W tym roku gier z pod szyldu LEGO nam nie brakowało, Ninjago to ju trzecia duża gra ze świata klocków, a czeka nas jeszcze jedna za miesiąc. Oczywiście dużo w tym zbiegu okoliczności, że tak wyszło, ale akurat Ninjago Movie – Gra wideo, jak widać po samym niezgrabnym tytule, towarzyszy kinowemu filmowi. Dwie poprzednie pełnometrażowe animacje ze świata Lego są fantastyczne, ta już nie jest tak dobrze odbierana. Co w takim razie z grą?
LEGO Ninjago Movie – Gra wideo jest bardzo solidnym tytułem. Patrząc na grę przez pryzmat innych produkcji z serii, ta jest jedną z najlepszych i najbardziej dopracowanych. Oczywiście największy wpływ na to ma fakt, że jest to nowa odsłona. Niestety gra cierpi przez samą markę Ninjago, co sprawdzałem na dwóch chłopcach, mających odpowiednio 7 i 12 lat. Młodszy widział film. Pytałem, w co chcą grać z serii Lego. Niestety nowa gra wygrała tylko z Władcą Pierścieni z pięciu gier które mieli do wyboru (Marvel był bezkonkurencyjny).
Sama gra pozwala nam doświadczyć fabuły filmu i rozwija różne wątki, które można było rozbudować. Czyli w skrócie, wcielając się w naszą drużynę ninja musimy powstrzymać złego Lorda Garmadona przed zniszczeniem Ninjago City. Mamy naszego mistrza Wu, w tle majaczy nam historia rodzinna i poszukiwania sensu życia, a na końcu dostaniemy więcej niż mogliśmy się spodziewać. We wszystko jest oczywiście wpleciona też nasza grupa pobratymców: Kai, Jay, Zane, Nya i Cole. Czuć ograniczenia fabuły związane z filmem, ale nie powinno to przeszkadzać młodszym graczom. Niestety odniosłem też wrażenie, że sama kampania jest krótsza niż zazwyczaj, w porównaniu do niektórych gier z serii 2, nawet 3-krotnie. Mamy do zaliczenia osiem fabularnych misji i podejrzanie szybko zobaczyliśmy napisy końcowe. Oczywiście jak w każdej grze Lego dopiero wtedy zaczyna się zabawa. Mając dostęp do większej ilości postaci i gry swobodnej możemy wielokrotnie powtarzać znane poziomy. Odkrywamy dzięki temu znajdźki i nowe niedostępne wcześniej miejsca. Dostajemy też dostęp do misji pobocznych i wyścigów. Nie można powiedzieć, że nie ma co robić, jak zawsze jest ogrom zabawy po skończeniu gry.
Sama rozgrywka to czysty miód wyciśnięty z różnych gier Lego. Przez lata twórcy dopracowali mechaniki na tyle, ze nie można się do niech przyczepić. Dodatkowo w tej części rozbudowano system walki. Teraz kombosy nabrały na znaczeniu, a ich licznik zwiększa nam mnożnik podnoszonych klocków bezpośrednio podczas walki. Możemy robić uniki i atakować z powietrza, naciskając kółko w odpowiednim momencie rozpoczynamy długie kombosy, szarżować na przeciwników i są też różne moce Spinjitzu. Reszta to standardowe bieganie i budowanie kolejnych mechanizmów, rozwiązywanie bardzo prostych zagadek i rozwalanie wszystkiego dookoła. Brakuje rewolucji, nic się nie zmieniło, jest po prostu solidnie.
Jeśli chodzi o grafikę, to jest bardzo ładnie, po ostatnich grach widać znaczny postęp. Faktura klocków zyskała na naturalności, efekty cząsteczkowe są dopieszczone, poziomy mają masę małych detali i wszystko ładnie do siebie pasuje. Tu oczywiście duża zasługa materiału źródłowego, dzięki czemu takie Ninjago City wygląda fantastycznie. Przy lokacjach będąc niestety nie mamy takiej różnorodności do jakiej zostaliśmy przyzwyczajeni. Co do oprawy dźwiękowej, to na pierwszy plan wychodzi pełna lokalizacja. Tu trzeba pochwalić wydawcę, że zdecydował się na taki krok, bo to zmienia całkowicie odbiór gry, zwłaszcza dla małoletnich graczy. Jeśli chodzi o samą jakość tego dubbingu – w moim odczuciu wszystko było dobrze, w grze padają tak głupie i zabawne wypowiedzi bohaterów, że nawet jeśli były jakieś wpadki, to odebrałem je z uśmiechem.
Twórcy chyba poczuli, że przydałoby się coś dodać do gry, bo zawartości jest mniej niż zazwyczaj i dostaliśmy lokalny multiplayer dla czterech osób. Niestety nie dotyczy to kampanii i ją nadal możemy ogrywać tylko lokalnie w dwie osoby. Nowe tryby są trzy, a jeśli brakuje nam kompanów do zabawy, konsola wypełni braki botami. Starcie Samurajów polega na biciu innych graczy i przejmowaniu ich flag; im dłużej mamy więcej flag przy sobie nabijamy więcej punktów, ale wolniej chodzimy. Mistyczny skarb polega na łapaniu kulek o różnej wartości punktowej, a ten kto na koniec czasu będzie miał ich najwięcej wygrywa. Ostateczna Broń Ostateczna to ostatni tryb. Polega na przejmowaniu skrzyni z tytułową bronią i… trzymaniu jej nad głową, co nabija punkty i klasycznie wygrywa ten, kto ma najwięcej. Zawsze mamy dostęp do kilku wzmocnień, które łapiemy na arenach i możemy walczyć z innymi, żeby wprowadzić zamęt na tablicy wyników. Każdy tryb daje radochę ale z botami to nie to samo, a znaleźć graczy na kanapę do takiej gry nie będzie łatwo.
Niestety poznęcam się jeszcze nad strefą techniczną. To, że za grą stoi film nie wróży nic dobrego, ogranicza to fabułę i często sprawia, że gra towarzysząca jest sklecana na kolanie, oby tylko zdążyć na premierę filmu. Tu mamy tego doskonały przykład. Znalazłem miejsca, gdzie niechcący można było wejść i utknąć, wpadałem pod obiekty, byłem restartowany po śmierci ciągle w ogniu (kilkukrotnie). Trafiłem też na błąd, gdzie znacznik co mam robić zafiksował się na zadaniu, które wykonałem i ciągle kazał mi się cofać. Po przebrnięciu bez niego na koniec misji wszystko wróciło do normy. Błędy nie rażą bardzo i nie są strasznie uciążliwe, ale młodego gracza, który nie będzie wiedział co się właściwie dzieje może to dezorientować.
Podsumowując, jeśli jesteście fanami Ninjago albo zaliczacie wszystkie gry LEGO, to nie ma co się zastanawiać. Jeśli jednak dawno nie graliście albo nie znacie tego świata, może lepiej zacząć od ostatnich Gwiezdnych Wojen. Też jest polska wersja językowa, a zawartości dużo więcej. LEGO Ninjago Movie – Gra wideo jest dobrą grą, bardzo krótką, ale stawiającą na sprawdzone rozwiązania i znany humor. Wszystko jest na swoim miejscu i nadal bawi. Pytanie tylko, czy ninja skradną wasze serca.
Ocena portalu: 7
Grę do recenzji udostępnił wydawca – Cenega.
Dodaj komentarz