Kolejna gra na konsole nowej generacji, kolejny odświeżony stary tytuł, kolejny sukces? Czy może pierwszoligowa porażka, która nie powinna zostać wydana? Zapraszam do lektury niniejszej recenzji. Dowiecie się, czy Darksiders: Warmastered Edition to obowiązkowa pozycja w growej kolekcji, czy może lepiej omijać ją szerokim łukiem.
Darksiders ukazało się w swojej oryginalnej wersji w 2010 roku. Po 6 latach twórcy wpadli na pomysł, że przydałoby się odświeżyć przygody Wojny, wydając je na PlayStation 4 i Xbox One. Niestety, nie ma co owijać w bawełnę – perypetie Jeźdźca Apokalipsy na nowych konsolach nie różnią się znacząco od pierwotnie wydanych. Twórcy chwalą się co prawda dodaniem wsparcia dla rozdzielczości 4K w przypadku PlayStation Pro, jednakże nie byłem w stanie sprawdzić, ile w tym prawdy. Recenzowana wersja dotyczy bowiem PlayStation 4 w zwykłej edycji. Odsuwając jednak na bok kwestię wyższej rozdzielczości tekstur, Darksiders: Warmastered Edition nie zrobiło na mnie wizualnie wrażenia. Nie ma co ukrywać – gra ta już w momencie premiery nie mogła pochwalić się zachwycającą grafiką. Nierzadko była ona zwyczajnie brzydka, na pewien sposób „niegodna” owych czasów. Ten sam problem dotyczy testowanej wersji. Należy oddać, że postaci, zarówno bohater, jak i przeciwnicy, są odpowiednio „ostrzy”, aczkolwiek nie można oprzeć się wrażeniu, że port na nowe konsole został wykonany z jak najmniejszych zużyciem nakładów czasowych i finansowych. Ot, dostajemy działającą na PlayStation 4 i Xbox One produkcję, która jednak równie dobrze mogłaby być uruchomiona na PlayStation 3 i Xbox 360. Nie zauważylibyście wielkich różnic, wszelkie zmiany są minimalne i nie zapadają w pamięć. Zdecydowanie nie jest to skok jakościowy na miarę Batman: Return to Arkham (zwłaszcza w przypadku Arkham Asylum), ani The Last of Us: Remastered.
Rozgrywka i fabuła są niezmienione względem pierwszego Darksiders. To nadal slasher, w którym walczymy z mnóstwem przeciwników. Wojna może wykorzystywać wiele różnego rodzaju broni, a nic nie stoi na przeszkodzie, by czasem chwycić i za stojący obok samochód, by cisnąć nim w oponenta. Oczywiście będziemy musieli rozwiązywać także zagadki przestrzenno-logiczne, jednak nie ma co liczyć na wielkie wyzwanie umysłowe. Wszakże to gra nastawiona głównie na akcję, a Wojna to nie Nathan Drake. Przykładowy materiał z rozgrywki możecie obejrzeć poniżej:
Darksiders stoi walką. Nie mogło wobec tego zabraknąć rozwijania możliwości bohatera. Możemy je kupować za odnajdywane tu i ówdzie niebieskie dusze, stanowiące walutę u Vulgrima. Gdy znajdziemy się przy miejscu, w którym występuje ten specyficzny handlarz, możemy przeznaczyć zgromadzone środki na rozwinięcie Wojny. Wśród ulepszeń znajdują się, naturalnie, nowe ataki kombinacyjne, wzmocnienie już poznanych ciosów, czy nowe bronie. Jest ich co prawda mało, ale nowy oręż potrafi siać spustoszenie w szeregach przeciwnika, jak żaden inny.
Udźwiękowienie stoi na bardzo dobrym poziomie i nie mam do niego niemal żadnych zastrzeżeń. Jednakże trochę doskwiera brak zaimplementowania wykorzystywania głośnika w padzie DualShock 4.
Podsumowując, Darksiders: Warmastered Edition to trudna w ocenie produkcja. Jeśli liczyliście na poprawioną warstwę wizualną, zawiedziecie się. Tę edycję mogę polecić jedynie osobom, które koniecznie chcą zagrać w tytuł z serii Darksiders na konsolach nowej generacji. Nie zrozumcie mnie źle, gra nadal bawi, nie ma co do tego wątpliwości, jednakże w obecnej formie nie wnosi prawie niczego do podstawowej wersji.
Ocena portalu: 6.5
Dziękuję studiu THQ za dostarczenie gry do recenzji
Dodaj komentarz