Hitler kaput. Ciekawe co na to wszystko Niemcy?
Zombie Army Trilogy, jak sama nazwa wskazuje to produkcja 3 w 1 najprościej rzecz ujmując. W pakiecie otrzymujemy dwa wcześniej już wydane tytuły Sniper Elite: Nazi Zombie Army 1 i 2 oraz dodatkowo trzecią, wcześniej niewydaną kampanię, a za całość odpowiedzialne jest studio Rebellion. Pomysł na całą produkcję jest dość przewrotny, a i sama fabuła jest w moich oczach nieco kontrowersyjna. Otóż akcja gry rozgrywa się pod koniec II wojny światowej. Adolf Hitler, Niemcy, wszystko super, jednak twórcy postanowili temu wydarzeniu nadać troszeczkę inny bieg historii. Okazuje się, że Führer na wiadomość o rychło zbliżającej się przegranej manifestuje swoją wielką złość i w rozpaczy postanawia wprowadzić w życie plan Z! Plan ten polega na wskrzeszeniu poległych, czyli po prostu tytułowych zombie.
Po pierwszym uruchomieniu gry, mamy do wyboru dwie opcje – kampanię lub hordę. Szybciej będzie jeśli najpierw zacznę od tego drugiego. Horda to nic innego jak odpieranie kolejnych fal nacierających na nas zombie. Ot, nic szczególnego. Do naszej dyspozycji oddano pięć map. Fale możemy odpierać grając w pojedynkę lub w trybie współpracy i to chyba jest największa zaleta tego tytułu. Zarówno tryb hordy jak i kampanię można przechodzić grając ze swoimi najlepszymi znajomymi lub też z przypadkowo dobranymi graczami. Przejdę teraz do omówienia kampanii, bo to tutaj jest o wiele ciekawiej. Od samego początku naszej zabawy otrzymujemy dostęp do wszystkich misji w kampanii. Każda część trylogii składa się z pięciu misji, z czego jedną przechodzi się średnio 45 minut. Można więc powiedzieć, że gra jest mniej więcej na 15 godzin. To pozwoli nam na spokojne ukończenie wszystkich trzech części.
Mimo, że tak pięknie przedstawiłam zarys fabularny to z całą odpowiedzialnością stwierdzę, że fabuła nie jest tutaj taka istotna. Świadczy o tym sam fakt otrzymania dostępu do wszystkich misji już na samym początku. Można je przechodzić w dowolnie wybranej przez siebie kolejności, naprawdę niczego tutaj nie tracąc. Do wyboru mamy 8 postaci, z czego 4 to postaci płci męskiej i 4 płci przeciwnej. Wybór naszego bohatera nie ma tutaj jednak większego znaczenia. Uzbrojenie każdego można bowiem dobrać na swój wymarzony sposób tuż przed rozpoczęciem zabawy. Ekwipunek absolutnie nie jest przypisany do konkretnej osoby. Dodam jeszcze, że skoro możemy przechodzić misje według własnego upodobania, tak samo po każdym jej ukończeniu możemy wrócić do menu gry i wybrać inną postać.
Skoro wybraliśmy już naszego bohatera, nadeszła pora na dostępne opcje gry. Mamy możliwość ustawienia liczby nacierających na nas nazistowskich zombiaków. Podczas zabawy w pojedynkę możemy stawić czoła napastnikom przewidzianym dla czwórki graczy. To naprawdę prawdziwe wyzwanie, nawet dla samych wyjadaczy. Oprócz tego możemy dostosować poziom trudności. Jak to zwykle bywa do wyboru są 3, odpowiednio od najłatwiejszego: kadet, strzelec wyborowy, snajper. Różnica między poszczególnymi jest dość mocno zauważalna, przy czym dotyczy ona w swojej istocie nie samej wytrzymałości nieumarłych (nie, nie musimy władować w nie całego magazynka ołowiu), a raczej zachowania się naszej snajperki. Na poziomie kadet mamy prosty schemat. Wystrzelony przez nas pocisk leci dokładnie tam gdzie tego sobie życzyliśmy. Na wyższych stopniach trudności duże znaczenie ma grawitacja czy też wiatr.
Podczas rozgrywki przyjdzie nam zmierzyć się z całą masą nazistowskich zombie. Rodzajów zwykłych nieumarłych jest kilka, ale oprócz zwykłych poległych występują też okazjonalnie nieco mocniejsi rywale. Są oni wówczas wyposażeni w karabiny maszynowe, a wyraźnie słyszalne kroki zwiastują ich nadejście. Na samym początku najlepiej rozprawić się z mniej groźnymi zgniłkami, gdyż elita potrzebuje naprawdę kilku ładnych pocisków ze snajperki w głowę, aby polec. Kilka razy w grze przyjdzie nam rozprawić się z najsilniejszymi wrogami, którzy przywołują na pomoc podstawowy rodzaj przeciwnika. Ponadto wymagają oni najpierw zbicia z nich ochrony, a dopiero później wpakowania w nich całego magazynka. Oczywiście podstawową naszą bronią jest karabin snajperski. Nasi rywale zazwyczaj nadchodzą gdzieś z daleka, więc mamy chwilę czasu, aby ich ustrzelić. Celować należy w głowę, bowiem tylko wtedy mamy pewność, że ich zabiliśmy i że na pewno się nie odrodzą. W naszym wyposażeniu oprócz snajperki znajduje się także pistolet i inna broń pomocnicza np. strzelba czy karabin maszynowy. Dodatkowo w naszym ekwipunku jest miejsce na miny, granaty, dynamity. Jeśli zabraknie nam amunicji, warto przeszukać zwłoki poległych. Trzeba się jednak spieszyć, aby ich ciało nie zostało całkowicie rozłożone na części pierwsze.
Cała zabawa opiera się na stałym schemacie: idź z punktu A do punktu B, rozpraw się z bandą zombie, idź z punktu B do punktu C, obroń cel, przejdź dalej. I tak w kółko, ale mimo tej powtarzalności nie nudzi się. Co prawda wielkich różnic pomiędzy odświeżonymi dwiema częściami Nazi Zombie Army, a trzecią kampanią nie ma, to warto podkreślić, że niewydana wcześniej odsłona daje nam nieco większe pole manewru. Miejscówki nie są już tak mocno korytarzowe jak w poprzedniczkach. Ciekawym urozmaiceniem Trylogii jest znany z serii Sniper Elite tak zwany Kill-cam. Chodzi tutaj o charakterystyczne śledzenie lotu pocisku w zwolnionym tempie, który wyrządza ogromne szkody wewnątrz ciała przeciwnika. Wygląda to naprawdę efektownie. Osobiście z wielką chęcią oglądałam większość z nich.
Oprawa graficzna nie jest wysokich lotów. Wyraźnie widać, że jest to jednak produkcja poprzedniej generacji. Niemniej jednak wygląd głównych bohaterów zabawy, a mam tu na myśli zgniłków potrafił ucieszyć moje oko. Podczas gry, na pewno przeszkadzała mi możliwość swobodnego poruszania się po lokacjach. Trzeba tutaj zaznaczyć, że nasz protagonista nie posiada umiejętności skakania. Czasami błaha przeszkoda, minimalnych rozmiarów potrafiła mnie zablokować, co jednocześnie wiązało się ze sporymi problemami. Co prawda, zombie poruszają się dość wolno (pomijam tutaj biegających samobójców), to jednak sama ich liczba potrafi człowieka stłumić. Na szczególną pochwałę zasługuje natomiast udźwiękowienie. Jęki, stękania, inne odgłosy, klimatyczne brzmienia budują idealny nastrój. Zdecydowanie jest to mocny element produkcji, oczywiście jeśli gramy z wykorzystaniem słuchawek.
Podsumowując, za mniej więcej 3/4 ceny normalnego tytułu AAA otrzymujemy pakiet trzech gier w jednym opakowaniu. W pojedynkę Zombie Army Trilogy może nieco irytować. Powtarzanie niekiedy kilka razy tego samego momentu sprawia, że jedyną rzeczą jaką chcemy zrobić to z impetem wyłączyć konsolę. Produkcja sporo zyskuje w trybie współpracy. Gdyby nie drobne lagi i spowolnienia występujące w trybie sieciowym byłaby to wręcz rozgrywka idealna. Jeśli macie zgraną ekipę, z którą można i pograć i porozmawiać, to śmiało możecie próbować. Jeśli jednak dokonacie zakupu tylko z myślą o ukończeniu kampanii w pojedynkę, to radzę zastanowić się kilka razy i rozważyć wszelkie ZA i PRZECIW.
Specjalne podziękowania dla LEM za dostarczenie gry do recenzji.
Dodaj komentarz