Lubicie frustrujące gry? Na setki liczycie już ilość śmierci w tytułach jak Super Meatboy? Na co dzień nie nazywacie się masochistami, ale przecież nie dacie się głupiej grze komputerowej? Jeśli tak, to możecie zagrać w Fearful Symmetry & The Cursed Prince.
Całkiem fajna grafika logiczno-zręcznościowa, która przywodzi na myśl tytuły sprzed dekady, dwóch, a może nawet i trzech.
Zwyczajowo dzielę recenzje na kilka „sekcji”. Fabuła, rozgrywka i ogólnie/podsumowanie. W przypadku Fearful Symmetry & The Cursed Prince taki podział nie ma sensu.
Wcielamy się w postać i przechodzimy kolejne platformy. Każda plansza składa się z dwóch połówek, jaśniejszej i ciemniejszej. W pierwszej, nasza postać stoi na samym dole ekranu, po drugiej stronie chłopiec w kapturze znajduje się na górze. Grą operuje się na zasadzie obróconego do góry nogami lustrzanego odbicia. Każdy ruch postaci w pierwszej połowie ekranu, skutkuje ruchem drugiej postaci w lustrzanym odbiciu. Nasz krok w górę, to jego krok w dół, a gdy my idziemy w lewo, po ciemnej stronie postać ruszy się na prawo.
„Zadanie” jest proste. Żeby ukończyć planszę trzeba dotrzeć na przeciwną krawędź ekranu. Po drodze czekać na nas będą strzelające groszkiem roślinki, po drugiej stronie ręce wystawiane przez zombie. Będzie płonąca podłoga, pochodnie, kolce przebijające się przez buty (i nogi, i postać), studnie bez dna, magiczne kwadraty, które zabiją nas po wejściu, jeśli się świecą i do tego różnej maści stworki. Jest też kamienny totem, który rusza się wraz z postaciami, ale w jedynie lustrzanym odbiciu.
Plansz jest… trochę. Niektóre są cholernie trudne, niektóre tylko trochę. Czasem trzeba włączyć niekonwencjonalne myślenie, choć tego typu rozwiązania docierają do nas dopiero po powtórzeniu poziomu dwudziesty raz. Kompletny scenariusz zakłada, że grę przejdziemy trzy razy, za każdym razem inną postacią, gdzie poza pierwszą, pozostałe mają jakieś zdolności. Nie jest oczywiście zbyt różowo, bo nawet przechodząc po raz drugi ten sam etap, pojawią się drobne różnice utrudniające nam życie. Przykładowo, już na starcie drugiej rundy zobaczymy, że możliwość przeskakiwania pól przez bohatera, zbalansowano dodatkowymi „płytkami” z czerwonym okiem, na które nie wolno nam nadepnąć. Ostatecznie kończy się to tak, że nie jest łatwiej, bo do rozgryzienia zagadki trzeba podejść w nowy sposób.
Ogólnie
Muzyka w grze jest znikoma, sterowania nie ma prawie wcale, wykorzystujemy analog i może ze dwa dodatkowe klawisze. Dźwięk po „zginięciu” jest okropny i momentalnie podrażania (przynajmniej moje) nerwy.
Czy jest to rozgrywka na długie godziny? Nie. Godzinę (licząc sporą ilość zginięć) zajmuje przejście poziomów pierwszym bohaterem. Są poziomy dodatkowe, część jest kompletnie dziwnych i wymagają zręczności, szybkości i częściej po prostu szczęścia niż faktycznie logicznego myślenia czy analizowania tego, co się dzieje.
Grę znajdziecie w sklepie Microsoftu, gdzie kosztuje 45,99 PLN.
Za grę dziękujemy Soedesco, wydawcy gry.
Dodaj komentarz