Produkcja znana z PS3, Xboksa 360 i Vity – CastleStorm – zmierza na PS VR. Czy wirtualna rzeczywistość sprawdza się z tą grą? Sprawdźmy.
CastleStorm VR to kolejna już edycja wydanej początkowo w 2013 roku gry. Rok później wyszła edycja przeznaczona na PlayStation 4, której recenzję autorstwa Kingi możecie przeczytać tutaj. 2017 rok przynosi natomiast wsparcie dla gogli rzeczywistości wirtualnej – PS VR. I, szczerze mówiąc, nie wiem dlaczego twórcy zdecydowali się na ten krok.
Sam trzon rozgrywki pozostaje niezmienny. Nadal mamy do czynienia z produkcją z gatunku tower-defense. Misje polegają przeważnie na bronieniu swej twierdzy, odpierając ataki nieprzyjaciela. Niekiedy jednak mamy także wyrządzić szkody bazie przeciwnika, zabić odpowiednią liczbę przeciwników w określony sposób, czy korzystać jedynie z danej broni. Nasze uzbrojenie jest naprawdę zróżnicowane. Mamy do dyspozycji balistę strzelającą bełtami pojedynczymi i potrójnymi, ale także wybuchowymi jabłkami, ale także morgensternami, czy celującymi ptakami. Do tego dochodzą ataki magiczne. Oręż, z jakiego korzystamy przywodzi na myśl bronie znane z serii Worms, co uważam za plus produkcji. Bronie te możemy rozwijać, zwiększając zadawane obrażenia, czy zmniejszając czas potrzebny na ponowne wykorzystanie.
Naszą twierdzę możemy także rozwijać i zmieniać. Z postępami w rozgrywce odblokujemy coraz to nowe komnaty, które możemy wstawiać do naszego zamku. Mogą to być na przykład komnata architekta, koszary, czy kuźnia. Każde z tych pomieszczeń ma wpływ na rozgrywkę – jedne zwiększają obrażenia zadawane przez bronie, gromadzone złoto, czy maksymalną liczbę dostępnych jednostek wojska. Należy bowiem wiedzieć, że możemy posyłać do ataku także żołdaków. Stanowią oni najczęściej mięso armatnie, ale odpowiednie wykorzystywanie wojska opóźnia przeciwników, dając nam czas na ich zaatakowanie.
Udźwiękowienie w CastleStorm VR jest przyzwoite. Odgłosy wydawane przez powalonych przeciwników są adekwatne do sytuacji, a bronie brzmią jak powinny. Pewne uwagi mam natomiast do strony wizualnej. Ręcznie rysowane tła naprawdę mogą się podobać, jednak modele postaci nie są zbyt piękne. Zdaję sobie sprawę, że jest to związane z przyjętą stylistyką, jednak często odnosiłem wrażenie, że tekstury mogłyby być w wyższej rozdzielczości.
Zostając przy warstwie wizualnej, należy opisać tytułowe VR w grze. Jest ono, najprościej ujmując, niestety zbędne. Dodanie wsparcia dla wirtualnej rzeczywistości wydaje się być chybionym pomysłem. Jedyne, do czego służą nam gogle to rozglądanie się po terenie. Owszem, niektóre elementy otoczenia znajdują się bliżej nas, nie wpływa to jednak w najmniejszym stopniu na rozgrywkę. Podobny zarzut miałem wobec recenzowanego przeze mnie Theseusa. Tam również VR było całkowicie zbędne. Graficznie CastleStorm VR prezentuje się w miarę ładnie, trzeba mu to oddać. Jednak to za mało, bym mógł doradzić kupienie wersji na PS VR.
Jeśli miałbym oceniać samą grę, nota byłaby w granicy 7/10. Jednak za dodanie zbędnego elementu VR muszę ją niestety nieco obniżyć. CastleStorm VR to nadal produkcja, przy której można dobrze się bawić. Należy wziąć przy tym poprawkę, że VR jest nieco na wyrost.
Dziękujemy firmie Zen Studios za dostarczenie kodu recenzenckiego
Dodaj komentarz