Ninja Theory powracają z kolejną fantastyczną grą. Minęły cztery lata od ich ostatniej produkcji – DmC: Devil May Cry. Brytyjskie studio z Cambridge ponownie proponuje nam grę hack’n’slash, ale tym razem w czasach celtyckiej i nordyckiej mitologii.
Tworząc Hellblade Senua’s Sacrifice, deweloper podjął się bardzo trudnego – nie tylko dla twórców gier, ale także dla świata – tematu, jakim jest psychoza. Psychoza jest zaburzeniem psychicznym, które definiuje się silnymi zaburzeniami postrzegania rzeczywistości. Osoby, które cierpią na tę chorobę widzą i słyszą rzeczy/postaci, które nie istnieją, ale dla chorego wydają się bardzo realne. Główną bohaterką gry jest celtycka wojowniczka o imieniu Senua, która pochodzi z plemienia Piktów.
Plemię to charakteryzuje się posiadaniem tatuaży na całym ciele, doskonale możecie to zaobserwować, spoglądając na materiały promocyjne lub do naszej galerii. Piktowie byli ludem mieszkającym na terenach obecnej Szkocji. Zamieszkiwali te ziemie do połowy IX wieku. Akcja gry ma miejsce w 790 roku na Orkadach (to archipelag na północ od wybrzeży Szkocji). To właśnie na jednej z jego wysp odkryto niedawno celtycką boginię – Senunę, która początkowo błędnie nazwano Senua. Odkrycie to było impulsem dla reżysera gry, Tameemu Antoniadesa, do stworzenia głównej bohaterki gry Hellblade.
Podczas pierwszych ataków na Orkadach wikingowie napadli na osadę Senuy wymordowując całe plemię, a jej ukochanego złożyli w ofierze nordyckiemu bogu. Dillion został poddany najbardziej brutalnej ofierze, „krwawemu orłowi”. Dramat miał miejsce gdy Senua była na wygnaniu. Główna bohaterka gry zostaje nam przedstawiona, jako osobą załamana psychicznie, cierpiąca, nie mogąca pogodzić się ze śmiercią ukochanej osoby. Senua wyrusza w fikcyjną podroż w swojej wyobraźni na Hel, do odległego, fikcyjnego, zbudowanego tylko w umyśle bohaterki podziemnego świata wikingów, aby odzyskać dusze ukochanego. Jak już wspomniałem, Senua cierpi na ciężką psychozę, podczas wędrówki na Hel cały czas będą towarzyszyć jej omamy wzrokowe oraz słuchowe. Aby doświadczyć efektów tych drugich, musimy wyposażyć się w słuchawki. Tylko dzięki nim usłyszymy efekt technologi binauralnej, której Ninja Theory użyło do udźwiękowienia części elementów rozgrywki w Hellblade.
Technologia binauralna jest bardzo droga, a polega ona na rozstawieniu dwóch mikrofonów w kształcie ludzkiego ucha, które nagrywają glosy poruszających się wokół nich aktorów dubbingowych. Mikrofony te pozwalają nagrywać dźwięki w taki sposób, w jaki słyszą je nasze uszy. Uzyskany efekt w grze jest po prostu niesamowity! Grając w słuchawkach naprawdę można poczuć się jak osoba chora na psychozę, która zewsząd słyszy rożne glosy. Naprawdę ciężko opisać mi to doznanie, ale wystarczą już pierwsze minuty gry w Hellblade, abyście zrozumieli ile fantastycznej i ciężkiej pracy Ninja Theory włożyło w udźwiękowienie swojej produkcji. Deweloper bardzo poważnie podszedł do swojego zadania, przy pracach nad grą pomagał im profesor neurobiologii Paul Fletcher z Uniwersytetu Cambridge oraz studenci Recovery College East, także z Cambridge. Natomiast przy odzwierciedleniu psychozy Senuy brały udział osoby, które na co dzień zmagają się z tą chorobą.
Głosy, które słyszymy często są swoimi przeciwnościami; jeden głos będzie nas zachęcał do interakcji, czy walki, drugi będzie kazał uciekać, a trzeci z góry zakładał, że za chwilę zginiemy. Takich sytuacji w grze, gdy usłyszymy sprzeczne glosy jest bardzo wiele. Głosy towarzyszą nam przez całą grę, nawet w trakcie walki dostaniemy od nich informacje, że przeciwnik jest za naszymi plecami lub, że jest już na wykończeniu i wystarczy go tylko dobić. Głosy będą także bawić się naszymi emocjami – śmiech, rozpacz i strach stale się ze sobą przeplatają.
Skoro wspomniałem już o walce, to trzeba troszkę opisać techniki, jakimi dysponuje Senua. Nasza bohaterka do walki używa tylko miecza. System zadawania ciosów jest bardzo prosty i szybko przyswajalny. Mamy tutaj atak szybki oraz silny, jest także cios wręcz, (właściwie kopniak), który bardzo przydaje się do pozbawiania przecinków równowagi. Możemy wykonać unik oraz blokować ciosy. Udany blok ładuje nam trzy znaczki w herbie, który nosi Senua. Zgromadzona w nim energia wywołuje znaczne zwolnienie czasu dla przeciwników. Użycie skupienia powoduje także przemianę przeciwników pod postacią ducha w namacalnych, dopiero wtedy możemy im zadawać obrażenia. Opcja skupienia pozwala także naprawiać nam różne elementy otoczenia, jak mosty, czy schody. Najpierw widzimy taki zniszczony element jak przez witraż, musimy poszukać odpowiedniego miejsca, aby wszystkie elementy do siebie pasowały. Dopiero wtedy za pomocą skupienia będziemy w stanie naprawić most i przejść dalej.
Przeciwnicy, z którymi przyjdzie nam walczyć nie są wymagający i szybko możemy nauczyć się ich ciosów. Tutaj trzeba oddać twórcom gry, że przeciwnicy prezentują się niezwykle przerażająco, jak np. postać stwora z czaszką jelenia na głowie. Spotkamy także potężnych wikingów, którzy walczą młotami, a dodatkowo mogą być wyposażeni ]w tarczę. W dalszej części rozgrywki pojawią się więksi, dzierżący topory oponenci lub stwory z mieczami w obu rękach. Niestety troszeczkę byłem zawiedziony wielkością aren, które były w większości przypadków zbyt małe i walka z trzema przeciwnikami na raz potrafiła być frustrująca. W trakcie rozgrywki spotkamy także kilku bossów, którzy mogą dla niektórych graczy być wyzwaniem.
Gdy nasza bohaterka zginie, odradza się w najbliższym punkcie kontrolnym. Jednak każdy zgon niesie za sobą pewne konsekwencji, bowiem po każdym odrodzeniu ręką Senuy gnije. Deweloper już na początku gry ostrzega, że gdy zgnilizna dojdzie do głowy, to nasza bohaterka umrze na zawsze, a zapis gry zostanie automatycznie skasowany. Brzmi groźnie, prawda? Nawet w grach „soulso-podobnych” nie wpadnięto na tak drastyczny pomysł. Niestety podczas mojej rozgrywki nie udało mi się sprawdzić, czy jest to prawda, zginałem niewiele razy, a zgnilizna dotarła lekko za łokieć. Zauważyłem także, że jeśli przez dłuższy czas nie zginąłem, to zgnilizna się cofała. Sam pomysł na kasowanie przez grę stanu zapisu jest mocno kontrowersyjny, ale gdyby coś takiego mnie spotkało to nie miałbym z tym problemu. To ciekawe urozmaicenie rozgrywki, które pewnie szybko zostanie podchwycone przez innych deweloperów.
Wyimaginowany przez Senue świat pełny jest nieskomplikowanych zagadek. Często podczas wędrówki natrafimy na bramę, którą zdobią pieczecie z runami. Mogą to być znaki od jednego do trzech. Aby złamać taka pieczęć, musimy odnaleźć jej odzwierciedlenie w otaczającym nas świecie. Musimy szukać drzew, cieni lub przedmiotów, które przypominają swoją budową runę, a następnie użyć skupienia. Hellblade pełne jest takich nieskomplikowanych zadań; w jednej z lokacji trafimy do miejsca, gdzie spoglądając przez specjalną maskę zobaczymy piękny i kolorowy świat – zazwyczaj poruszamy się po ponurych i mrocznych miejscach.
Od strony wizualnej Hellblade prezentuje się po prostu fantastycznie, nawet na zwykłej PS4. Główna bohaterka oraz wszystkie postaci, które spotkamy są prześlicznie wymodelowane. Lokacje, po których się poruszamy prezentują się fantastycznie, jak już wspomniałem, w większości są to mroczne miejsca, ale prezentują się wyśmienicie. Muzyka w grze to także małe mistrzostwo świata, nie brakuje tutaj wielu pieśni wikingów, które świetnie budują klimat. Wielkie brawa i pokłony do samej ziemi nalezą się Melienie Juergens, która wcieliła się w rolę Senuy. Oglądałem kilka dzienników deweloperskich z sesji motion capture i jej rola oraz mimika jest po prostu niesamowita!
Ninja Theory po raz kolejny zaprezentowali nam fantastyczną opowieść, w którą można się wciągnąć bez opamiętania. Hellblade Senua’s Sacrifice to produkcja niemal idealna i jest to małe growe arcydzieło. Dlaczego małe? Ponieważ nad produkcją pracowało zaledwie 20 osób, a sam producent stawie siebie w kategorii gier niezależnych. Gra kosztuje zaledwie 129 zł i jest warta każdej wydanej na nią złotówki,. Nawet nie czekajcie na najbliższe promocje, bo cena, jaką ustalił producent jest śmiesznie niska i powinna być wystarczająca zachętą do kupna. Rozgrywka nie jest ani za długa, ani za krótka. Mi przejście zajęło osiem godzin – to dużo, ale sporo czasu poświeciłem na podziwianie widoków i robienie fotek w trybie fotograficznym, który Hellblade także ma. Hellblade Senua’s Sacrifice jest dla mnie największym pozytywnym zaskoczeniem w tym roku i mocnym kandydatem do GOTY.
Ocena portalu: 9.5
Dziękujemy Ninja Theory za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Kosmos!