w przypadku Borderlands 2 VR. Śledzenie urządzeń jest zrealizowane mistrzowsko. Nie ma mowy o jakimkolwiek problemie z poprawnym wykrywaniem położenia „różdżek“, co niesie ze sobą kolejną korzyść dla rozgrywki – dobry system strzelania. Movy w dłoniach odpowiadają za nasze dłonie w świecie gry. W przypadku mojej podstawowej postaci – Axtona – lewa dłoń odpowiadała za poruszanie się w świecie gry i przeglądanie ekranów wyboru, natomiast prawa dzierżyła broń. Tej jest całe mnóstwo. Są pistolety, pistolety maszynowe, karabiny, wyrzutnie rakiet, karabiny snajperskie, strzelby. Nie brakuje też różnego rodzaju granatów. Na niedobór wyposażenia w Borderlands 2 VR bez wątpienia nie ma co narzekać. Korzystanie z broni jest tym przyjemniejsze, że właściwie idealnie wskazujemy na miejsce, w które chcemy strzelić. Dodatkowo możemy dokładniej celować, używając lewego kontrolera Move – przed naszymi oczami pojawia się wtedy pewnego rodzaju monitor odwzorowujący to, co „widzi“ broń. Brzmi to może nieco kuriozalnie, ale idealnie wpasowuje się w świat Pandory.
A jest to świat pełen humoru. Już sama czołówka wprowadza nas w odpowiedni nastrój – widzimy naszych bohaterów rozprawiających się z przeciwnikami w charakterystyczny dla siebie sposób, wykorzystując zdolności specjalne przy przygrywającym w tle utworze Short Change Hero zespołu The Heavy.
Niedługo później spotykamy Claptrapa, pomocnego, choć nieco zbyt niecierpliwego i gadatliwego robota, który zwiąże się z nimi na dość długo, by go albo polubić, albo znienawidzić. W Borderlands 2 VR jest mnóstwo wyrazistych postaci. Powracają także bohaterowie z „jedynki“, dla których tym razem możemy wykonywać misje. Sukces w zadaniu da nam wspomniane wcześniej punkty doświadczenia i sprzęt. Możemy go sprzedać w rozsianych tu i ówdzie automatach albo oczywiście wykorzystać. Między wyekwipowanymi broniami przełączamy się wciskając przycisk Move na prawym kontrolerze. Z kolei przytrzymanie tego przycisku wywoła okrągłe menu uzbrojenia, w którym możemy przełączyć aktywną broń. Sterowanie to zdecydowanie silna strona Borderlands 2 VR.
Borderlands 2 VR nie jest jednak grą bez wad. Pomijając stanowczo zbyt wysoką cenę (to bądź co bądź gra sprzed wielu lat) nie mogę przejść obojętnie obok następującego spostrzeżenia: Borderlands 2 VR nie ma trybu rozgrywki wieloosobowej. Ci z Was, którzy liczyli na wspólne przemierzanie Pandory ze znajomymi muszą obejść się smakiem. Recenzowana produkcja jest skierowana wyłącznie dla samotników i nie znajdziemy tu absolutnie żadnego aspektu rozgrywki sieciowej. Szkoda też, że Gearbox Software nie dodało do edycji na PS VR żadnego z naprawdę wielu DLC dostępnych w pozostałych wersjach Borderlands 2 VR. Zamiast tego otrzymujemy podstawową edycję tytułu. Nadal wystarcza ona na kilkadziesiąt (zwłaszcza, jeśli będziecie chcieli przejść grę każdą postacią) godzin rozgrywki i wciąż możemy korzystać z kodów SHIFT (za które odblokowujemy dodatkowe wyposażenie ze strony twórców), ale mimo wszystko pozostaje niesmak.
Jeżeli chodzi o kwestie wizualno-estetyczne, to Borderlands 2 VR dobrze zniosło próbę czasu. Spory wkład w ten sukces ma zastosowana stylistyka. Pociągnięta mocną kreską ręcznie cel-shadingowa grafika ma swój urok i o ile nie da się zaprzeczyć, że Borderlands 2 VR nie jest w stanie zdeklasować królów grafiki tego roku (przykładowo God of War, czy Spider-Man), to nie można powiedzieć, żeby tytuł był brzydki. Jest po prostu inny i specyficzny. Ogromnym plusem na pewno jest czas ładowania lokacji. W przypadku wersji na Vitę wczytywanie nowych miejsc potrafiło trwać bardzo długo. Czas ten był oczywiście krótszy w przypadku wersji pecetowej, ale to, czego doświadczyłem, ogrywając Borderlands 2 VR przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Lokacje ładują się tak szybko, że niemal nie zauważyłem ekranów ładowania! To naprawdę spore zaskoczenie, tym lepsze, że pozytywne. Wczytanie lokacji trwa około 3 sekund. Brawo, Gearbox Software, tak trzymać. Co prawda natkniemy się co jakiś czas na doczytujące się tekstury, czy niekiedy nachodzące na siebie ekrany menu, ale ani trochę nie przeszkadza to w rozgrywce.
Udźwiękowienie jest całkiem niezłe. Muzyka dobrze współgra z tym, co dzieje się na ekranie, a odgłosy przeciwników i broni są nieco przesadzone, ale ta karykatura ma sens na Pandorze. Ogółem nie mam większych zastrzeżeń do tej składowej gry. Bardzo dobrze spisali się aktorzy podkładający głos postaciom. Mają oni ogromny wpływ na nadanie życia swym bohaterom i to dzięki nim możemy poczuć się jakbyśmy faktycznie istnieli w tym surrealistycznym świecie.
Przyczepić można się na pewno do fabuły. Bardzo szybko złapałem się na tym, że – podobnie jak w przypadku wcześniejszych wersji Borderlands 2 – mało obchodziła mnie historia i chodziłem tylko od lokacji do lokacji, by zabić jak najwięcej przeciwników i dostać za to jak najwięcej punktów doświadczenia. Główny zły, Handsome Jack, gdzieś co prawda się przewija i coś knuje, ale nie zaprzątało to mojej głowy. Bardziej zależało mi na dotarciu do miejsca przeznaczenia i wykonaniu misji, odebraniu za nią nagrody, a następnie aktywowaniu kolejnego zadania. Rozgrywka wciąga zdecydowanie bardziej niż historia.
Borderlands 2 VR to bez wątpienia jedna z najlepszych gier dostępnych na PlayStation VR i najlepsze połączenie produkcji RPG i FPS-a na goglach od Sony. Jasne, są małe mankamenty (niekiedy ekrany menu przenikają przez postaci albo nasz bohater wchodzi w przeciwników), ale są one na tyle mało znaczące, że nie pasują ogólnych wrażeń z rozgrywki. Ja szczerze polecam Borderlands 2 VR wszystkim miłośnikom wirtualnej rzeczywistości i strzelanek. Nie zawiedziecie się. Borderlands 2 VR niesamowicie zyskuje w wirtualnej rzeczywistości i sprawia, że odkrywamy grę na nowo. Szkoda jedynie, że w pojedynkę.
Dziękujemy firmie Cenega za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Dodaj komentarz