David Cage powraca po 5 latach by opowiedzieć nam kolejną historię. Poprzednie gry tego twórcy są różnie oceniane. O ile Heavy Rain jest raczej wysoko ceniony, tak Beyond: Dwie Dusze zbiera już dużo mniej przychylne recenzje. Tym razem Francuz zaprasza nas do przyszłości, w której świat wypełniony jest androidami.
Opowieść to najważniejszy aspekt każdej gry studia Quantic Dream. Ich gry to takie wysoko budżetowe gry Telltale. No i na całe szczęście udało się tutaj stworzyć niezwykle dojrzałą historię, która porusza bardzo ciekawe i kontrowersyjne zagadnienia. Odpuszczenie sobie paranormalnych klimatów z Dwóch Dusz i powrót do realistycznej rzeczywistości, przywodzącej na myśl historię zabójcy origami wyszło naprawdę na dobre.
Zapraszam do Detroit w roku 2038. Gdziekolwiek się nie rozejrzeć wszędzie znajdziemy androidy, które są na tyle tanie w produkcji, że pozwolić może sobie na nie każdy. Są dla ludzi tym, czym dzisiaj są smartfony. Roboty zajmują się najbardziej podstawowymi pracami, takimi jak sprzątanie czy naprawy. Wychodzą po zakupy, pomagają niepełnosprawnym czy zajmują się dziećmi. Niektóre androidy pełnią też rolę towarzyszy uciech. David Cage rysuje nam przyszłość wypełnioną robotami, ale zdecydowanie dużo bardziej pozytywną, niż to co mogliśmy obserwować w Łowcy Androidów. Świat się nie skończył, ludzie dalej żyją i choć rozpowszechnienie się maszyn niesie swoje negatywne konsekwencje, to jednak jest to przyszłość pozytywna.
Pokierujemy tutaj losami trzech androidów. Pierwsza z nich, Kara, to model domowy, który kupiony jest przez alkoholika, dręczącego własną córkę, który stracił pracę przez innego robota. Marcus również jest pomocą domową, ale za to służy bogatemu, niepełnosprawnemu artyście. Ostatnim bohaterem jest Connor, specjalny model androida stworzony z myślą o wspieraniu policjantów w śledztwach dotyczących Defektów, czyli androidów, które złamały swój własny kod i zaczęły dziwnie się zachowywać. Każdy z robotów wywodzi się z innego środowiska, każdy jest inaczej traktowany i każdy ma inne przeżycia za sobą. To od nas zależeć będzie jak potoczą się ich dalsze losy.
Czy androidy mają jakieś uczucia? Czy mogą samodzielnie myśleć, czy mają marzenia? Czy powinny mieć prawa własności i wyborcze? Odpowiedzi na takie pytania być może sami, jako ludzkość, będziemy musieli poszukać, ale do tego czasu możemy to zrobić grając w Detroit. Opowieść dotyka kilka bardzo delikatnych tematów i nawiązuje do mniej chlubnych aspektów historii ludzkości jak i dzisiejszych czasów. Androidy wyparły mnóstwo ludzi z rynku pracy, przez co nie cieszą się dużą popularnością w niektórych kręgach. Do tego same maszyny podróżujące np. autobusem mają swój własny przedział… na samym końcu pojazdu. Przywodzi to na myśl konkretne etapy historii ludzkości i tego jak zmierzała się ona z tematami niewolnictwa czy traktowania osób o innym odcieniu skóry. Androidy są tutaj metaforą tego jak społeczeństwo radzi sobie z nowymi wyzwaniami i jak ciężko jest zmienić niektóre przyzwyczajenia.
Podoba mi się cały świat wykreowany przez zespół Davida Cage’a. Nie tylko przedstawia dość pozytywną jednak wersję przyszłości, tak jest też niezwykle realistyczny. Rolę znajdziek w grze pełnią tablety z najnowszymi gazetami i newsami ze świata. Bardzo podoba mi się realizm tych informacji, bo dotyczą one problemów, z którymi sami naprawdę będziemy musieli się zmierzyć za jakiś czas. Część artykułów, które znajdziemy opisywać będzie nasze własne poczynania, ale poczytamy o wojnie między USA i Rosją na Antarktydzie, wyginięciu pszczół czy misjach na dalekie planety układu słonecznego. Dzięki takiemu przywiązaniu do detali czuję się jakbym obserwował świat, który faktycznie może tak wyglądać za dwie dekady!
Poprzednie gry Quantic Dream opowiadały dość skromne historie. Heavy Rain był interesującym kryminałem, ale jednak fabuła dotyczyła głównie postaci którymi kierowaliśmy. Podobnie w Beyond. Tutaj natomiast będziemy tworzyć historię nie tylko miasta Detroit, ale całego świata. Zdecydujemy o losach wszystkich robotów na świecie i pokierujemy rewolucją. Tylko od nas zależy czy zabierzemy się za to pokojowo, próbując odnaleźć wspólny język, czy może weźmiemy broń w ręce i postanowimy wybić ludzi.
Czeka na nas kilkadziesiąt rozdziałów, których przejście zajmie nam około kilkunastu godzin. Za pierwszym razem będzie to trwało oczywiście dłużej, bo często będziemy musieli lizać ściany. Za kolejnym podejściem będzie zdecydowanie łatwiej. Podoba mi się też tempo akcji. Gra zaczyna się dość spokojnie, by wraz z rozwojem fabuły nabrać odrobinę prędkości. Ważne jest też to, że poszczególne rozdziały różnią się klimatem i akcją. Jeśli w jednym rozdziale jako Connor próbowaliśmy złapać uciekającego defekta, to w następnym będziemy mieli chwilę odpoczynku jako Kara. Dzięki temu momenty akcji przeplecione są momentami spokojniejszymi, więc nigdy nie dostajemy zadyszki od nadmiaru wybuchów.
Każda nasza decyzja będzie rodziła pewne konsekwencje. To my decydujemy jak potoczy się dalej nasza opowieść. Co chwila podejmujemy decyzję co powiedzieć, co zrobić albo jak zareagować. Na tej podstawie tworzymy własną wersję historii. Wariantów jest naprawdę sporo, a żeby to dokładniej zobrazować twórcy przygotowali dla każdego rozdziału schemat. Mamy do niego dostęp w dowolnym momencie gry i widzimy na nim wszystkie możliwości, w jakich kierunkach może dalej potoczyć się opowieść. Ale oczywiście, żeby nie psuć zabawy widzimy odkryte jedynie te elementy, które sami odnaleźliśmy. Jeśli jakiejś ścieżki sami nie obraliśmy to na schemacie nie będziemy widzieć jakie są dalsze konsekwencje danej drogi.
Początkowo byłem dość sceptycznie nastawiony do tych schematów, ale później zdałem sobie sprawę, że de facto występują one w każdej grze Quantic Dream i gracze sami przygotowywali sobie takie mapy z myślą o odkryciu wszystkich zakończeń czy zdobyciu wszystkich trofeów. Teraz mamy to podane, ale w formie nie inwazyjnej. Nie zepsujemy sobie zabawy, bo nie wiemy czego dotyczy gałąź historii, której nie odkryliśmy. Po zakończeniu każdego rozdziału gra pokazuje nam schemat naszej przygody, który dodatkowo możemy wzbogacić o statystyki naszych znajomych czy globalne. Dzięki temu możemy sprawdzić czy inni podjeli podobne decyzje co my.
Jeśli ktoś sięga po gry Davida Cage’a żeby cieszyć się rozgrywką, to w sumie to szanuje. Nie o to w tych produkcjach jednak chodzi. Gameplay jest tutaj tylko narzędziem do powiedzenia historii, a nie jego esencją. I szkoda, że w tym aspekcie nie zmieniło się za bardzo nic. Wciąż mamy tutaj festiwal QTE w połączeniu z dziwnym wymachiwaniem gałką czy machaniem całym padem. Jedynym urozmaiceniem względem odsłon na PS3 jest dodanie gestów na touch padzie. Nasze postaci wciąż chodzą dziwnie i strasznie powoli (chociaż to akurat pasuje do faktu, że są maszynami).
Przez większość rozdziałów chodzić będziemy po zamkniętych lokacjach, a część z nich jest naprawdę spora. Znajdować będziemy przedmioty, dowody, informacje i inne rzeczy porozrzucane po świecie. Nie każda rzecz jest oczywista i trzeba będzie pokombinować. Porozmawiamy z innymi postaciami, a nasze dialogi będą miały wpływ na to, jak dana postać na nas reaguje. Możemy albo zjednać sobie przyjaciół, albo narobić wrogów. Warto też pamiętać, że część ścieżek czy opcji dialogowych może być dla nas niedostępna, jeśli nie znajdziemy jakiegoś konkretnego przedmiotu czy nie dowiemy się czegoś od innej postaci. Warto węszyć dookoła, bo być może odblokujemy nową ścieżkę rozwoju fabuły.
Graficznie tytuł prezentuje się wyśmienicie. Nie tylko modele postaci są najwyższej klasy, ale całe otoczenie wygląda ładnie. Ogrywałem ją na modelu Pro i nie napotkałem żadnych technicznych problemów. Nic się nie zawiesiło, a gra chodziła płynnie. Gra dostępna jest w pełnej polskiej wersji językowej i warto dodać, że nie jest w żaden sposób ugrzeczniona. Aktorzy podkładający głosy w grze przeklinają bez hamulców, więc mamy tutaj momentami niezły festiwal wiązanek. Cieszę się, że polski oddział PlayStation poszedł w tym kierunku, bo gra nie jest kierowana do dzieci, więc można pozwolić sobie na więcej. Bardzo polecam wam polską wersję językową.
Detroit: Become Human to od teraz moja ulubiona gra studia Quantic Dream. Przez całą moją przygodę z tym tytułem niesamowicie zżyłem się z bohaterami. Pomimo iż są one maszynami to zależało mi na nich. Chciałem by im się powiodło, by odnaleźli swoje szczęście. Historia w grze jest naprawdę najwyższych lotów i każdy powinien tego spróbować. Za pierwszym podejściem do gry polecam wam grać po swojemu, nie patrzeć na trofea, poradniki itd. Warto po prostu bawić się tą opowieścią i chłonąć cały świat, który został nam tu przedstawiony. Bardzo polecam, bo takich emocji nie znajdziemy nigdzie indziej.
Dziękujemy PlayStation Polska za dostarczenie gry do recenzji.
Rozgrywka:
Galeria:
Dodaj komentarz