Jak oni to robią? Co roku studia należące do Activision biją kolejne rekordy sprzedaży, biją kolejne rekordy liczby graczy uruchamiających nowe Call of Duty na premierę. Jak to możliwe, że gra w której nic się nie zmienia jest z roku na roku co raz bardziej popularna? Chwila! Czy, aby na pewno w Call of Duty nic się nie zmienia? Wojna! Tylko wojna się nie zmienia, ale Call of Duty się zmienia, co postaram się przedstawić wam w poniższej recenzji.
Call of Duty: Black Ops 4 to pierwsze Call of Duty, które nie otrzymało kampanii fabularnej dla pojedynczego gracza. Dramat? Rozczarowanie? A skąd że! Black Ops 4 okazało się najchętniej kupowaną cyfrową grą w historii Activision! Zaskoczenie? Z jednej strony troszkę tak, ale z drugiej po zagraniu w betę trybu wieloosobowego oraz betę Blackouta spodziewałem się sukcesu komercyjnego. Szczególnie po wypróbowaniu Blackouta, który jest wizjonerskim spojrzeniem Treyarch na ciągle rosnący w popularność tryb Battle Royal. Blackout jest po prostu fantastyczny! I rekompensuje brak kampanii fabularnej po stokroć.
W moich pierwszych wrażeniach z Blackouta napisałem: „Call of Duty: Black Ops 4 mając Blackout’a nie potrzebuje już kampanii. Grając w Blackout’a niejednokrotnie napiszecie dużo lepsze scenariusze, niż Call of Duty samo miałoby wam przedstawić w oskryptowanej kampanii single player.” I to się nadal sprawdza! Owszem nie można odmówić grom z serii Call of Duty, że nie wykreowały nam ciekawych postaci w kampanii, które dzisiaj są już legendami. Myślę tutaj szczególnie o kapitanie Price i jego wnuku Johnie. To dwie kultowe i charakterystyczne postaci, które są takimi samymi ikonami, jak np. Master Chief z HALO.
Specjaliści
Dla mnie brak kampanii w 100% rekompensuje Blackout, jednak Treyarch postanowiło i tak dać nam tu mały wątek fabularny. Stworzono sztab, w którym możemy zapoznać się z każdym specjalistą, a jest ich dziesięciu – sześciu jest przeniesionych z Black Ops 3 oraz czterech nowych. Po wybraniu konkretnego specjalisty unieruchamia się krótki filmik, w którym lektor omawiam wszystkie cechy wybranego bohatera. Następnie przystępujemy do szkolenia, czyli tak zwanej misji wprowadzającej, w której możemy przetestować wszystkie umiejętności i superzdolność na botach. Po jej ukończeniu oglądamy kapitalnie przygotowany film o historii wybranego specjalisty.
I tutaj Treyarch mogłoby postawić kropkę, ale tak się niestety nie stało. Czeka nas jeszcze rozegranie totalnie niepotrzebnej, absurdalnie przygotowanej potyczki z botami. Musimy wygrać mecz w jednym z kilku trybów znanych z multiplayera – TDM, umocniony punkt, dominacja, kontrola, etc. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby chodziło o drużynowy deathmatch lub najlepiej by było, gdybyśmy testowali wybranego specjalistę tylko w deatmatchu, czyli każdy na każdego. Granie z botami na botów w trybie znajdź i zniszcz, to jest coś strasznego, szczególnie gdy gracz zginie na początku rozgrywki. Boty nie wiedzą, co mają robić, jeden patrzy się w ścianę, drugi biegnie, zatrzymuje się, biegnie, zatrzymuje, kabaret na który trzeba patrzeć przez kilka minut. Jakby mało jeszcze było absurdów, to potyczki mają trzy poziomy trudności… Szkoda, że zdecydowano się w szkoleniu na potyczkę z botami, można było to lepiej zrobić i przygotować kooperacje z innymi graczami, zamiast wciskać mi do zespołu głupie boty.
Jak wspomniałem w Black Ops 4 mamy czterech nowych specjalistów: Ajax, Crash, Recon i Torque. Jako wielki fan klasy wsparcia szybko polubiłem się z Crashem oraz Reconem. Crash wspiera swój zespół amunicją, która przyśpiesza zdobywanie nagród za serię punktów, natomiast jego superzdolnością jest zestaw TAK-5, gracze którzy znajdują się w pobliżu otrzymują dodatkowy pakiet 50 punktów życia. Recon jest za to dodatkowymi oczami dla swojego zespołu, jego umiejętnością jest strzałka sensorowa, która na małym okrągłym obszarze minimapy ujawnia ruchy przeciwników. Impuls rozpoznania jest potężną superzdolnością, która przez kilka sekund prezentuje nam przed oczami pozycje przecinków, wszyscy gracze mają zaznaczone sylwetki wroga – nawet tych za przeszkodami.
Multiplayer
Tryb wieloosobowy na pierwszy rzut oka prezentuje się w każdym Call of Duty tak samo- dużo się biega, dużo się ginie, a mapy są nadal małe przez co gracze bardzo często na siebie wpadają. Jednak multiplayer Black Ops 4 doczekał się wielu ważnych zmian, które znacznie wpływają na rozgrywkę, szczególnie względem poprzedniego Black Opsa 3 z 2015 roku. Kluczową zmianą jest braku jetpacków i biegania po ścianach, nie oszukujmy się, to do Call of Duty nigdy nie pasowało. Został tylko dynamicznych wślizg, który pozwala nam się szybciej przemieszczać lub momentalnie schować za osłoną. Drugą zmianą jest brak automatycznego leczenia, gracze teraz odnawiają sobie zdrowie manualnie podręczną apteczką, która jest pod przyciskiem L1. I tutaj wkrada się szybkie kalkulowanie, czy odnowić sobie zdrowie, czy przeładować broń? co będzie mi bardziej potrzebne? Na decyzje mamy tylko ułamki sekund.
W Black Ops 4 postanowiono zwiększyć poziom zdrowia ze 100 do 150 punktów, co ma teraz znaczny wpływ na TTK (Time to Kill, czas potrzebny do zabicia). Starcia trwają troszkę dłużej, jeżeli potraficie poruszać się szybko po mapach, to macie teraz większą szanse na przeżycie.
W kwestii wyposażenia dużo się nie zmieniło, nadal najlepiej sprawdzają się pistolety maszynowe z chyba najbardziej lubianym przez wszystkich dodatkiem na szybkostrzelność. Tutaj należy pochwalić Treyarch ponieważ pierwszy dostępny PM – MX9 ma wysoką szybkostrzelność, dosyć wysokie obrażanie, a przy tym jest wyjątków stabilny. To bardzo dobra wiadomość dla graczy którzy dopiero wejdą do Black Opsa 4 i na start otrzymają naprawdę solidną broń do multiplayera. Nie trzeba się martwić, że te najlepsze bronie odblokujecie dopiero po wielu godzinach gry. Treyarch zostało przy lubianym przez graczy systemie Pick Ten, czyli gracz w jednej klasie ma po prostu 10 wolnych gniazd na wszystko. Od was samych będzie zależeć, czy wolicie mieć więcej dodatków na broni, kosztem np. mniejszej liczby perków, czy kart z bonusami. Tworzycie swój własny styl, nikt wam niczego nie narzuca.
W karabinach szturmowych świetnie sprawdza się KN-57, który jest nowoczesną wersją popularnego „kałacha”. To bardzo dobrze zbalansowana broń, w której nie dominuje żaden atrybut, ale za to sprawdzi się idealnie na każdym dystansie. Ulubioną bronią graczy z wieloma już godzinami oraz pierwszymi prestiżami jest VARP-XKG, którego cechują wysoka szybkostrzelność, stabilność oraz zasięg. To nic innego, jak wysokie obrażenia i stabilność karabinów szturmowych połączona z mobilnością i szybkostrzelnością pistoletów maszynowych.
Black Ops 4 nie jest moim zdaniem grą dla snajperów, rozgrywka jest tutaj bardzo szybka, a mapy na tyle małe, że nie ma co czekać i obserwować aż ktoś z drugiego końca lokacji wejdzie nam w celownik. Jednak jak już ktoś się mocno uprze na granie karabinem snajperskim, to od chwili stworzenia własnej klasy (trzeba wbić 5 poziom) ma do dyspozycji Paladina HB50 – najpotężniejszą broń w Black Ops 4. Nawet nie musicie w tym karabinie nic ulepszać, w podstawowej postaci jest to broń, która zabija jednym strzałem.
Wszystkie zmiany o których wspomniałem sprawiają, ze Black Ops 4, to wyjątkowo szybki, ale też taktyczny shoter. Poziom trudności jest zawieszony tutaj bardzo wysoko, aby znaleźć się nawet w środku tabeli trzeba dysponować nieprzeciętnymi umiejętnościami w celowaniu i poruszaniu się po mapach. Bronie mają malutki odrzut i wysoką szybkostrzelność, co powoduje, że wprawiony gracz jest wstanie zabijać bardzo szybko.
Blackout
Treyarch stworzyło po prostu kapitalną wersje ciągle popularnego trybu Battle Royal, ich Blackout, to fantastyczna rozgrywka, która pozwoli zapomnieć wam o braku kampanii fabularnej, ale także ograniczy wasz udział w trybie wieloosobowym Black Ops 4. Czym jest Battle Royal każdy gracz doskonale już wie i mógł zapoznać się z rozgrywką grając w takie gry, jak PUBG, Fortnite, czy H1Z1. Blackout jednak wyróżnia się na tle tych gier i jest dla mnie niekwestionowanym już królem Battle Royal. Owszem rozgrywka w Blackout nie każdemu przypadnie do gustu, ponieważ nie ma tu budowania, jak w Fortnite i nie przywiązano tutaj takich szczegół do realistycznego balansu broni, jak w PUBG. Blackout mocno przypomina rozgrywkę z trybu wieloosobowego Call of Duty.
Zbieramy najpotrzebniejsze przedmioty i szybko się przemieszczamy, nie leżymy w krzakach po kilka minut, słysząc nadbiegającego gracza wyskakujemy mu na przeciw licząc, że nasze pociski szybciej przebiją jego pancerz. Treyarch pokazuje, jak powinien wyglądać szybki i dynamiczny Battle Royal. Do tego ważną informacją jest fakt, że Blackout działa na PS4 Pro bardzo stabilnie, nie jest to co prawda 60 klatek, które są standardem dla trybu wieloosobowego Call of Duty, ale 40 – 50 FPS/s na pewno jest. Na mapie może się obecnie znajdować do 88 graczy, to znakomity wynik patrząc na to, że w Call of Duty zawsze mogło grać od 12 do 18 graczy. Grać możemy solo oraz w zespołach dwu lub czteroosobowych. Po mapie możemy poruszać się pojazdami, największą atrakcją jest helikopter, który służy do szybkiego transportu powietrznego. Po lądzie jeździć możemy quadem i ciężarówką, natomiast po wodzie pozostaje nam się poruszać pontonem lub sami możemy rzekę przepłynąć nawet będąc kilka sekund pod powierzchnią.
Gdy serwer zbierze już wymaganą liczbę graczy, to wskakujemy do helikopterów i lecimy nad wyspą składającą się z wielu lokacji, którzy fani Call of Duty na pewno dobrze znają. NukeTown dostało swoją mała osobną wysepkę. Znajdziemy tu także popularne osiedle z Modern Warfare 2, Construction Site to kapitalne miejsce z wieloma poziomami na budowie wieżowca. a Firing Range, to po prostu strzelnica na której można znaleźć wiele wartościowych przedmiotów. Rivertown, to jedyne miasteczko na mapie, z wieloma budynkami oraz sklepami.
Po wylądowaniu szybko trzeba się rozejrzeć za czymś do strzelania oraz pancerzami i apteczkami. Pancerze zostały podzielone na trzy poziomy, przy czym tylko armor trzeciego stopnia jest wstanie osłonić nam głowę. Wyleczyć możemy się zwykłymi bandażami lub apteczkami. Bandaże są wstanie odnowić nam pełne życie, a znajdując medyczny pakiet wsparcia możemy sobie zdrowie podnieść do 200 hp.
Przy sobie można mieć dwie bronie dowolnego typu, zbierana amunicja nie ma wpływu na nasze obciążenie, więc możemy jej zbierać do maksymalnej ilości. W dostępnym arsenale znalazły się wszystkie dostępne bronie z trybu wieloosobowego do których możemy zamontować kilka dodatków m.in.: celowniki reflex, scop, szybszy lub pojemniejszy magazynek, grip, a nawet tłumik. Podniesione akcesorium automatycznie zostanie zamontowane na naszej broni. Karabiny możemy też sami modyfikować naciskają przycisk options, który wywoła menu przejrzystego ekwipunku. W ekwipunku trzymać możemy kilka przydatnych gadżetów, jak granaty i koktajle Mołotowa, oraz akcesoria specjalistów z trybu wieloosobowego, w tym linkę z hakiem, strzałkę sensorową, czy drut kolczasty.
Blackout, to naprawdę kapitalna rozgrywka, która prędko mi się nie znudzi. I mimo, że mam w swojej bibliotece kilka innych gier do których często wracam (Destiny 2, Overwatch), to na pewno dołączy do nich także Black Ops 4 z trybem Blackout, ponieważ syndrom zagrania jeszcze jednego meczu jest tutaj bardzo manco zakorzeniony. Chęć spróbowania wylądowania w innym miejscu, spróbowania innej taktyki przemieszczania lub podnoszenia innego ekwipunku, aż się prosi o jeszcze jedną partię. No i sama lokacja jest fantastycznie zaprojektowana oraz budynki i obiekty są świetnie wymodelowane, do tego miejsca po prostu chce się wracać.
Zombie
Nie jestem fanem zombie i nigdy nie byłem, ale szanuje, że przez brak kampanii umożliwiono ekipie z Treyarch odpowiedzialnej za zombie rozwinięcie skrzydeł i przygotowanie nie jednego, ale aż trzech scenariuszy. Pierwszym jest „Rejs rozpaczy” w którym zderzenie z górą lodową będzie waszym najmniejszym zmartwieniem. Już się zapewne domyślacie, że ta przygoda odbywać będzie się na pokładzie ogromnego statku RMS Titanic. Tutaj jestem naprawdę pod wrażeniem, jak dużo pracy włożono w odwzorowanie konkretnych miejsc tego popularnego wycieczkowca. Jeżeli oglądaliście film Titanic w reżyserie Camerona, to z łatwością rozpoznacie charakterystyczne miejsca na tym statku, a i przy okazji zabijecie kilka hord nieumarłych.
Drugim scenariuszem jest podróż o tysiąc lat wstecz do starożytnego koloseum, gdzie waszym przeciwnikiem będą nie tylko zombie, ale także wielkie nawiedzone tygrysy. Tutaj akurat fajnie było zobaczyć graczy i zombiaków ubranych w starożytne szaty. Trzecim i ostatni scenariuszem jest „Eter” w którym udajemy się do słynnego więzienia Alcatraz, aby odkryć ostateczne przeznaczenie Nikolaia, Takeo, Richtofena i Dempseya. Ta lokacja naprawdę powoduje w wielu miejscach ciarki na placach.
Po mimo mojej niechęci do trybu zombie i spędzenia tutaj tylko kilkunastu rund z recenzenckiego obowiązku, to muszę przyznać, że spodobała mi się modyfikacja rozgrywki pod nazwą szturm. Szturm polega trochę na mechanice umocnionego punktu z trybu wieloosobowego. Mamy tutaj wszystkie chwyty dozwolone, za darmo podnosimy bronie ze ściany, kolejne przejścia nam się same otwierają, a my mamy tylko bronić konkretnego obszaru i trzymać jak największy mnożnik punktów. Całkiem fajna zabawa, w której nie musimy martwić się o zbierany hajs, czy męczyć głowę dziwnymi zagadkami, które otworzą na przejście do kolejne lokacji.
Grę do recenzji dostarczyło wydawnictwo Activision
Dodaj komentarz