Artifex Mundi to polskie studio tworzące przygodowe gry na chyba wszystkie dostępne platformy. Chociaż, żeby być dokładnym to dodam, że są to gry z gatunku HOPA (Hidden Object Puzzle Adventure), które są połączeniem przygodówek z łamigłówkami, a fabuła prowadzona jest poprzez rozwiązywanie zagadek za pomocą ukrytych przedmiotów na statycznych planszach. Największą popularnością cieszą się one na rynku mobilnym, jednak kolejne tytuły pojawiają się także na konsolach. Dziś chcę wam przedstawić Clockwork Tales: Of Glass and Ink na Playstation 4.
Wcielamy się w postać Evangeliny Glass. Młoda kobieta została poproszona o pomoc przez doktora Inka w rozwikłaniu zagadki tajemniczych trzęsień ziemi. Po przybyciu do wioski Hochwald naukowiec zostaje porwany na naszych oczach przez mechanicznego robota. Oczywiście musimy uratować biednego doktora oraz rozwiązać zagadkę nieprzypadkowych trzęsień. Fabuła produkcji nie jest specjalnie odkrywcza i nie zaskoczy was już do końca żadnym zwrotem akcji lub chociaż niespodzianką. Właściwie od samego początku wiemy już co i jak. Kiepska fabuła w grze przygodowej byłaby olbrzymią wadą gry. Jednak w produkcji HOPA jest tylko tłem dla łamigłówek.
To one stanowią moc Clockwork Tales: Of Glass and Ink. W przeciągu całej przygody będziemy układać puzzle, składać skrzydło lotni, łączyć przewody i robić mnóstwo, mnóstwo innych ciekawych rzeczy. Zagadki są odpowiednio wyważone – nie są proste, ale nie da się ich rozwiązać w kilka chwil. Nawet jeśli zdarzyłoby się wam zaciąć nad którąś z nich to najzwyczajniej w świecie możecie ją ominąć jednym przyciskiem na padzie. Jednak kompletnie mija się to z celem. Lepiej chwilę pomyśleć. W grze znalazł się także system podpowiedzi. Jeśli nie wiecie do której lokacji się udać, albo jakiego przedmiotu użyć, możecie z niej skorzystać. Jest ona ograniczona czasowo (w zależności od wybranego poziomu trudności), ale to kwestia kilkudziesięciu sekund. Jak widzicie twórcy dbają o to, żeby nikt się nie zniechęcił. Uwierzcie mi, że w wasze poczynania na pewno nie wkradnie się nuda. Różnorodne łamigłówki to jedno, niestety drugą sprawą jest czas gry. Podstawowy scenariusz zajął mi niecałe trzy godziny. Jest jeszcze dodatkowy – prolog, który możemy zagrać po ukończeniu głównej historii. Jednak jest on króciutki.
Jeśli obawiacie się o sterowanie to możecie się uspokoić. Sterujemy tutaj za pomocą gałek, sporych rozmiarów kursorem (okrąg). Do tego dochodzą jeszcze dwa przyciski geometryczne. I to w zasadzie wszystko. Łatwo i przyjemnie! Polacy mogliby uczyć innych jak stworzyć prawidłowe sterowanie padem w tego typu tytułach.
Do grafiki mam mieszane uczucia. Z jednej strony pięknie rysowane tła i postacie (znak rozpoznawczy Artifex Mundi), natomiast z drugiej tragiczna animacja podczas dialogów pomiędzy bohaterami. Tak uproszczone ruchy są ok na urządzeniach mobilnych, jednak na sporym TV robią dość ponure wrażenie. Muzyka łatwo wpada w ucho i jest bardzo przyjemna. Za to głosy aktorów są co najwyżej poprawne.
Jak zawsze na końcu musi paść pytanie czy warto? Jak najbardziej! Tytuł nie powala stroną techniczną ani długością przygody. Jednak dziesiątki ciekawych łamigłówek oraz steampunktowy klimat (taka rzadkość!) przypadną do gustu każdemu kto da jej szansę. Warto zaznaczyć, że możecie nabyć ten tytuł za jedyne 42zł. To naprawdę świetna oferta!
Dziękujemy za dostarczenie gry do recenzji firmie Artifex Mundi.
Nielicząc pierwszej i drugiej częśći Enigmatis to ta gra jest drugą najlepszą od Artifexa, tylko one za krótkie są za te pieniądze na premiere bez promocji.