Thimbleweed Park to miejsce, w którym dzieją się przeróżne, dziwaczne rzeczy. Począwszy od chłopaka biegającego po mieście w stroju kawałka pizzy, a skończywszy na… mężczyźnie, który budzi się martwy w tutejszym hotelu. To wszystko w przekomicznej oprawie, z zabawnymi postaciami, zapraszam do lektury!
Thimbleweed Park – niepozorna fabuła.
Terrible Toybox wydało przygodówkę point-click w nieśmiertelnym, 8-bitowym stylu. I nie jest to złe rozwiązanie, bowiem pozwoliło ono na 100% skupienie się na fabule. Gra posiada wiele smaczków i żartów, a także odniesień do starszych produkcji, co sprawia, że w Thimbleweed Park nie można się nudzić.
Na początku gry mamy do swojej dyspozycji dwie postacie, które są agentami federalnymi i przybyli do miasteczka w celu rozwiązania zagadki kryminalnej. Naszym zadaniem jest zidentyfikowanie ofiary oraz zamknięcie mordercy za kratami. Wiąże się z tym pobranie odcisków palców czy na przykład pobranie krwi. Jednak nie jest to takie proste. Musimy odnaleźć przedmioty, które będą do tego potrzebne i o ile na poziomie „casual” jest to całkiem proste, to na wyższym poziomie trudności całe śledztwo jest sporym wyzwaniem. Dodatkowo wraz z rozwinięciem fabuły do grona bohaterów, którymi możemy sterować dołączają trzy postacie, z których każda ma do wykonania długą listę zadań. Samo śledztwo i poboczne historie sprawiają, że można przy tej grze bardzo długo główkować, jednak koniec końców finał jest naprawdę zaskakujący. Ale! Nie chcę wam psuć zabawy i nic więcej zdradzić nie mogę.
*beep*off!
Styl graficzny, który został wykorzystany w tytule pozwolił twórcom na stworzenie nietypowych znajdziek. Nazywają się „specks” i kryją się pod postacią białych pixeli, które generowane są losowo na mapie. Na początek nie zwracałam na nie uwagi, dopiero później odkryłam, że zbieranie ich prowadzi do zdobycia trofeów. Nie powinien, więc dziwić was fakt, że zebrałam ich masę.
Jak już wspomniałam – twórcy postarali się, byśmy nie tylko napotkali na swojej drodze wiele zagadek, ale także wiele humoru. Zaczynając od przerysowanych i przekomicznych postaci, z których każda ma interesującą osobowość. Na przykład klaun, który jest moim ulubieńcem. Może dlatego, że lubię jak bohaterzy są „jacyś”. Jest wredny w stosunku do każdego i wściekły na cały świat. Na scenie sypie chamskimi żartami, a do tego bez skrępowania rzuca mięsem na lewo i prawo. Takie postacie sprawiają, że gra być może nie jest dla wszystkich (niektórzy mogą czuć się zniesmaczeni), ale przynajmniej nie jest nudno.
Wracając do twórców – oni również wystąpili w grze, którą tworzyli. W jaki sposób? Otóż w Thimbleweed Park znajduje się książka telefoniczna, w której możemy znaleźć takie nazwiska jak: Jenn Sandercock (programista) czy Robert Megone (tester) oraz wielu innych. Dzwoniąc pod ich numery usłyszymy wiadomości głosowe, które dla nas zostawili, a oto i niektóre z nich:
Interfejs? Oldschoolowy, ale niepraktyczny.
Niestety, w związku z tym, że twórcy zdecydowali się na taką, a nie inną stylizację gry, musimy zmierzyć się z przestarzałym sterowaniem. Potrafi ono doprowadzić do białej gorączki, zwłaszcza jeśli zamierzamy wykonać zadania wymagane do zdobycia trofeum. Jak np. „No one is home”… Przy tym na usta cisnęło mi się wiele niecenzuralnych słów, wszystko przez interfejs, który powinien wyglądać nieco inaczej w edycji konsolowej. Do zdobycia trofeum musiałam zadzwonić pod 100 numerów z książki telefonicznej, w celu wysłuchania wiadomości głosowych. Musiałam się namachać analogami, ponieważ nie było przycisku, który odpowiadałby za użycie telefonu. Najpierw musiałam najechać na „use”, potem na telefon, a finalnie wybrać 4 cyfry, również za pomocą gałki… Było to niesamowicie czasochłonne i irytujące.
Podsumowując, gra jest warta uwagi tych, którzy lubią gry przygodowe, które zmuszą ich do główkowania i rozwiązywania zagadek oraz tych, którzy uwielbiają sarkazm i czarny humor. Thimbleweed Park sprawiło, że zdecydowałam się na przejście gry ponownie, co robię bardzo rzadko, nawet, jeśli jest to wymagane do zdobycia platyny. Historia, którą poznamy jest interesująca i przezabawna, dzięki czemu czas przy tej grze mija bardzo szybko, choć na początku może wydawać się nudna. Natomiast finał – jest zaskakujący i zapewne nikt z Was nie będzie zawiedziony.
Dziękujemy Terrible Toybox za dostarczenie gry do recenzji
Dodaj komentarz