Jeżeli jeszcze nie kupiliście swojej kopii „Trzech billboardów za Ebbing, Missouri” to musicie to nadrobić.
O FILMIE:
Rzadko zdarza się, że film oscarowy podoba się praktycznie każdemu widzowi. Przeważnie sytuacja rysuje się tak, iż filmy w kategorii głównej wywołują dosyć skrajne emocje i opinie z nimi związane. Jednak od czasu do czasu pojawi się perełka, którą doceni nie tylko krytyk, ale i szary, niedzielny widz. Taką produkcją są “Trzy billboardy za Ebbing, Missouri”.
W mieście ma miejsce straszliwa zbrodnia. Młoda dziewczyna zostaje brutalnie zamordowana, a poszlaki nie pozwalają określić sprawcy. Zdesperowana matka (Mildred Hayes) ofiary postanawia sprowokować policję do działania poprzez umieszczenie trzech billboardów na nieczęsto uczęszczanej ulicy, których treść nie tylko stawia wszystkich funkcjonariuszy na nogi, ale i całe miasteczko. Czy uda się znaleźć winowajcę cierpień Mildred i jej rodziny?
Całość brzmi dosyć powtarzalnie, jednakże film ten stoi przede wszystkim kreacjami aktorskimi, a co za tym idzie popisem Frances McDormand, Sama Rockwella oraz Woody’ego Harrelsona. Do tego dochodzi błyskotliwy scenariusz, który manewruje na cienkiej linii między dramatem a czarną komedią. Ale zajmijmy się trochę aktorami. Mildred, czyli postać odgrywana przez McDormand jest zadziorna kiedy trzeba, ale i targają nią wątpliwości – jak z resztą każdego z nas. Początkowo odosobniona, z czasem zdobywa pomocników, którzy towarzyszą jej w tej pełnej goryczy drodze. Widać, że rola została napisana specjalnie dla Frances. Mam wrażenie, że Martin McDonagh najpierw zobaczył jej występ w „Olive Kitteridge”, który de facto jest prawie identyczny jak ten serwowany w „Trzech Billboardach”, a dopiero później rozpisał całą historię. Po drugiej stronie barykady mamy dwójkę policjantów. Jeden z nich – szeryf Bill Willoughby – musi nie tylko użerać się z twardo stąpającą po ziemi Mildred, ale i z chorobą, która powoli wykańcza jego organizm. Tutaj bezapelacyjnie można powiedzieć, że jest to jeden z najlepszych występów Harrelsona. Wyważony, emocjonujący, prawdziwy – to wszystko będziecie mogli wyczytać z jego oczu i mowy ciała. Całe trio zamyka Sam Rockwell – policjant rasista, pijak i maminsynek, który jest największym kontrastem całego filmu i to on kradnie całe show. W ramach ciekawostki powiem Wam, że wszyscy na planie musieli się trzymać kurczowo scenariusza – nie było miejsca na improwizację. Dostali tekst i musieli go w stosunku jeden do jednego przenieść na kadry.
Od strony technicznej naprawdę nie ma się do czego przyczepić. Jeżeli miałabym się już naprawdę zastanowić nad minusami to powiedziałabym – muzyka. Jest jeden motyw, który jest powtarzany przez większość filmu i wałkowany również w głównym menu wydania Blu-ray potrafi trochę znużyć. Cały soundtracki nie odpowiada wielkości tego co prezentowane jest na ekranie. Zupełnie inaczej niż w „Kształcie wody”, którego recenzja pojawi się również na łamach tego portalu.
Nie należę jednak do wielkich fanów tego filmu. Dlaczego? Bo po wyjściu z kina dosyć szybko o nim zapomniałam. Kreacje aktorskie zostały w mojej głowie, jednakże obyczajówka ta nie wstrząsnęła mną na tyle (jak np. „Wieczór”), aby skłonić mnie do refleksji czy też jakiejkolwiek głębszej analizy. Najbardziej w pamięci zapadł mi jeden mastershot, który umiejscowiony jest mniej więcej w połowie filmu. Bierze w nim udział oczywiście oficer Jason Dixon (Rockwell), a całość trwa chyba blisko dwie minuty. Jeżeli będziecie oglądać ten film, zwróćcie uwagę na ten element, bo zasługuje na brawa na stojąco.
WYDANIE PUDEŁKOWE I MATERIAŁY DODATKOWE:
Jestem bardzo miło zaskoczona frontem okładki, bo widać, że ktoś miał pomysł. Na jasnym tle widoczne są billboardy w odcieniach zachodu słońca, z których wyłania się trójka głównych bohaterów. Tytuł umiejscowiony jest poza całą grafiką, niestety nad nim znajdziemy napis „BLU-RAY”, który usytuowany jest również centymetr wyżej na pudełku. W lewym dolnym rogu znajduje się informacja o zdobytych nagrodach, co jednak trochę psuje wygląd okładki. Bok kolorystycznie jawi się w identycznych kolorach – znajdziemy tutaj tylko tytuł i prostokąt z postacią Mildred. Z tyłu zaprojektowano sklejkę postaci Hayes z kadrem z filmu. Na czerwonym tle znajduje się również cytat z opinii jednej z czołowych polskich gazet. Standardowo widoczne są informacje o wydaniu, materiałach dodatkowych i krótki opis dystrybutora.
Jeżeli chodzi o materiały dodatkowe to są dosyć skromne. Pięć dodatkowych scen, 30 minutowy dokument z tajnikami produkcji oraz tyle samo trwający film oscarowy. Najbardziej interesującym elementem jest zdecydowanie krótkometrażówka, która jest ciekawą odskocznią od „Trzech Billboardów”.
- DELETED SCENES:
- Willoughby meets news crews – 00:01:03
- Mildred versus the town – 00:00:39
- Dixon interrogates Denise – 00:02:16
- Dixon drunk at bar – 00:01:52
- Dixon and momma – 00:01:18
- Crucify em’: The making of Three Billboards – 00:29:30 – Pomysł o trzech billboardach miał swój początek już 17 lat temu. Jak bardzo aktorzy musieli trzymać się scenariusza, czy naprawdę nie było miejsca na improwizację? Czy Frances była pierwszym wyborem do roli Mildred? Dodatkowo poznacie tajniki jedynego mastershota w filmie.
- Six Shooter (Short film) – 00:26:30 – Oscarowy film krótkometrażowy Martina McDonagh, który w 2006 zgarnął główną nagrodę w kategorii filmu aktorskiego.
- Gallery – 14 fotek z planu
- Theatrical Trailers – 3 zwiastuny
SPECYFIKACJA WYDANIA:
- Czas trwania filmu: 115 minut
- Wersje językowe filmu: polska (lektor), angielska, hiszpańska, francuska, rosyjska, czeska, hindi, węgierska, turecka, ukraińska, tajska
- Dźwięk wersji oryginalnej filmu: DTS-HD Master Audio 5.1
- Napisy: polskie, angielskie, hiszpańskie, francuskie, arabskie, bułgarskie, chorwackie, czeskie, estońskie, greckie, hebrajskie, hindi, węgierskie, islandzkie, łotewskie, litewskie, portugalskie, rumuńskie, serbskie, słowackie, słoweńskie, tureckie, ukraińskie, kantońskie, mandaryńskie, indonezyjskie, koreańskie, malezyjskie, tajskie, wietnamskie
- Licencja: film do sprzedaży detalicznej bez licencji do wypożyczania
- Dystrybutor: Imperial Cinepix
Dodaj komentarz