Red Faction: Guerrilla ląduje na konsolach obecnej generacji w odświeżonej, zremarsterowanej edycji. Sprawdźmy, czy zmiany wyszły na dobre.
Red Faction: Guerrilla pierwotnie zostało wydane na konsole PlayStation 3 i Xbox 360 niemal dekadę temu, w 2009 roku. Dziś gracze konsolowi grają głównie na nowszych wersjach sprzętu od Sony i Microsoftu, a więc postanowiono umożliwić im zagranie w odświeżoną wersję wspomnianego tytułu na PS4 i XONE. Muszę jednak stwierdzić, że nie widzę właściwie żadnych wielkich zmian względem tej dziesięcioletniej produkcji.
Historia przedstawia losy Aleca Masona, specjalisty od niszczenia budynków. Pewne wydarzenia sprawiają, że chcąc nie chcąc musi dołączyć do ruchu oporu – Red Faction – i mierzyć się z nieprzyjacielskimi siłami, EDF (Earth Defense Force). Fabuła jest bardzo słaba, a dialogi nieraz przywołują na twarz uśmiech politowania. Nie da się tego określić inaczej – sztampa pełną gębą.
Na szczęście lepiej jest w kwestii rozgrywki. Red Faction: Guerrilla oddaje do dyspozycji gracza otwarty świat wypełniony wieloma czynnościami pobocznymi. Możemy wykonywać różnego rodzaju misje. Jedne z nich stawiają nam za zadanie zniszczenie jak budynków należących do EDF o jak największej wartości lub zdemolowanie danej budowli za pomocą określonego narzędzia. Mamy też odbijanie zakładników, wykradanie samochodów, czy chociażby przejmowanie przesyłek kurierskich. W recenzowanej produkcji zdecydowanie jest co robić.
Często będziemy także toczyli walki z siłami Earth Defense Force. Z pomocą przyjdzie nam kilka rodzajów broni – pistolet, karabin, działko elektryczne i więcej. Asortyment jest na pewno wystarczający. Problem tkwi natomiast w SI przeciwników. Przyjmują metodę ataku „huzia na Józia” i „w kupie siła”. Jeśli zdarzy się nam zginąć w starciu, to śmierć naszego bohatera nie jest wynikiem mistrzowskiej taktyki oponenta, a jedynie jego przeważających liczbowo sił.
Grafika w recenzowanej grze jest czymś, co mnie najbardziej rozczarowało. Jak wcześniej wspomniałem, oryginalne Red Faction: Guerrilla ma na karku niemal 10 lat. I to niestety widać. Wszelkie zmiany w stronie wizualnej są właściwie niezauważalne (zdecydowanie nie jest to przeskok graficzny, z jakim mamy do czynienia z przypadku oryginalnej trylogii Spyro zestawionej z odświeżoną niedawno wersją wydaną na PS4).
Udźwiękowienie jest dobre, a motyw przewodni dobry, aczkolwiek głosy postaci mogłyby być bardziej dopracowane, a naszym poczynaniom częściej mogłaby towarzyszyć dostosowująca się do wydarzeń dynamicznie muzyka.
Pozostając przy sprawach technicznych, nie można nie zauważyć stanowczo zbyt długich czasów ładowania poziomów. Rozgrywka jest płynna, ale dwa razy gra zawiesiła mi się podczas ogrywania jej na potrzeby recenzji i wyszła do głównego menu konsoli.
Red Faction: Guerrilla – Re-Mars-Tered nadal potrafi bawić, jak jej oryginalna wersja. Nie jestem jednak w stanie kryć rozczarowania spowodowanego niedopracowaną stroną wizualną. Z pewnością nie jest to odświeżona edycja, a jedynie port produkcji przeznaczonej początkowo na PS3 i X360. Jeśli jednak nie graliście w oryginał, możecie od razu kupić tę wersję – jej cena to około 100 zł. Z kolei jeśli ograliście lub macie grę na konsole poprzedniej generacji, nie ma powodu, żeby kupować specjalnie recenzowany tytuł.
Dodaj komentarz