Dwa lata minęły i znowu mamy szał na Gwiezdne Wojny. Za nieco ponad miesiąc na ekranach kin pojawi się ósmy epizod gwiezdnej sagi, a Electronic Arts, podobnie jak przy premierze poprzedniego epizodu, ma dla nas Battlefronta. Jak druga odsłona gry prezentuje się w praniu?
Pierwszy Battlefront był bardzo dobrą grą. Grało się w nią przyjemnie, ale nie była to produkcja bez wad. Gracze i społeczność fanów Gwiezdnych Wojen miała swoje zastrzeżenia. Akcentowali je na portalach społecznościowych czy forach. Twórcy na każdym możliwym kroku zastrzegali, że wsłuchali się w to, co fani mieli im do powiedzenia, ale jak jest dokładnie?
Jednym z głównych zarzutów dotyczących pierwszej odsłony był brak kampanii dla jednego gracza. Tym razem się to zmieniło i to od niej chciałbym zacząć, bo wiem, że jest to też element dla niektórych najważniejszy. Niestety muszę powiedzieć wprost, że czuję się przez EA trochę oszukany. We wszystkich materiałach promocyjnych twórcy przekonywali nas, że czeka na nas epicka historia Iden Versio, elitarnej wojowniczki Imperium. Akcja kampanii miała toczyć się po wydarzeniach z Powrotu Jedi, kiedy to Galaktyczne Imperium po ataku Rebelii i śmierci samego Imperatora miało próbować stanąć na nogi. Wyglądało to bardzo ciekawie i sam znam wiele osób, które nie mogły się doczekać tej opowieści właśnie ze względu na fakt, że miała być ona opowiedziana z punktu widzenia tej drugiej, złej strony barykady. Mam nadzieję, że wybaczycie mi ten spoiler, ale wydaje mi się to na tyle istotne, że muszę o tym powiedzieć – jeśli liczyliście na opowieść o Imperium to się nieźle zdziwicie. Iden owszem jest po stronie Imperium, ale tylko w czasie trzech z dwunastu rozdziałów kampanii. Potem przechodzi na stronę Rebelii i resztę historii oglądamy z tej perspektywy.
Owszem zdaję sobie sprawę, że EA nie mogło sobie pozwolić na mroczną opowieść o brutalnym i bezwzględnym Imperium. Przewidywałem, że koniec końców będzie to opowieść z dobrym zakończeniem. Problemem dla mnie jest to w jaki sposób opowieść ta była reklamowana. Iden kreowana była na bezwzględną komandoskę elitarnych jednostek Imperium. Okazuje się, że aż taka bezwzględna nie jest, interesuje się dobrem cywilów i chce im pomóc. I nie zrozumcie mnie źle – opowiedziana tutaj historia jest ciekawa, momentami bardzo kanoniczna i prawdziwi fani powinni się z nią zapoznać. Tutaj chodzi tylko i wyłącznie o przekaz, który jest niespójny. Samą postać Iden możemy używać w rozgrywce wieloosobowej, ale po ciemnej stronie mocy. Ja się pytam czemu, skoro 3/4 kampanii jest ona po stronie Rebelii?
Ok, skoro to mamy już za sobą to jak gra się w tą nową kampanię? Cóż, nie jest to taki osobny byt, jak mogłoby tego chcieć wielu. Całość jest mocno inspirowana mechaniką z meczy online. Iden może nauczyć się wielu ciekawych umiejętności, z czego każda to umiejętność jakiejś klasy z trybu online. Samo menu uzupełniania jej umiejętności jest żywcem wyjęte z menu dostosowania jednostek w walce wieloosobowej. Momentami kampania wydaje się nakładką do multiplayera. Widać to zresztą po mapach, bo choć mamy tutaj zupełnie nowe, dedykowane kampanii mapy to część lokacji to te same miejscówki, na których walczyć będziemy z innymi graczami. Szkoda, że twórcy ich trochę nie urozmaicili, ze względu chociażby na różnice w chronologii wydarzeń. Podam to na przykładzie Naboo. Mapa jest wzięta 1 do 1 z trybu multi. Problem polega na tym, że mecze online dzieją się w czasach trylogii prequeli, a akcja kampanii toczy się jakieś 30 lat później. Mimo to mapa jest identyczna. Każdy budynek wygląda identycznie. Jest to oczywiście z mojej strony czepialstwo fana Gwiezdnych Wojen, większość graczy nie zwróci na to uwagi, ale mnie to jednak raziło. Mogli cokolwiek zmienić, chociaż jakieś budynki postarzeć.
Sama opowieść jest dość ciekawa, Iden jest interesującą postacią. Chce się pchać fabułę do przodu, a sami twórcy ją nieźle urozmaicają. Mamy tutaj bowiem momenty walki w powietrzu, skradania czy zwyczajnej walki na ziemi. Przerywane jest to rozdziałami, w których sterujemy bohaterami znanymi z ekranów kin. Całość się nie nudzi i zapewnia około 6 godzin zabawy. Czyli standard dla kampanii w shooterach nastawionych na online. Warto jednak dodać, tak jak już wspominałem, że historia jest bardzo istotna z punktu widzenia kanonu Gwiezdnych Wojen. Nie jest ona też dokończona, bo twórcy w grudniu mają dostarczyć nowy rozdział nawiązujący do Ostatnich Jedi, dostępny będzie on za darmo.
Ponarzekałem trochę na mechanikę czy lokacje żywcem wyjęte z trybu multiplayer, ale jest w tym pewien cel. Kampania służy bowiem trochę jako wprowadzenie do rozgrywki online. W końcu jak nauczymy się większości umiejętności grając jako Iden to później z łatwością wykorzystamy je na wirtualnym polu bitwy. Kolejnym trybem, który warto sprawdzić by się podszkolić przez rozgrywką online jest tryb arcade. Możemy tutaj samotnie, albo z pomocą kolegi na kanapie pobawić się w kilka misji. Jest ich w sumie 16, po 8 dla ciemnej i jasnej stron mocy. Prezentują one różne aspekty rozgrywki z ciekawymi wariacjami. Każde z wyzwań możemy przejść na 3 różnych poziomach i za każdy poziom dostać gwiazdkę. Daje to nam w sumie 48 gwiazdek i o ile zdobycie dwóch pierwszych w większości zadań jest raczej banalne, tak te trzecie są już odrobinę bardziej skomplikowane. Niemniej jednak warto sprawdzić zarówno kampanię, jak i tryb arcade przed przejściem online.
No właśnie, tym oto sposobem przeszliśmy do tego, co z pewnością zajmie wam większość czasu – czyli rozgrywce wieloosobowej. Tutaj Dice posłużyło się stwierdzeniem mniej znaczy więcej i zamiast tuzina różnych trybów nieznacznie się od siebie różniących otrzymaliśmy ich 5, ale za to każdy jest zupełnie inny i niepowtarzalny. O ile w pierwszym Battlefroncie mogliście czasami zastanawiać się w jaki tryb właściwie gracie, bo różnice były wręcz niezauważalne, tak tutaj nie ma o tym mowy.
Głównym daniem jest tutaj Galaktyczny Szturm, czyli epickie walki w dwóch, dwudziestoosobowych drużynach. Jedna strona próbuje coś zdobyć, inna próbuje im przeszkodzić. To tutaj znajdziemy największą ilość dostępnych opcji, bohaterów, pojazdów i innych urozmaiceń. Walki trwają długo i podzielone są na fazy. W trakcie każdej fazy strona broniąca musi zabić odpowiednią ilość żołnierzy strony napierającej. Ta zaś musi przejść kontrolę nad kolejnymi punktami zanim licznik odrodzeń się wyczerpie.
Jeśli nie interesują was pojazdy, bohaterowie, ale wciąż chcecie mieć jakiś cel w meczu to twórcy przygotowali dla was tryb Natarcia. Jest to uproszczona wersja Galaktycznego Szturmu. Dwie drużyny 8 na 8 walczą o spełnienie konkretnych celów. Jest dużo bardziej kameralnie, ale wciąż każda drużyna ma swoje zadanie do wykonania.
Pomyślano też o graczach, którzy zasadniczo chcą po prostu tylko postrzelać. Dla nich dostępny jest tryb Potyczki, gdzie 10 na 10 graczy walczy ze sobą aż licznik odrodzeń po jednej ze stron spadnie do zera. Proste zasady i podobnie jak w Natarciu bez użycia pojazdów i bohaterów.
Nie zapomniano też o wielbicielach statków kosmicznych i kosmicznych bitew. Chociaż w przypadku Galaktycznego Szturmu możemy wcielić się w rolę pojazdu latającego, to jednak prawdziwe mięsko czeka na nas w trybie Natarcia Myśliwców. Tutaj wybieramy różne pojazdy latające i w przestrzeni kosmicznej wykonujemy wyznaczone cele. Zazwyczaj będzie to zniszczenie jakiegoś elementu infrastruktury wroga bądź osłona większego pojazdu.
Na sam koniec zostawiłem sobie tryb Bohaterowie i Złoczyńcy. Nie bez powodu, bo był to zdecydowanie mój ulubiony tryb gry w poprzedniej części, ale też przeszedł on najwięcej zmian. Niektóre na dobre, część niestety na złe. W pierwszej odsłonie tryb ten rozgrywał się w rundach. W każdej z rund 3 graczy losowo przydzielani byli do bohaterów, reszta grała jako zwykli żołnierze. Celem rundy było wyeliminowanie wszystkich wrogich bohaterów. Tym razem zrezygnowano z zwykłych graczy i zamiast tego w meczach 4 na 4 każdy gracz sam wybiera jakim bohaterem chce grać. W czasie gry losowana jest para bohaterów po obu stronach. Punkt zdobywa ta drużyna, która wyeliminuje wskazanego gracza drużyny przeciwnej, zanim ci dopadną naszego. Po zabici kogokolwiek losowane są kolejne postaci. Problemem w tym trybie jest to, że pomiędzy takimi losowaniami nie ma żadnej przerwy. Możemy się oczywiście respawnować czy zmieniać postać na inną, ale nie możemy użyć takiej, która już dostępna jest na polu. Oznacza to, że jak ktoś szybko dołączy do gry i wybierze sobie np. Luke’a Skywalkera czy Rey to dopóki sam z tej postaci nie zrezygnuje to nikt inny nie może jej użyć, więc nie raz pozostaniecie w meczu grając jako Lando Carlissian. Przydałaby się tutaj większa różnorodność i może jednak losowanie postaci. No i warto zaznaczyć, że nie wszystkie postaci dostępne są od początku. Po 4 dla każdej strony mocy dostajemy w pakiecie. Resztę trzeba odblokować za kredyty, ale o tym dokładniej napiszę na końcu recenzji.
Wytrawni fani pewnie zauważyli z moich słów, że wymieniam tutaj sporo różnych postaci czy miejsc znanych z uniwersum Gwiezdnych Wojen. Jednym z większych zarzutów, które gracze mieli względem pierwszej odsłony (sam do nich należę) było skupienie się tylko i wyłącznie na starej trylogii. Gracze jednak chcieli więcej. Abstrahując już od jakości niektórych filmów, bo te mają swoich fanów i antyfanów, nie chcemy tutaj wywoływać żadnej wojny, ale wszyscy się zgodzą, że same miejsca, maszyny, jednostki i technologię to uniwersum ma bardzo ciekawe i aż żal nie było z tego skorzystać. No i cóż, EA dostarczyło. Mamy tutaj przekrój wszystkich odsłon gwiezdnej sagi. Od droidów i klonów, przez rebeliantów u szturmowców Imperium po ruch oporu i żołnierzy Najwyższego Porządku. Odwiedzimy Kamino, Endor, Hoth, Tatooine, Kashyyyk, Takodane, bazę Starkiller – miejsca znane z wszystkich er Gwiezdnych Wojen. Każdy tutaj znajdzie coś dla siebie. Każda postać, mapa, broń czy pojazd stworzone zostały z dużą dbałością o szczegóły. Było tak już dwa lata temu, teraz po prostu poszerzyli to o kolejne jednostki. Fani Gwiezdnych Wojen będą w niebo wzięci bo zobaczą znane sobie lokacje, usłyszą znajome dźwięki. O ile Star Wars Battlefront można było uznać za hołd w stronę oryginalnej trylogii, tak Star Wars Battlefront II jest hołdem dla całej serii.
Tym bardziej, że to wszystko wygląda wprost fenomenalnie. Ogrywałem tytuł na konsoli Xbox One S i wyglądało to niesamowicie. Grafika robi olbrzymie wrażenie, nawet na słabszym sprzęcie Microsoftu. Gra ma też wsparcie dla konsoli Xbox One X, więc nie jestem sobie w stanie wyobrazić jak to musi wyglądać na tej konsoli. Jako ciekawostkę dodam, że gra ma wręcz doskonały sposób na pokazanie różnicy w obrazie z HDR a takim bez tej technologii. W momencie uruchamiania gry wyświetla się plansza tytułowa, najpierw bez HDR. Po chwili ten się jednak załącza i dopiero wtedy widać ile tak naprawdę ta technologia wnosi. W takim codziennym użytkowaniu może tego nie widać, ale w bezpośrednim porównaniu dwóch identycznych obrazków różnicę widać. Oczywiście by to w ogóle zobaczyć musicie wyposażyć się w odpowiedni odbiornik.
Gra dostępna jest w pełnej polskiej wersji językowej. Dubbingowana jest każda kwestia i muszę przyznać, że wyszło to całkiem dobrze. Zaangażowano do pracy nad ścieżką dźwiękową najlepszych polskich aktorów i to widać. Nie ma tutaj sztucznych kwestii, całość brzmi naturalnie. Nie miałem problemu z taką wersją i polecam wam dać jej szanse. Zawsze możecie też zmienić język na angielski, jeśli taka będzie wasza wola. Niemniej jednak wielkie brawa dla polskiego oddziału EA za przygotowanie naprawdę dobrej lokalizacji. Próbkę znajdziecie na samym dole w materiale filmowym z rozgrywki.
Teraz chciałbym odrobinę poopowiadać wam o mechanice. Pierwsze Battlefront słynęło z tego, że było bardzo przystępną grą. Łatwo się do niej dołączało, nie trzeba było być strzelankowym ekspertem by cieszyć się grą. Strzelanie było może trochę uproszczone, ale dzięki temu gra zyskała szerszą publikę. Tutaj na szczęście zachowano ten aspekt, ale trochę go zmieniono. O ile w pierwszej odsłonie nie mieliśmy klas postaci, a raczej odblokowywaliśmy kolejne umiejętności czy broń, tak tutaj mamy rozdział na klasy. Dla jednostek piechoty jest to standardowy strzelec, ciężkozbrojny, oficer czy specjalista. Każda klasa ma swoje własne umiejętności czy broń. Przy każdym respawnie możemy wybrać sobie kim chcemy grać. Do tego dochodzą specjalne jednostki czy wspomniani wcześniej bohaterowie. Każdą jednostkę możemy zmieniać, nadawać jej inne umiejętności i broń. Te odblokujemy w skrzynkach, o których napiszę więcej później. Ucierpiała na tym możliwość edycji wyglądu naszych jednostek, bo tego nie ma prawie wcale.
Istotna zmiana nastąpiła w tym jak odblokujemy pojazdy czy jednostki specjalne w czasie gry. W pierwszym Battlefront losowo pojawiały się tokeny pojazdu czy bohatera. Kto pierwszy go zdobył ten grał jako Han Solo czy Sokół Milenium. Teraz jest inaczej, bowiem jako bohater czy jednostka specjalna możemy się odrodzić sami w dowolnym momencie, ale po zebraniu odpowiedniej ilości punktów. Jest to zmiana fundamentalna, którą przyjmuję z otwartymi ramionami. Oznacza to, że mocniejsze jednostki są nagrodą dla gracza za dobry wynik, a nie losowo przydzielane byle komu. Oczywiście system ma swoje ograniczenia i nie możemy na mapie przyzwać dwóch takich samych bohaterów.
Tym oto sposobem przeszliśmy do ostatniego aspektu gry, czyli do tych nieszczęsnych skrzynek. Przyznam się wam całkowicie szczerze, że nie mam pojęcia jak ten temat ugryźć. Pierwszy Battlefront był krytykowany za dużą ilość płatnego DLC, tutaj z czegoś takiego zrezygnowano i cała przyszła zawartość dostępna będzie całkowicie za darmo, ale w zamian dostaliśmy skrzynki. Skrzynki znane są chyba każdemu, kto grał w dowolną grę online ostatnich lat. Zdobywamy i otwieramy skrzynki, w których znajdziemy losowe przedmioty. Może to być jedna z kilku walut dostępnych w grze, ale zazwyczaj są to karty umiejętności dla naszych bohaterów czy klas postaci. Element losowości jest tutaj dość ciekawy bo daje poczucie niewiadomej. Paczki możemy kupować za zdobyte w grze kredyty, ale możemy je też kupować za walutę kupioną za prawdziwe pieniądze. Jeszcze na długo przed premierą gry, w czasie otwartej bety gracze obawiali się, że Battlefront II stanie się grą Pay to win, w której to płacąc więcej pieniędzy mamy lepsze zdolności. I jest to niestety prawdziwe. EA starało się system poprawić, bo karty możemy też tworzyć sami z zebranych materiałów ale nie zmienia to jednak faktu, że jak ktoś zainwestuje trochę pieniędzy to będzie miał lepsze zdolności czy wręcz zupełnie innych dostępnych bohaterów niż ktoś, kto nie postanowił udać się na cyfrowe zakupy. Oczywiście wszystko możemy odblokować cierpliwie grając i zbierając kredyty, ale wtedy zajmie nam to dużo więcej czasu. I to wszystko w tytule AAA za 250 zł. Niestety bardzo ciężko jest mi ocenić ten aspekt jednoznacznie. Rozumiem tutaj obie strony i jestem ostatnią osobą, która chciałby odmawiać prawa EA do zarabiania na swoich grach. To czy system skrzynek w Battlefront II okaże się systemem Pay to win dowiemy się niestety dopiero po pewnym czasie. Sam grałem przed premierą, więc ilość graczy była zdecydowanie mniejsza. Nie miałem problemu ze znalezieniem meczu, ale już bywały mecze gdzie pokonywany byłem przez graczy wyposażonych w umiejętności, których sam jeszcze nie miałem. Niestety nie jestem w stanie ocenić tego aspektu i wydać jednoznacznej oceny. Jeśli jesteście przeciwnikami skrzynek to cokolwiek EA by wam nie dostarczyło w tej grze i tak będziecie na nie. Ocenę tego aspektu gry pozostawiam wam.
Star Wars Battlefront II jest pod każdym możliwym względem lepsze od swojej poprzedniczki. Jest to tytuł, który wypełniony jest zawartością na wiele miesięcy zabawy. Chociaż ponarzekałem trochę na część elementów tej gry to i tak bawiłem się nią wyśmienicie. Jestem przekonany, że przez najbliższe miesiące będę co jakiś czas do niej powracał. Fani Gwiezdnych Wojen powinni być zadowoleni, bo jest tu mnóstwo atrakcji dla nich, a fani strzelanek też się odnajdą. Kampania dla jednego gracza, choć nie jest tym czym była reklamowana, to i tak jest ciekawym doświadczeniem, któremu też warto dać szansę. Niestety system skrzynek w grze jest i wszystko wskazuje na to, że raczej okaże się kwestią bardzo sporną wśród graczy, ale przyznać trzeba, że wszystkie zespoły zaangażowane w prace nad tym tytułem wykonały kawał dobrej roboty.
Ocena portalu: 9
Dziękujemy EA Polska za dostarczenie gry do recenzji.
Rozgrywka:
Galeria: