Na pewno znajdą się tu fani takich gier jak New Super Mario i chętnie zagrali by w równie dobrą platformówkę na konsolach najnowszej generacji. Dzisiaj zrecenzuję dla Was Caveman Warriors, grę inspirowaną Mario, Joe & Mac, Metal Slug, Castle Crashers czy Trine. Zapraszam!
Caveman Warriors reprezentuje gry, które w pewnym okresie życia były moimi ulubionymi. Potrafiłam spędzić całe popołudnia przy Mario Forever, usilnie próbując dotrzeć do ostatniego poziomu i naprawdę sprawiało mi to ogromną frajdę. Jednak jak wiadomo, człowiek dorasta i zmienia swoje upodobania. Dlatego też, przez długi czas nie wracałam do Mario, bo przestało mnie to bawić. Co prawda czasami odpaliłam Trine 2 czy inne nowsze platformówki za namową znajomych, ale były to krótkie przygody. Jednak kiedy w moje ręce trafiło Caveman Warriors miałam ogromną nadzieję na to, że będę się przy tym bawić równie dobrze jak przy Mario. Zwłaszcza, że twórcy jasno mówili o inspiracji takimi tytułami jak New Super Mario, Metal Slug czy Trine. Nie było na co czekać, czym prędzej uruchomiłam grę, wzięłam pada do ręki i zaczęłam tę jakże ekscytującą przygodę.
Pierwszy rzut dzidą
Chwilę po uruchomieniu moim oczom ukazał się naprawdę ładny obraz, zabawne postacie jaskiniowców, kolorowy napis i co najciekawsze – dobrze znany element z Mario, czyli ziemia z trawką na wierzchu. Zapowiadało się nieźle. Jeszcze z większym entuzjazmem przeszłam do wyboru postaci, których w grze jest cztery, każda z inną bronią i inną umiejętnością. Trudno było się zdecydować, ale ostatecznie padło na Lilianę, uroczą dziewczynę z różowymi włosami i wężem wokół szyi. Nietypowy naszyjnik, ale trzeba przyznać, że ma styl.
Moja przygoda się zaczęła, ruszyłam w prawo. I nie było możliwości zawrócenia, postać nie mogła iść w lewo. Oczywiście co jakiś czas natrafiałam na tabliczki z podpowiedziami. Potem nadszedł czas na starcie z przeciwnikami. Moja postać do walki używała dzidy. Mogła dźgnąć nieprzyjaźnie nastawionego jaskiniowca albo zamachnąć się i rzucić bronią prosto w serce nieprzyjaciela. Druga opcja wyróżnia moją postać na tle innych, ponieważ każdy wojownik ma unikalną umiejętność. Na szczęście w każdej chwili mogłam zmienić swoją postać i poznać inne dostępne narzędzia używane w starciach.
Poznaj moją ekipę
Po kliknięciu L1/R1 przełączałam się między: Jackiem z siekierą, Moe z bumerangiem, Brienne z wielką kością i moją Lilianą. Dawało to dużą swobodę w walce, ponieważ w każdej chwili mogłam wybrać odpowiednią broń, która umożliwi mi pokonanie przeciwnika bez utraty życia. Po zadaniu śmiertelnego ciosu moi nieprzyjaciele opuszczali owoce, kryształy i inne drobiazgi, które dodawały mi życie i podnosiły wynik. Czasami na swojej drodze spotykałam np. kokosy, które mogliśmy rozbić, a w zamian otrzymywałam bonusy. Czasami jednak coś poszło nie tak, skok był za krótki, przeciwnik uderzył za mocno, wtedy na szczęście przenoszono mnie do checkpoint’a, czyli ogniska. Ale oczywiście nie mogłam umierać w nieskończoność. Po wykorzystaniu wszystkich dostępnych żyć zmuszona byłam zacząć od początku. Na końcu czekał na mnie boss, którego zabójstwo nie było łatwe. Musiałam nie tylko odpowiednio dobrać postać, która zmierzy się z wielkim potworem, ale także dobrać odpowiednią taktykę. Duży plus za duże wyzwanie.
Jednak najfajniejszym elementem tego tytułu jest możliwość grania w czteroosobowej drużynie. Co prawda grałam tylko w trybie dwuosobowym (jak na razie), ale bawiłam się przy tym wyśmienicie. Mój kompan również. Mogliśmy współpracować, wymieniać się postaciami i naśmiewać się ze swoich potknięć. To był naprawdę mile spędzony wieczór.
Grafika i ścieżka dźwiękowa
Od strony wizualnej Caveman Warriors prezentuje się dobrze, nie ma się w zasadzie do czego przyczepić. Kolorowe i ciekawe postacie, płynne animacje, czego można chcieć więcej w platformówce? Zwłaszcza, że ścieżka dźwiękowa również daje rade. Została skomponowana przez dobrego przyjaciela twórców gry, Damiana Sancheza. Moim zdaniem pasuje do stylistyki gry i nie jest męcząca, więc zdecydowanie na plus. Zresztą, sami możecie przesłuchać i ocenić: *klik*
Podsumowanie
Jack, Moe, Brennie i Liliana sprawili, że ostatnie wieczory spędziłam przy Caveman Warriors i nie żałuję. Jest to naprawdę dobra platformówka, a jeśli zgarniecie jeszcze trzy osoby to gwarantuję, że nie będziecie mogli się oderwać. Polecam!
Ocena portalu: 8.0
Dziękujemy JanduSoft za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Dodaj komentarz