Posiadacze PlayStation 4 mogą zagrać w produkcję odwołującą się do kryminału artystki wymienionej w tytule. Książka, z której czerpie gra, w Polsce wydana po prostu jako „A.B.C.”, stanowi z pewnością ciekawe źródło inspiracji. Czy twórcy odpowiednio z niego czerpali i efekt jest zadowalający? Dowiecie się tego z niniejszej recenzji.
Fabuła jest dość interesująca. Otóż brytyjski detektyw, szeroko znany fanom twórczości Christie, Hercule Poirot, dostaje list zapowiadający śmierć osoby, której imię zaczyna się na A. Jak nietrudno zgadnąć, po krótkim czasie morderstwo faktycznie ma miejsce, a ofiara spełnia założenia wiadomości. Na tym jednak przestępca nie poprzestaje. Chce zabić kolejne osoby, na każdą następną literę alfabetu. W rękach gracza jest rozwiązanie zagadek kryminalnych i złapanie seryjnego mordercy.
Przyznaję, że historia mnie zaciekawiła. Jednakże nie miałaby się ona jak obronić w grze, gdyby nie zajmująca rozgrywka. Ta nie odbiega od klasyki gatunku – i dobrze. Agatha Christie: The ABC Murders to staroszkolna przygodówka point-ant-click w nowoczesnej oprawie graficznej. Przez większość czasu spędzanego z grą (której ukończenie zajmuje około 9 godzin) zbieramy przedmioty oraz rozwiązujemy zagadki. Warto im poświęcić kilka zdań.
Otóż dzielą się one na cztery główne składowe– obserwację, rozmowy ze świadkami, rozwiązywanie zagadek logiczno-przestrzennych oraz dedukcję. Pierwsza z nich polega na znalezieniu w otoczeniu, czy osobie miejsc mogących stanowić pomoc dla śledztwa. Po naciśnięciu trójkąta (oczywiście jedynie wtedy, gdy możemy przyjrzeć czemuś lub komuś przyjrzeć) widzimy świat oczami Poirota i szukamy potencjalnych wskazówek. Wychylamy wtedy prawą gałką analogową i czekamy na narastające wibrowanie pada. Im silniejsze, tym bliżej jesteśmy poszlaki. Może nią być zostawiona na stoliku książeczka czekowa, lekarstwa, ale i coś tak subtelnego jak zaczerwienione policzki postaci, z którą będziemy rozmawiać, czy pogięta marynarka. Mimo prostoty ta swojego rodzaju minigierka wciąga i korzystnie wpływa na postrzeganie całej gry.
O ile trzeci element jest raczej jasny (wybieramy kwestię dialogową, która ma powiedzieć Hercule), o tyle warto rozwinąć dedukcję. Po zebraniu określonej ilości poszlak nasz detektyw, jak to ciągle mówi uznaje, że „czas ruszyć szarymi komórkami”. Musimy wtedy odpowiedzieć na pytanie, jakie sobie stawia, wykorzystując fakty, które zebrał. Przykładowo, Poirot zastanawia się, czy motywem morderstwa była kradzież. Poszlaki, jakie ma to: niczego nie zabrano, Pan X lubi panią Y, morderca się spieszył, zabójstwa dokonano z wyjątkową brutalnością. Łączymy kilka pasujących stwierdzeń i słyszymy, co wydedukował Hercule. Na ogól wywnioskowanie połączeń jest łatwe, jednak w grze występuje jeden, czy dwa pytania, które są bardzo mało sensowne, za co odejmuję nieco punktów od oceny końcowej.
Istotne jest także rozwiązywanie zagadek przestrzennych. W świecie pełno jest obiektów, z którymi można wejść w interakcję. Bywa tak, że znajdujemy klucz, który otwiera szkatułkę, w której z kolei jest kolejny mechanizm, który musimy zablokować drewnianym elementem i tak dalej. Na szczęście wszystkie powiązania są logiczne i nie ma zazwyczaj problemy z rozwiązaniem zagadek – co, niestety, trochę burzy poczucie uczestniczenia w wielkiej sprawie. Zagadki są zwyczajnie za łatwe i często ma się wrażenia oglądania filmu, niż grania.
W grze zdobywa się także punkty ego, przyznawane za zachowywanie się zgodnie z charakterem Poirota. Należy więc nieco znać tę postać, by wiedzieć, że warto podkręcać wąs, bądź też jak kiedy rozmawiać z daną osobą. Jednakże muszę przyznać, że punkty te są całkowicie zbędne, nie wpływają na wyniki śledztwa i nastawienie do nas postaci. Stanowią niewykorzystany potencjał i wydaje się, że zostały zaimplementowane w grze tylko dlatego, by fani Poirota mogli bardziej wczuć się w jego rolę.
Strona wizualna przedstawia się tak, jak na załączonych zrzutach ekranu. Mi bardzo się spodobała, mariaż ręcznie rysowanych elementów z poruszającymi się źdźbłami trawy, czy innymi poruszającymi się przedmiotami bardzo dobrze zrobił grze. Szkoda jedynie, że niemal przez cały czas towarzyszy nam cisza. W głównym menu przygrywa bardzo przyjemna muzyka, a dubbing postaci jest bardzo dobry (niestety, jedynie angielski lub francuski – w tytule nie ma ani jednego spolszczonego elementu), to jednak nie zmienia faktu, że udźwiękowienie mogłoby być o wiele lepsze. Plus za to należy się odtwórcy Herculesa – aktor użyczający mu głosu po prostu jest belgijskim detektywem i jego francuski akcent idealnie współgra z odgrywaną postacią.
Podsumowując, Agatha Christie: The ABC Murders to bardzo dobra produkcja dla fanów gatunku. Ma co prawda niewykorzystany potencjał, ale ogółem grało mi się bardzo przyjemnie i stanowi dla mnie miłe zaskoczenie. Polecam tę produkcje każdemu. Nie tylko fanom prozy Christie, ale ogólnie miłośnikom przygodówek. Ja bawiłem się przednio.
Grę do recenzji udostępnił wydawca: cdp.pl