Epizod drugi, kolejna część fabuły odkryta. Czy jest lepiej? Przekonajmy się.
Odcinek pod nazwą „Give No Shelter” rozpoczyna się w momencie zakończenia pierwszego epizodu, jest jego bezpośrednią kontynuacją, nie ma żadnego wątku pobocznego. W tej części mamy okazję nieco bliżej poznać Michonne. Ponownie pojawiają się wspomnienia z przeszłości, mamy nawet możliwość odegrania tamtych wydarzeń. Główna bohaterka miewa halucynacje, widzi rzeczy, które nieodzownie przypominają jej… no właśnie… tego zdradzić nie mogę. Uwięziona we własne myśli ma w końcu szansę wylać to, co leży jej na sercu, bowiem znajdą się tacy, którzy są w podobnej sytuacji. Poznamy tutaj zatem ludzkie dramaty i przemyślenia. Niektórzy będą mieli ogromną potrzebę opowiedzenia swoich losów.
Drugi epizod, to także większa liczba walk z zombiakami. Michonne ma okazję wykazać się swoją walecznością i umiejętnością władania maczetą. Oprócz tego chwile z przeszłości, które pojawiają się w jej myślach umożliwiają jej tworzyć sprytne pułapki na umarlaków. Nareszcie pojawiły się jakieś konkretne wybory, które mam nadzieję, że będą miały wpływ na dalszą rozgrywkę. Kulminacyjnym momentem jest decyzja o uśmierceniu złapanego więźnia lub też darowanie mu życia. Zatem dopiero w trzecim epizodzie dowiemy się, jakie będzie miało to skutki.
Dalszy bieg historii wiąże się oczywiście z poznaniem nowych bohaterów. Są to zarówno ci dobrzy, jak i ci źli. Z jednymi Michonne buduje relacje w oparciu o przyjaźń i wzajemne zaufanie, a z drugimi idzie na noże. W grze pojawiają się również tacy, których ja osobiście nazywam „hienami”. To takie osobowości, które pomimo udzielonego wsparcia i pomocy węszą podstęp i doprowadzą do powstania nowych konfliktów. Dodam jeszcze, że z niektórymi postaciami, jak na uniwersum zombie przystało, musimy się pożegnać i to szybciej niż mogłoby się nam wydawać.
W dalszym ciągu nie ma zbyt wielu fragmentów, w których musimy sterować postacią. Ogranicza się to wyłącznie do wychylania zza przeszkody i odpowiedniego wciskania przycisków. Sekwencji Quick Time Event nie brakuje, choć są one na tyle wolne i przewidywalne, że nie ma raczej możliwości popełnienia błędów. To czego brakowało mi w poprzednim odcinku, to taka stanowczość Michonne. Pisałam poprzednio o tym, że chciałabym zobaczyć ją nieco bardziej agresywną, a nawet wulgarną. W tym epizodzie, jest dużo lepiej pod tym względem. Poznajemy główną bohaterkę z nieco innej strony, która musi niekiedy kontrolować swoje poczynania.
Okazjonalne spadki fpsów jak były tak są. Wydaje mi się, że do tego przyzwyczaiło nas już studio Telltale Games. TWD: Michonne bez spadków fpsów byłoby jak Battlefield bez M4 czy Need For Speed bez Porsche. Czyli do przełknięcia, ale każdy wyrażałby swój niesmak.
Podsumowując, drugi epizod dostarcza nam nieco więcej treści, choć wydawało mi się, że był on krótszy od pierwszego. Pojawiają się nowe osobowości, zawiązują się nowe przyjaźnie i nowe konflikty. W dalszym ciągu podtrzymuję swoją opinię na temat The Walking Dead: Michonne. Jest to historia, która potrafi zaciekawić, ale ciężko nazwać tę produkcję grą. Mało możliwości interakcji, za mało grania w graniu. Jako forma obejrzenia filmu, poznania fabuły – jak najbardziej tak. Jako pierwsze starcie z produkcjami od Telltale Games – raczej nie.
Grę do recenzji dostarczył: Telltale Games.
Dodaj komentarz