Trzy lata minęły od premiery Destiny – gry, która potrafiła zrzeszać wielu fanów i zdobyła ogromną popularność. Produkcji, która potrafiła zawiesić przed nosem każdego fana strzelanek przysłowiową marchewkę, którą zachęcała do zdobywania coraz to lepszego ekwipunku. Destiny było dla fanów FPSów tym, czym Diablo 3 jest dla fanów gier RPG. Produkcja Bungie straciła na popularności dopiero przy premierze Overwatch – innego FPSa, który także bardzo szybko zbudował sobie ogromną i wierną społeczność. Sam należę do największych fanów tej gry. Blizzard stworzył fantastyczną strzelankę kooperacyjną, która z grupą odpowiednich znajomych może wciągnąć na wile godzin. Do Overwatch przyciąga mnie wbijanie kolejnych rang oraz zdobywanie nowych skórek do postaci. Destiny 2 oferuje mi coś zupełnie innego, ale również silnie przyciągającego. To także fantastyczna kooperacja, ale głownie w trybie PvE. Wspólne przechodzenie kampanii, wyruszanie na szturmy, czy najazdy oraz strzelanie do ogromnych bossów. Jest tutaj także tryb PvP, ale jest on – przynajmniej dla mnie – najmniej znaczącą częścią Destiny 2.
Kampania (bez spoilerów) i przedstawienie Strażników.
Przygodę w Destiny 2 zaczynamy od stworzenia swojego Strażnika. Osoby, które grały w pierwszą część mają możliwość importu swoich Strażników, jednak ograniczono to tylko do wyglądu, nic poza tym. Cały ekwipunek z Destiny 1 przepada; zapewne Bungie chciało, aby wszyscy w drugiej części stratowali z jednakowego pułapu. Weterani Destiny zobaczą przed rozpoczęciem kampanii plansze przedstawiające wspomnienia najważniejszych wydarzeń, wszystkich dodatków do gry oraz listę znajomych, z którymi najwięcej grali. Nowi gracze muszą przygotować do rozgrywki jedną z trzech dostępnych postaci: Łowcę (Hunter), Tytana (Titan) oraz Czarownika (Warlock). Wybór postaci nie może być przypadkowy i powinien być dostosowany do naszego stylu gry. Oprócz wyboru klasy musimy wybrać także rasę oraz płeć. Każdy strażnik posiada super-zdolność, której aktywowanie potrafi zadać ogromne obrażenia przeciwnikowi. Każda postać dysponuje trzema podklasami, które różnią się tworzoną energią: słoneczną (solar), elektryczną(arc) oraz próżniową (void). „Supera” ładujemy, zadając obrażenia przeciwnikom. Nad ikonkami naszych zdolności, czyli granatem, atakiem wręcz oraz trzecią wybraną z drzewka postaci zdolnością jest pasek, który informuje nas, ile zostało jeszcze do możliwości aktywowania „supera”. Gdy pasek zmieni kolor z białego na żółty, możemy odpalić super-zdolność, naciskając jednocześnie L1 i R1. Granat oraz ataki wręcz różnią się między sobą w zależności od wybranych, ale możemy ich użyć tylko raz na kilkanaście sekund. Nie ma tutaj uderzenia z pięści lub kolby, które w większości gier FPS są nielimitowane w użyciu przy wciśnięciu prawego analogu. Cooldown na tych dwóch zdolnościach ma spore znaczenie szczególnie w trybie wieloosobowym, użycie musi być dobrze przemyślane, gdyż kolejna szansa szybko się nie pojawi. Zajmijmy się teraz przybliżeniem dostępnych postaci.
Łowca, to postać ofensywna (DPS), która idzie na pierwszą linię frontu. Jest zwinny, więc może zrobić dużo zamieszania oraz najszybciej dobywa posiadanych broni. Jego główną super-zdolnością jest elektryczny kostur, którym w akrobatycznym stylu atakuje przeciwników. Innym superem może być słoneczny strzał, Łowca dobywa płonącego rewolweru, którym zadaje ogromne obrażenia. Postać ta jest najbardziej mobilna ze wszystkich, może korzystać z uników na boki oraz podskoczyć w powietrzu nawet trzy razy, aby dostać się w ciężko dostępne miejsca.
Tytan jest tankiem, który dzięki lepszemu pancerzowi może przyjąć największą ze wszystkich Strażników ilość obrażeń oraz osłaniać siebie i sojuszników stawianą tarczą, która może być mała i szeroka lub odwrotnie. Zdolność ta przydaje się bardzo, gdy drużyna musi bronić jakiegoś celu, np flagi lub bomby w PvP, albo nadajnika w szturmach. Głównym superem jest uderzenie z potężna siłą w ziemię, a wydobyta siła sejsmiczna zrani lub zabije pobliskich przeciwników. W innej z podklas Tytan może zasłaniać się i rzucać tarczą niczym Kapitan Ameryka z filmów Marvela.
Czarownik to klasa od której zacząłem swoją przygodę i mam na jej temat największą wiedzę. To postać pełniąca rolę supporta, która swoimi zdolnościami może leczyć oraz wzmacniać ataki (o 30%) nasze i sojuszników. W tym celu Czarownik rozstawia średniej wielkości okrągłe pole, które działa na każdego, kto się w nim znajduje. Dodajmy do tego jeszcze wcześniej wspomnianą osłonę stawianą przez Tytana i ma świetną miejscówkę do ostrzeliwania potężnych przeciwników. Jedną ze super zdolności jest „ostrze świtu”. W trakcie jego trwania możemy z powietrza lub ziemi ciskać w przeciwników płonącymi mieczami. Obok „złotego strzału” Huntera jest to jedna z najbardziej widowiskowych animacji superów w Destiny 2. Inną z super-zdolności jest „siewca burz”, tutaj najlepiej będzie przyzwać Imperatora z Gwiezdnych Wojen, który ciska w przeciwników promieniami energetycznymi. Łowca robi dokładnie to samo. To fantastyczna zdolność, która przydaje gdy trzeba wyczyści szybko okolice z dużej ilości zwykłych przeciwników oraz naprodukować orbów, które naładują supery dla Tytana i Łowcy.
Tło fabularne powinno zadowolić zarówno nowych graczy, jak i weteranów Destiny, przy czym znajomość pierwszej części nie jest tutaj wymagana. Pierwsze dwie misje musimy wykonać sami i to w nich poznajemy naszego Strażnika oraz towarzyszące mu moce. Ostatnia twierdza ludzkości została zdobyta przez siły Kombinatu, którymi dowodzi potężny przywódca Czerwonego Legionu – Ghaul. W trakcie nowej przygody odwiedzimy cztery planety Układu Słonecznego: Ziemię, Nessus, IO oraz Tytan. Czerwony Legion to nowa frakcja przecinków, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć. Mamy tutaj przeciwników, którzy chowają się za tarczą, wyposażonych w oburęczne maczety oraz wściekle potworki przypominające psy, które pojawiają się w dużych grupkach. Nie mogło zabraknąć także przeciwników z pierwszego Destiny: Upadłych, Weksów, Roju i Kombinatu.
W trakcie rozgrywki, między misjami zobaczymy wiele świetnie zaprojektowanych animacji, które bogate są w świetną narrację. Wygląda na to, że koledzy z Blizzarda dali tym z Bungie kilka ciekawych wskazówek, w końcu oba studia tworzą gry dla tego samego wydawcy. Jednak świetne animacje to nie wszystko. Klimatu dopełnia fantastyczna muzyka. Naprawdę dawno nie słyszałem tak świetnie przygotowanej do gry ścieżki dźwiękowej. Tutaj warto na chwilę pochylić się nad polską wersją gry, która jest przygotowana bardzo profesjonalnie. Destiny 2 otrzymało pełną polską wersję językową, aktorzy dubbingowi naprawdę dali radę, praktycznie żadna postać nie wydaje się być drewniana, czy nagrana bez odpowiednich emocji. Tłumacze mieli zapewne dużo zabawy przy nazewnictwie broni oraz pancerzy. Oczywiście weterani pierwszego Destiny będą wytykać polonizację kijem, jaka by ona nie była, ale nowi gracze naprawdę nie będą mieli na co narzekać.
Rozgrywkę w kooperacji zaczynany dopiero na Farmie. To nowe miejsce dla społeczności Destiny 2, która jest w trakcie przechodzenia kampanii. Farma będzie się rozrastać wraz z naszymi postępami fabularnymi; Strażnicy budują tutaj statki, wróble (sparrow, pojazd, którym poruszamy się po świecie gry) oraz wytwarzają broń i amunicję. Znajdziemy tu także Kuriera, u którego odbierzmy wszystkie pominięte wyposażenie oraz engramy. Te drugie będziemy mogli odszyfrować u miejscowej kryptograf – Tyry. Z czasem spotkamy tutaj bohaterów fabularnych oraz nowych kupców. Farma zaoferuje tez kilka rozrywkowych atrakcji, jak zagranie w piłkę nożną na małym trawiastym boisku, czy też będziemy mogli poszukać bonusów dających w tym miejscu szybsze poruszanie. Farma to także świetne miejsce do szukania partnerów do gry oraz klanu.
Klany, które budują więzi
Strażnik bez klanu jest jak sportowiec bez klubu – nie znaczy nic i traci bardzo wiele. Klany w Destiny 2 nie są już tylko kosmetyczną otoczką, której członkowie widzieli jedynie, kto obecnie bierze udział w rozgrywce. Wskazane jest, aby wstąpić do klanu jeszcze przed rozpoczęciem kampanii, gdyż bycie jego członkiem wiąże się teraz z wysokim profitami. Klanami opiekuje się Hawthrone, która ma swoją miejscówkę we wschodniej części wieży. Każdy członek może w ciągu tygodnia zdobyć dla klanu 5 tysięcy punktów. Jednak jest to limit tylko na jedną postać. Kiedy już będziecie dysponować już trzema, to możecie dostarczyć aż 15 tysięcy punktów. Klany mogą teraz zdobywać doświadczenie i awansować na wyższe poziomy. Aby zdobyć drugi poziom klanu, jego członkowie w pierwszym tygodniu musieli osiągnąć pułap 100 tysięcy punktów. Reset zdobywania punktów doświadczenia następuje w każdy wtorek i od tego dnia członkowie mogą ponownie dostarczać punkty oraz starać się wbić kolejny poziom klanu. Za każde dostarczenie 5000 PD oraz osiągniecie nowej rangi klanu otrzymamy legendarne przedmioty od Hawthrone, które powinny podnieść moc naszego ekwipunku. Dodatkowo w każdym tygodniu, członkowie klanu mogą brać udział w czterech wydarzeniach: Tyglu (trzeba wygrać kilka meczy w PvP), ukończyć nocny i zwykły szturm oraz raid przynajmniej z połową klanowiczów w drużynie. Punktu klanowe zdobywamy za praktycznie wszystkie interakcje w grze, czyli wykonywanie misji w kampanii oraz wykonywanie zadań, o których piszę w dalszej części swojej recenzji. Nowy pomysł na klany bardzo mi się podoba, Bungie sprawiło, że teraz wszyscy w ekipie są jedną wspólną rodziną, która stara się jak najlepiej dbać o swoje domostwo i wizerunek. A propos wizerunku, to Bungie wprowadziło także klanową chorągiew. Niestety sami nie możemy jej zaprojektować, tylko musimy wybrać jeden z 24 emblematów, który zostanie na niej umieszczony oraz kolorki.
Zadania publiczne (Public events), złote skrzynie i ukryte sektory – Grinding, farming, marchewka.
Czyli jak przygotować się do pierwszego nocnego szturmu i najazdu. Po ukończeniu kampanii gracz powinien mieć już 20 poziom postaci oraz około 200 punktów mocy. Od tego momentu zaczyna się to, co fani Destiny lubią najbardziej – wieczny grind po jak najlepsze przedmioty, który będą podnosić moc naszego Strażnika. Na początku do levelowania wcale najlepsze nie okazały się misje typu szturm, których opis znajdziecie w dalszej części recenzji, a po prostu zwiedzanie planet dostępnych w grze. Na każdej z planet deweloperzy ukryli kilkanaście normalnych złotych skrzyń (które znikają po opróżnieniu). W każdej skrzyni znajdziecie jakieś rzadkie przedmioty (niebieskie) ale najważniejsze zdobycze, to tokeny, które będziemy zanosić do opiekuna każdej planety. Za dostarczone 20 tokenów podnosimy sobie reputacje na danej planecie oraz otrzymujemy legendarne przedmioty. Tokeny dostaniemy także za wykonywanie misji patrolowych (szybkie wyzwania polegające na zabici kilku przeciwników lub zbieraniu materiałów) Możemy plądrować ukryte jaskinie, w których jest mini-boss z kilkoma przeciwnikami, zbicie bossa pozwoli otworzyć nam zapieczętowaną skrzynie, której strzegli przeciwnicy. W odróżnieniu od złotych skrzyń jaskinie możemy plądrować i zdobywać zawartość ich skrzyń w nieskończoność. Takie podejście do wbijania mocy pozwoli nam szybko osiągnąć 265 poziom.
Aby zdobywać przedmioty na wyższe poziomy powinniśmy zainteresować się zadaniami publicznymi. Zadanie publiczne pokazują się na każdej planecie w losowej kolejności. Odpalając mapkę możemy szybko dostrzec odpowiednią ikonkę wraz z czasem do rozpoczęcia wydarzenia. Do wydarzenia możemy dołączyć także w trakcie jego trwania, wystarczy strzelić do dowolnego przeciwnika, którego zadanie publiczne dotyczy. Wydarzanie publiczne polega głownie na zabiciu przeciwników w określonym czasie, tutaj także pojawia się mini-boss. Kluczowym elementem tego starcia jest doprowadzanie do podwyższenia poziomu trudności, czy przekształcenia zadania publicznego na heroiczne. Aby to zrobić musimy wykonać konkretne wyzwanie w trakcie trwania zadania publicznego. Przykładowo naszym głównym zadaniem jest przepędzenie upadłych , którzy chcą wydobywać migot, aby odpaliło się zadanie heroiczne musimy zniszczyć trzy generatory, gdy nam się to uda musimy bronić sterty wydobytego surowca. Pomyślne wykonanie kilku heroicznego zadań nagrodzi nas egzotycznym engramem, a legendarne zdobywamy tutaj dosyć często. W tym tygodniu na planecie Nessus pojawił się także Punkt Zapalny (Flashpoint), który zapewnia dodatkowe nagrody za wykonywanie zadań publicznych.
Dodatkowo na planetach mamy możliwość zdobycia egzotycznych broni za wykonanie kilku misji dla głównych postaci. Zadania są rożne, od zabijania przeciwników konkretnymi karabinami w określony sposób po wyzwania w trybie wieloosobowym, czy szturmach. Większość z nich jesteśmy w stanie wykonać samodzielnie. Tutaj trzeba wspomnieć, że Bungie popełniło fatalny błąd. Otóż gdy wykonamy wszystkie misje i mamy iść już po odbiór nagrody, a ekwipunek mamy pełny, to egzotyczna broń przepada bez możliwości jej kolejnego zdobycia. Bungie na szczęście już wie o problemie i wkrótce zostanie to naprawione.
Przygoda w powyższych trybach sprawdza się do osiągnięcia 270 punktów mocy. Na tym etapie pozostaje nadal robienie heroicznych zadań publicznych, punktów zapalnych, ale teraz głowowym źródłem skarbów będą dla nas Nocne szturmy (Nightfall), najazdy (Raidy), tygodniowe wyzwania (kamienie milowe) oraz PvP (Trials of the Nine), których opisem zajmę się w dalszych częściach recenzji. Jeszcze tylko wspomnę, że od zdobycia 280 punktów mocy u Banshee-44 odblokujemy możliwość tworzenia legendarnych ulepszeń, którymi będziemy mogli dopakować bronie lub pancerze dodatkowymi pięcioma punktami mocy. Ważnym elementem będzie też nasycanie broni oraz pancerza. Nasycanie polega, pisząc krótko, na ulepszaniu jednego przedmiotu drugim, przy czym ten mocniejszy, ale zazwyczaj pospolitego gatunku tracimy. Czasami sytuacja może od nas wymagać, że będziemy przedmiot legendarny nasycać egzotycznym. Wtedy egzotyk nam przepada, ale ten legendarny zostaje nasycony jego mocą. Proces ten możemy zacząć u rusznikarza po ukończeniu kampanii, kiedy jesteśmy już w Wieży.
Kamienie Milowe (Milestone)
To seria cotygodniowych kilku wyzwań, które otrzymujemy od twórców gry, aby urozmaicić nam rozgrywkę w uniwersum Destiny 2. To także świetna okazja, aby zdobyć legendarne engramy oraz kilka tokenów dla jednej z frakcji. Wyzwania będą polegać na rozgrywaniu kilku meczy PVP, ukończeniu szturmu z określonymi warunkami, uczestniczeniu w zadaniach publicznych oraz zdobywaniu punktów PD dla naszego klanu. Wyzwania nie są wcale skomplikowane, a ich ukończenie zajmie kilka godzin wspólnej gry z chociaż jednym znajomym.
Szturm (Strike)
Szturm to rodzaj misji PVE, w której gracze mierzą się z przeciwnikami sterowanymi przez SI. Do tego trybu możemy przystąpić sami. Wtedy przed rozpoczęciem rozgrywki gra dobierze nam brakujących graczy. Po drodze gracze mają kilka celów do wykonania oraz muszą przebić się przez kolejne napotkane grupki przeciwników. Na końcu zawsze czeka potężny boss z grupką przeciwników. Walka z bossem to zawsze najbardziej emocjonalna część szturmu, tryb ten wymaga ciągłej współpracy, nie tylko w wymianie ognia. Musimy szybko reagować, gdy jeden z naszych towarzyszy polegnie. Takiego gracza możemy podnieść od razu i jest on gotowy do walki. Musimy starać się, aby cala drużyna nie poległa – w taki przypadku cały pojedynek z bossem będziemy zaczynać od nowa.
Nocny szturm (Nightfall)
To najtrudniejsza odmiana szturmu, która nie tylko charakteryzuje się wyższym poziomem trudności od normalnego szturmu, ale także ogranicza nas tutaj czas. Na start mamy 11 minut, za każdego zabitego przeciwnika otrzymujemy dodatkowe 2 sekundy, elitarny przeciwnik, jak kapłan, czy serwitor doda nam 7 sekund. Podobnie jak w zwykłym szturmie starcie kończy się pojedynkiem z bossem. Drugi Nightfall na odwróconej iglicy miał już inne zasady, tym razem za zabicie przeciwnika nie dostawaliśmy już dodatkowych sekund. Dodatkowy czas w ilości 30 sekund dawały nam obręcze, przez które gracze musieli przelatywać. W tym trybie możemy grać tylko z graczami, których sami przed misją zaprosimy do drużyny. W nocnym szturmie kluczową rolę pełnią pryzmaty, czyli aktywne żywioły: energia słoneczna (solar), elektryczna (arc) oraz próżniowa (void). Informacja o trwającej energii pojawia się przez kilka sekund w dolnym rogu ekranu, a nasycenie naszych broni trwa 30 sekund. Kluczem do sukcesu jest tutaj używanie broni oraz superów zgodnie z informacją na ekranie. Dlatego też drużyna ogniowa, która składa się z trzech graczy musi tak dobrać uzbrojenie, aby podczas szturmu zadawać jak najwięcej obrażeń zgodnie z trwającą energią. Oczywiście trwająca energia ma także wpływ na przeciwników, którzy też będą zadawać nam większe obrażenia o ile dysponują odpowiednim uzbrojeniem. Wskazane jest także, aby gracze z drużyny ogniowej dysponowali tą samą podklasą superów. Odpalenie na bossie tych samych super-zdolności w czasie trwania odpowiedniej energii pozwoli zabić bossa w kilka sekund lub zbić na tyle dużo życia, aby wystarczyło go dobić ze zwykłych broni. Nocny szturm posiada dodatkowo modyfikator poziomu trudności: normalny, który wymaga 260 mocy oraz prestiż, gdzie rekomendowane jest aż 300 punktów mocy.
Najazd (Raid)
Aby wybrać się na raid, musimy najpierw zebrać drużynę składająca się z sześciu graczy. Rekomendowany poziom światła ustalono tutaj na 280. Raid odbywa się w całkowicie nowej lokacji, to ogromny statek kosmiczny, którego nazwano „Lewiatan”, a jego imperatorem jest Calus. Raid podzielono na trzy etapy plus finałowa walka z bossem. Już samo wejście na statek powoduje opad szczęki, jest to lokacja, która wita nas pomieszczeniami stworzonymi ze złota. Aby dostać się do bossa, gracze muszą najpierw rozwiązać zagadki w trzech lokacjach. Jedną z nich są ogrody, w których musimy przechytrzyć sześć wielkich psów a następnie szybko je zabić. Drugim etapem może być arena, która przypomina mocno japoński teleturniej, dwóch graczy biega dookoła, przeskakując przez odpowiednie okręgi, a pozostała czwórka strzela do odpowiednich tarcz, które odblokowują im dalszą drogę. Ostatnim zagadkowym etapem są łaźnie, w których płynie skażona woda, jednak w kilku miejscach są specjalne kule, które pozwalają graczom przez kilkanaście sekund biegać po tej wodzie. Ciągle poruszanie się i strzelanie do odpowiednich celów pozwoli ukończyć ten etap. Gdy mamy już ukończone trzy podstawowe etapy, to Calus zaprosi nas do swojej królewskiej komnaty, w której także gracze muszą rozwiązać kilka zagadek zanim staną z imperatorem oko w oko. Raid jest niesamowitym przeżyciem, w którym każdy jego członek ma swoje zadanie do wykonania. Czasami wystarczy, że tylko jedna osoba coś przegapi, kogoś nie zabije… Nagle wszyscy giną i cały etap trzeba zaczynać od nowa.
Gracz kontra gracz (PVP)
Tryb wieloosobowy został podzielony tylko na dwie formy rozgrywki: szybką grę oraz rywalizację. Największą zmianą względem pierwszej części jest tutaj zmniejszenie liczy graczy w drużynie z sześciu do czterech. Mapy, po których się poruszamy są także bardzo małe. Zapewne Bungie chciało tą zmianą zmusić graczy do większej współpracy oraz pozbyć się samotnych wilków, których było pełno w teamach sześcioosobowych. Z jednej strony to się udało, a z drugiej potrafi mocno sfrustrować, ale o tym za chwile. W szybkiej grze mamy team deathmatch, likwidację potwierdzoną oraz dominację. Rywalizacja jest już natomiast trudniejsza, jednym z trybów jest TDM z ograniczonymi życiami na członków drużyny, natomiast bardziej emocjonującą rozgrywką okazał się tryb „odliczanie”, w którym jeden team podkłada bombę, a drugi stara się im w tym przeszkodzić. Aby było ciekawiej, bomba może być podłożona w dwóch miejscach, dzięki czemu tryb ten wymaga ścisłej współpracy oraz komunikacji. PVP Destiny 2 swoimi nastawieniem przypomina mi główną zasadę Overwatch – nie idź sam grać, bo przegrasz. I to się szybko potwierdza, w pojedynkę jest bardzo ciężko pociągnąć drużynę do zwycięstwa, a tym bardziej zachęcić, aby wszyscy trzymali się razem. Do tego należy dodać kiepskie dobieranie graczy. Nawet grając solo możecie trafić na cały fire team po drugiej stronie, a to zazwyczaj wiąże się z porażką. Sytuacja zmienia się diametralnie, gdy na PVP wybieramy się całą drużyną, wtedy rozgrywka naprawdę jest przyjemna. Team trzyma się razem, pilnuje swoich pleców oraz odpowiednio wykorzystuje granty, super-zdolności oraz ciężką amunicję. Tę ostatnią może ze ściany podnieść teraz tylko jeden gracz. Doskonałym ułatwieniem na górze ekranu jest informacja o graczach, kto żyje, a kto poległ oraz czy mają już gotową super-zdolność.
Trials of The Nine to nowe spojrzenie na Trials of Osiris z pierwszego Destiny. Próby Dziewiątki polegają na starciu dwóch drużyn w trybie odliczanie (podkładanie bomby) na nowej mapce. To zmagania kierowane do najlepszych graczy, poziom mocy nie ma tutaj znaczenia liczy się tylko skill oraz zgranie całego zespołu. Ekwipunek jest zablokowany, wiec cały mecz gramy z wyposażeniem, które wybraliśmy przed jego rozpoczęciem. Nagrody otrzymujemy za trzy, sześć i siedem zwycięstw, utrudnieniem jest fakt, że gdy przegramy trzeci mecz, to nasz postęp resetuje się i całą drogę do nagród musimy zaczynać od nowa. Trials of The Nine jest trybem PvP, w którym możemy zdobyć potężne wyposażenie oraz znacznie podniesiemy poziom mocy naszej postaci.
Przechodząc do podsumowania tej długiej recenzji napiszę tylko, że Destiny 2 to fantastyczna gra i mocny kandydat do GOTY w tym roku. To gra, która nieustanie wiesza przed nosem gracza przysłowiową marchewkę, która będzie nas zachęcała do zdobywania coraz to potężniejszych broni i pancerzy. To gra, która w gronie kilku przyjaciół pozwoli zapomnieć nieraz o otaczającym nas świecie.
Ocena portalu: 9.5
Grę do recenzji dostarczyło wydawnictwo Activision
Dodaj komentarz