Polskie studio kolejny raz stworzyło przygodówkę typu „ukryte obiekty”. Czy jest to udane dzieło? Czy może jednak lepiej byłoby, aby pozostała ona jedynie w głowach twórców? Na te i inne pytania odpowie niniejsza recenzja, do której lektury zapraszam.
Artifex Mundi to zespół, który ma na swoim koncie wiele udanych gier przygodowych. Seria „Enigmatis”, „Nightmares from the Deep: Wyspa Czaszki”, czy nawet mobilny RPG, „Bladebound”, są co najmniej dobrymi tytułami w portfolio. Wydawać by się więc mogło, że czego nie dotkną Zabrzanie okaże się produkcją sprawiającą niemałą rozrywkę. Tym bardziej boli, że „Grim Legends: The Forsaken Bride” jest niestety grą zaledwie poprawną. Ale po kolei.
Fabuła skupia się na losach siostry głównej bohaterki. Szykuje się ona do ślubu z wybrankiem, poznanym kilka tygodni wcześniej. Gdy siostra przyszłej mężatki dociera na miejsce, niedoszłą pannę młodą porywa niedźwiedź i naszym zadaniem będzie wyrwanie wspomnianej postaci z łap zwierza. Oczywiście nie może brakować – teoretycznie – zaskakujących zwrotów akcji. Są one jednak tak przewidywalne, jak tylko mogą być. Nie zaskoczyło mnie kompletnie nic w przedstawianej historii, a szkoda, bo potencjał był. Możemy tylko żałować, że został zmarnowany.
Rozgrywka jest klasyczna dla gatunku HOPA (Hidden Objects Puzzle Adventure). Co i rusz napotykamy na lokacje, między którymi musimy się przenosić. A to znajdziemy fragment układanki w lesie, a to wiadro pod zamkiem, a to strumyk pod drzewami – każda z miejscówek niesie ze sobą konieczność rozwiązania wielu zagadek, by móc przejść dalej. Zagadki te dzielą się na dwie główne kategorie – szukanie ukrytych przedmiotów oraz znajdywanie i wykorzystywanie przedmiotów. Niestety muszę jednak odnotować, że ukrytych obiektów jest tu bardzo mało. Podczas całej (nie za długiej, bo trwającej około 4-5 godzin) rozgrywki sekwencje takie wystąpiły może z 5 razy. Zdecydowanie więcej jest kombinowania, co z czym połączyć, by dalej popchnąć fabułę. Ku mojej uldze połączenia są na szczęście logiczne i nie ma na ogół problemu, by dodać do siebie elementy i odnaleźć rozwiązanie. A jeśli mimo wszystko jest ono dla nas twardym orzechem do zgryzienia, możemy skorzystać z podpowiedzi bądź ułożyć kostki domina. Pierwsza opcja podświetla element, który mamy wykorzystać lub miejsce, do którego mamy się udać. Natomiast druga sprawia, że zagadka logiczna znika, a zamiast niej od razu mamy gotowe rozwiązanie.
Graficznie produkcja prezentuje się na ogół bardzo dobrze. Ręcznie rysowane tła mają jedną ogromną zaletę – bardzo wolno się starzeją. Nie przeszkadzają pewne uproszczenia, gdyż zastosowana stylistyka narzuca pewne oczekiwania. Problem pojawia się jednak przy sekwencjach, w których mamy szukać pochowanych przedmiotów. Sceneria jest zbyt jednolita, przez co bardzo trudno odnaleźć poszczególne elementy. To ogromna wada w produkcji z gatunku HOPA. Zawód sprawia także warstwa dźwiękowa. Jest zaledwie poprawna i nie mogę powiedzieć, żebym pamiętał jakikolwiek dźwięk, czy nutę, jaką słyszałem podczas rozgrywki.
Grim Legends: The Forsaken Bride nie zachwyciło mnie. Krótka rozgrywka, która nie wciąga, niewyraźne plansze z przedmiotami i niemal zerowa warstwa dźwiękowa nie przemawiają na korzyść gry. Z drugiej jednak strony mamy ciekawą stylistykę i logiczne zagadki oraz polską wersję językową (choć niepozbawioną błędów). Cena w PlayStation Store wynosi 42 zł. Jest moim zdaniem odpowiednia jak na recenzowaną grę.
Ocena portalu: 6
Dziękujemy studiu Artifex Mundi za dostarczenie gry do recenzji.
Dodaj komentarz