Czy popularnemu detektywowi uda się rozwiązać wszystkie tajemnicze zagadki?
Sherlock Holmes: Zbrodnia i kara to kolejna odsłona cyklu przygód świetnego detektywa, którego twórcami jest zespół Frogwares. Tytułowa postać posiada niesamowite umiejętności dedukcyjne i umiejętności rekonstrukcji wydarzeń. Oprócz tego posiada ogromną wiedzę zarówno z nauk humanistycznych jak i nauk ścisłych. Nieobce są mu chemia, fizyka czy botanika.
Akcja gry ponownie rozgrywa się latach epoki wiktoriańskiej przypadające na wiek XIX. Nie trudno się domyślić, że wcielamy się tutaj w rolę Sherlocka Holmesa, którego na krok nie odstępuje doktor Watson. Wprawdzie nie ma on tak bujnej wyobraźni jak tytułowy detektyw, jednakże będą momenty, w których jego pomoc będzie niezbędna. Nasz protagonista ma do rozwiązania sześć różnych zagadek, w sześciu różnych lokalizacjach. Choć najczęściej są to niewielkie obszary, to nie oznacza to, że nie będziemy doznawać żadnych przyjemności podczas ich eksploracji. Warto w tym momencie zaznaczyć, że przejścia od jednego śledztwa do drugiego nie są w żaden sposób płynne. Każdy przypadek tworzy oddzielną historię. Z jednej strony można powiedzieć, że jest to pozytywny aspekt produkcji, choć z drugiej strony nie do końca. Osobiście odbieram to jako plus recenzowanego tytułu. Pytanie, dlaczego? Osoby, które w swoim 24 – godzinnym żywocie mają niewielki odsetek czasu na grę na konsoli mogą być naprawdę z tego faktu zadowolone. Jedna sesja przed maszynką nowej generacji będzie równa jednemu rozwiązanemu śledztwu.
Jeśli już mowa o śledztwach, to w tym momencie nadszedł czas na przedstawienie tego, w jaki sposób się je prowadzi. Na samym początku dowiadujemy się, o co w tym wszystkim chodzi. Najczęściej informacje te przekazuje nam Inspektor Lestrade w fantastycznie zrealizowanych cut-scenkach. Notabene, nie ma, co ukrywać, że stanowią one znaczną część opisywanej produkcji. Fani gier interaktywnych mogą być z tego faktu bardzo uradowani. Na tym etapie otrzymujemy krótką listę zadań, jakie mamy do wykonania. Oczywiście celem nadrzędnym jest doprowadzenie sprawy do końca i odnalezienie sprawcy morderstwa. Jednak, aby cel ten osiągnąć musimy odnaleźć dziesiątki wskazówek, które naprowadzą nas na właściwy trop. No właśnie… Wskazówki… W większości przypadków są one bardzo czytelne i łatwe do odnalezienia. Można powiedzieć, że gra jest takim samograjem, którego można ukończyć bez głębszego główkowania. Czy to dobrze? Każdy na pewno wyrobi sobie sam opinię na ten temat. Idąc dalej śladami wskazówek… Podczas naszego śledztwa będziemy odnajdywać różnego rodzaju listy, gazety, wycinki z gazet, nagrania z fonografów, kawałki materiałów czy minerałów, płyny i wiele, wiele innych. Każda znaleziona rzecz widoczna jest w naszym notesie (otwierany za pomocą kwadratu). Wraz z jej mniejszym obrazkiem pojawiają się niekiedy ikonki sugerujące, co należy z nią zrobić i tutaj: poprowadzić dialog z odpowiednia osobą, przejrzeć nasze archiwum czy dokonać eksperymentu.
A więc tak, dokonać eksperymentu… Niektóre nasze znaleziska możemy dokładniej zbadać w naszym archiwum przy Baker Street. Tam znajduje się swoista „twierdza” naszego detektywa. Ma on tam swoje archiwum w postaci gazet, encyklopedii i prac badawczych. Ponadto znajduje się tam garderoba Sherlocka, a także stół do prowadzenia eksperymentów. W tym momencie dochodzimy do ciekawej opcji zaoferowanej przez twórców. Mamy tutaj możliwość udziału we wspomnianych eksperymentach. A to będziemy musieli odpowiednio przygotować miksturę, a to coś rozgrzać, rozbić, wymieszać. Wszystko to w odpowiednich kombinacjach. Prób mamy nieskończenie wiele, a nawet, jeśli nie mamy już pomysłu jak i co należy wykonać, to można to pominąć za sprawą magicznego dotknięcia touchpada. Jak sami możecie zauważyć, moje słowa o grze-samograju sprawdzają się. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, aby wszyscy ambitni próbowali robić wszystko na własną rękę. No, ale nie oszukujmy się. Kto nie skorzysta z opcji „Skip”, po 3.. 5.. 10.. nieudanej próbie? Aby pobudzić Waszą ciekawość dodam, że jest tutaj jeszcze sporo innych tak zwanych mini-gierek, które wpływają w moich oczach na wyższą ocenę recenzowanej produkcji.
Podążając dalej tropem wskazówek, na naszej drodze spotykamy także pewne osobowości, z którymi, rzecz jasna, będziemy prowadzić dialogi. Tuż po wejściu z nimi w interakcję, mamy możliwość przyjrzenia się im z bliska (przycisk kwadrat). Co to oznacza? „Skanując” po kolei twarz, ubranie, przedmioty, w tym te wystające z kieszeni, Sherlock za sprawą swoich ponad przeciętnych umiejętności buduje wizerunek danej osoby, łączy fakty i wyciąga wnioski. Dopiero wtedy gotowy jest do prawdziwej konwersacji ze swoim rozmówcą.
Mając w ten sposób odnalezione wskazówki, nadeszła najwyższa pora, aby je ze sobą połączyć. Otwieramy wówczas naszą mapę dedukcji i dokonujemy stosownej segregacji. Oczywiście błędne wskazanie dwóch powiązanych ze sobą wskazówek nie rodzi żadnych konsekwencji. Łączymy je tak długo, aż trafimy na odpowiednie pary. Tworzy się wówczas pewnego rodzaju sieć, która wskazuje nam drogę do prawidłowego rozwiązania. Ale czy na pewno prawidłowego? No właśnie, nie do końca. To, że w końcu pojawi się taki, nazywany przeze mnie złoty węzeł oznaczający możliwość wydania „wyroku”, wcale nie oznacza, że będzie on słuszny. W tym momencie dochodzimy do sedna nowej odsłony Sherlocka Holmesa. To właśnie wybory moralne i trudne decyzje są kwintesencją podtytułu „Zbrodnia i kara”. Myślę, że nie bez powodu przy każdym ładowaniu gry podczas przemieszczania się od jednej do drugiej lokalizacji, widzimy Sherlocka Holmesa czytającego książkę Fiodora Dostojewskiego pod oczywistym tytułem „Zbrodnia i kara”. Wydaje się, że to właśnie lektura Dostojewskiego staje się motorem napędowym do rozwiązywania kolejnych zagadek naszego detektywa. Każdą z nich można rozwiązać na wiele sposobów stojąc przed wyborem pomiędzy oddaniem winnego w ręce policji czy też wyciszeniem całej sprawy. Dopiero po podjęciu decyzji dowiadujemy się, czy była ona słuszna.
Pod względem audiowizualnym produkcja naprawdę mnie zauroczyła. Każda lokacja, jaką mamy okazję zwiedzić, jest szczegółowa, pięknie ubarwiona, mająca naprawdę sporą ilość detali. Na szczególną uwagę zasługuje także odwzorowanie postaci, ich twarze zrobiły na mnie duże wrażenie. W kwestii dźwięku nie mam żadnych zastrzeżeń. Dialogi prowadzone przez Holmesa i jego rozmówców stoją na wysokim poziomie. Charakterystyczny jest także sposób wyrażania się samego detektywa. Jego specyficzny ton, jego akcent i „tamtejszy” zwyczaj mowy tworzą ciekawą atmosferę i klimat w grze. Minusem recenzowanego tytułu może być fakt braku polskich napisów. Kinowa wersja językowa wyszła tylko na komputery stacjonarne.
Podsumowując, Sherlock Holmes: Zbrodnia i kara to kawał naprawdę dobrej produkcji. Na pewno można ją polecić wszystkim fanom gier detektywistycznych i kryminalnych dyrdymałów, osobom, które lubią troszeczkę pogłówkować. Nie ma tutaj miejsca na dynamiczne zwroty akcji, zaskakujące zakończenia czy wyzwania zręcznościowe. Jest to ciekawy tytuł, niemniej jednak niepozbawiony wad. Prostota w rozwiązywaniu wszystkich zagadek, poszukiwaniu kolejnych elementów układanki może w końcu doprowadzić do lekkiego znużenia produkcją. Na pochwałę zasługuje na pewno realizacja wszystkich cut-scenek, w których bierzemy aktywny udział, dialogi, a także możliwość udziału w moralnych decyzjach, które niestety nie mają żadnego przełożenia na rozegraną historię. Jak już wcześniej wspomniałam gra pozbawiona jest polskich napisów. Osoby, które mają problem z językiem angielskim mogą oczywiście ukończyć tytuł, jednak bez czerpania z niego większej przyjemności. Znajomość języka na poziomie przynajmniej średnio zaawansowanym jest tutaj niezbędna. Jednak jest też wyjście dla ambitnych. Każdy przeprowadzony już dialog możemy raz jeszcze prześledzić ze słownikiem na kolanach, bowiem zapisuje się on w naszym holmesowym dzienniku.
Specjalne podziękowania dla CDP.pl za dostarczenie gry do recenzji.
Dodaj komentarz