Horrory dla dzieci z roku na rok zdobywają coraz większą popularność. Bendy and the Ink Machine to kolejny reprezentant gatunku.
Bendy and the Ink Machine to opowieść składająca się z pięciu rozdziałów, z których pierwszy zadebiutował na PC w zeszłym roku. Ostatni etap historii ujrzał światło dzienne dopiero w październiku, a w listopadzie ukazały się kompletne wydania gry na konsole PlayStation 4, Xbox One oraz Nintendo Switch.
W ciągu kilkunastu miesięcy ta gra indie doczekała się już mobilnej gry w uniwersum, własnych figurek Funko Pop! i ton gadżetów, sprawiając, że mnóstwo dzieci zaczęło interesować się tym tytułem. Popularności pomógł pewnie fakt, że pierwszy rozdział historii dostępny był na Steamie za darmo.
Jak sprawdza się kompletne wydanie na konsolach? Czy to gra, w którą Wasze dzieci naprawdę mogą zagrać? No i czy dorosły będzie się z tym tytułem dobrze bawił? Sprawdźmy.
Rozgrywka
Protagonistą historii jest Henry Stein, animator, który 30 lat temu pracował w studiu nad kreskówką o Bendy’m, Borisie i Alice. Dostaje on zaproszenie od właściciela studia, który chce by Henry odwiedził jego warsztat. Gdy docieramy na miejsce, poznajemy tytułową machinę – Ink Machine i pracujemy nad tym, by ją uruchomić.
Ink Machine to nie zwykły projektor, a postacie ze wspólnie stworzonych bajek zaczynają ożywać nie tylko na ekranie. Przed nami więc czytanie/słuchanie notatek nagranych przez Joey’a i innych pracowników studia. W ten sposób właśnie poznajemy historie kreskówki i wszystkiego, co się dzieje. Na taśmach znajdziemy też wskazówki dotyczące tego, co mamy zrobić.
Niestety, gra nie ma ani polskich napisów ani lektora/dubbingu. Słownictwo jednak nie jest na tyle trudne, by sprawić większy problem. Rozgrywka nie należy do dynamicznych (przez większość czasu), więc można też skorzystać z pomocy translatora, by zrozumieć trudniejsze części.
Postacie
Bendy przypomina Myszkę Mickey, Boris nawet nie udaje, że nie jest wzorowany na Goofym, a cała historia jest inspirowana Waltem Disney’em. Bendy pokaże nam się w formie kartonowej postaci lub jako potwór, Ink Bendy, straszny i zdeformowany no i już w 3D. Trójwymiarowy będzie również Boris i Sammy, a także Alice i wszystkie potwory, z którymi przyjdzie nam walczyć w kolejnych rozdziałach.
Grafika i muzyka
Wieczna sepia, na to nałożona ziarnistość i przedmioty, które korzystają tylko z dwóch kolorów: beżowego i czarnego. Kanciasty świat zbudowany z nabazgranych markerem kresek, wyciosany w nie-do-końca obłe kształty. Chwilami wygląda dziwnie, ale pasuje i mimo wszystko wchłania widza. I w sumie, aż się chce powiedzieć, że nazwa wykorzystanej palety to 50 Shades of Beige.
Przez całość towarzyszy nam mroczna muzyka, służąca jedynie jako tło. Większość dźwięków to odsłuchiwane kasety i odgłos kroków. W końcu to horror.
Nie jest to grafika, która wprawia w osłupienie jakością i robi wrażenie w 4K. Jej celem jest oddanie klimatu i nawiązywanie do kreskówek sprzed prawie 100 lat. Modele postaci 3D nie wyglądają za współcześnie i widać, że jest to produkcja indie, nad którą pracowało kilka osób zaledwie, z głową pełną pomysłów i ograniczonym budżetem. Nie psuje to jednak przyjemności z rozgrywki i rozgryzania fabuły.
Sterowanie
Gra nie wymaga od nas zbyt wielu przycisków. Nie są one ustawione jakoś bardzo logicznie, ale też po kilkunastu minutach przestają sprawiać trudność. Większość gier przyzwyczaiła graczy, że bieganie jest wywoływane naciśnięciem lub wychyleniem analoga, a tutaj potrzeba przycisnąć przycisk.
Akcje nie wymagają od nas zbyt często szybkich reakcji, więc nawet pomylenie się w klawiszach nie będzie miało negatywnych skutków.
Ogólne wrażenia
Bendy and the Ink Machine to gra, która jest intrygująca. Opowiadana tam historia jest mroczna i dziwna, a wokół niej teorie spiskowe, potęgujące tylko rozbudzoną wyobraźnię.
Strachów w grze jest trochę, Ink Bendy jest straszny, trafimy na parę innych potworów, a także natkniemy się na zwłoki. Przez filtry i sam typ grafiki nie jest to jednak aż tak przerażające, jak byłoby z pełnoprawnym 3D i prawidłowym odwzorowaniem kolorów. Przecież to tusz się leje z postaci, nie krew, prawda?
ESRB wydała tej grze rating Teen, a na pudełkach znajdziemy znaczek z liczbą 12. I opinie ludzi są podzielone – gry można się przestraszyć. Są typowe jumpscare’y, kiedy krzyczymy w ekran skacząc w fotelu i momenty, kiedy po prostu przed naszymi oczami pojawia się coś… makabrycznego.
Na ścianach będą mroczne napisy, a pentagram też nie brzmi jak coś, co dzieci widują na porządku dziennym. Dobrze więc, żeby rodzic był w pobliżu i miał oko na młodsze pokolenie. A starsi widzowie z pewnością będą się dobrze bawić.
Łamigłówki w tej grze wymagają czasu, sprytu, spostrzegawczości albo po prostu cierpliwości. Poznawana historia porusza wyobraźnię i mimo niezbyt długiej rozgrywki zostawia po sobie pozytywne wrażenie. Twórcy są tego na tyle świadomi, że pozwalają przechodzić grę wielokrotnie, urozmaicając ją przez narzędzia, które zdobywamy na końcu rozgrywki.
Jak na debiut to bardzo kompletny tytuł i nie pozostaje nic innego, jak czekać na kolejne gry studia (w międzyczasie wracając do Bendy’ego, by odkryć znajdujące się tam sekrety).
Za grę dziękujemy DeadGoodMedia
Bendy and the Ink Machine dostępne jest od 20 listopada na Xbox One, PlayStation 4 oraz Nintendo Switch.
Dodaj komentarz